[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chwili przypomniała sobie, że Mimi czeka spotkanie z psychologiem.
W domu Matthew córeczka spała dużo spokojniej niż w Pensylwanii.
,,Dlaczego tak się denerwuję?" - zadała sobie pytanie Livvy. Może obawiała-się, że psycholog
zechce przetestować ją jako matkę. A może dowie się od niej, że ona i Matthew nie powinni być
razem.
Na kuchennym stole znalazła wiadomość od Matthew. Wyszedł na lotnisko, miał załatwić tam kilka
spraw. Nie będzie go przez cały dzień.
,,Jeśli będziesz mnie potrzebowała, zadzwoń" - zakończył.
Wiedziała, że miał na mysli wizytę u psychologa Obudziła Mimi około dziewiątej. Przez kwadrans
tłumaczyła dziecku, że czerwona bluzka nie pasuje do kolorowej spódniczki. Wreszcie udało się jej
namówić córkę na białą bluzkę i zieloną spódniczkę. Potem Mimi zjadła omlet, a Livvy mogła
zająć się swoim wyglądem. Rzadko miała okazję wychodzić w białej, jedwabnej sukience. Nie
chciała narażać jej na poplamienie kredą i ołówkami, nie nosiła więc tej sukienki do szkoły. Była
zbyt droga i elegancka
Wyjęła z szuflady małą szkatułkę z biżuterią, nie mogła jednak znalezć nic, co pasowałoby do
sukienki. Wreszcie zdecydowała się na złoty łańcuszek, który w zeszłym roku dostała od Willa.
- Cholera! - zaklęła głośno.
Nie czuła się w tym stroju zbyt dobrze. Nie było jednak czasu, żeby się przebrać.
- Jesteś gotowa, Mimi?! - zawołała.
- DokÄ…d jedziemy?
- Nie pamiętasz? - zapytała, gdy zeszła na dół. - Jedziemy porozmawiać z pewną panią. Ona chce
się dowiedzieć, jak nam się powodzi w St Louis.
Doktor Larkin podczas rozmowy telefonicznej przypomniała Livvy, by Mimi wzięła ze sobą
ulubionÄ… zabawkÄ™.
- Nam siÄ™ tu bardzo dobrze powodzi, prawda, mamusiu?
- Skoro tak uważasz, Mimi. - Podała jej Pudd1esa. Gdy znalazły się w gabinecie doktor Larkin,
Livvy była mile zaskoczona jego ładnym wystrojem. Znajdowały się tam pluszowe dywany i duże
okna. Młoda kobieta o ciemnych, kręconych włosach uśmiechnęła się do nich zza biurka.
- Czy pani Olivia McCabe? - zapytała.
- Tak, a to moja córka, Mimi.
- Doktor Larkin zaraz tu będzie - poinformowała, naciskając odpowiedni guzik na telefonie.
Mimi zbladła i mocniej ścisnęła ręką matki.
- Co się dzieje, kochanie? - spytała Livvy. Kucnęła przy dziecku.
- Nie chcę rozmawiać z żadnym doktorem.
Dziewczynka wyrwała się i z głośnym szlochem pobiegła w stronę drzwi.
Livvy podniosła się pospiesznie. Złapała małą, zanim zdążyła otworzyć drzwi.
Mimi zanosiła się od płaczu.
- Ciii, Mimi, wszystko w porządku - uspokajała ją.
Doktor Larkin nie zrobi ci krzywdy.
- Odeśle mnie do szpitala, tak jak przedtem. I nie będę mogła stamtąd wrócić. I nigdy więcej cię nie
zobaczÄ™.
Livvy delikatnie wytarła łzy z policzków Mimi.
- Posłuchaj, kochanie - powiedziała miękko, lecz stanowczo. - Nigdy nie pozwolę nikomu zabrać
cię ode mnie. Doktor Larkin jest panią, która chciała z nami porozmawiać. Mówiłam ci o tym,
pamiętasz?
Mimi pociągnęła nosem i kiwnęła głową.
- Nie będzie chciała zabrać mnie do szpitala?
- Oczywiście, że nie. Ta pani jest doktorem, który pomaga ludziom, gdy są smutni lub przestraszeni.
-NaprawdÄ™?
Livvy przytaknęła. Mała uspokoiła się, łzy przestały płynąć po jej buzi.
-Jak ona to robi? Czy będę musiała połknąć lekarstwo?
Livvy uśmiechnęła się.
- Nie, Mimi. Poczujesz się lepiej po rozmowie z nią. Ona będzie mówiła do ciebie tak samo, jak ty
siÄ™ zwracasz do Pudd1esa.
- Cześć, Mimi - usłyszały nagle. - Jestem doktor Larkin.
Livvy rozpoznała wysoką kobietę, którą widziała na lotnisku.
Pani Larkin ubrana była w czerwoną sukienkę.
- Dlaczego nie wygląda pani jak lekarz? - zapytała Mimi.
Była tak zaciekawiona, że podeszła do niej, by się jej przyjrzeć.
- Masz na myśli biały fartuch? Ponieważ nie jestem zwykłym lekarzem. Słyszałam, że mama ci to
już tłumaczyła. Rozmawiam z ludzmi, żeby mogli poczuć się lepiej.
- Naprawdę? - Dziewczynka zastanawiała się chwilę. - Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym, gdy
chorowałam na ospę? - zwróciła się oskarżycielskim tonem do matki. - Wyleczyłaby mnie samą
rozmową, nie musiałabym tak długo się męczyć.
Doktor Larkin uśmiechnęła się.
- To by mi się chyba nie udało - powiedziała. ~ Czy pozwolisz, że przez chwilę porozmawiam z
twoją mamą? Potem będziesz mogła wejść do mojego pokoju i obejrzeć zabawki.
Na te słowa Mimi rozjaśniła się. Uwielbiała zabawki. Livvy i Karen Larkin weszły do gabinetu.
Mimi zajęła się recepcjonistka. PokazahJ)jej książeczkę z kolorowymi obrazkami.
- Proszę się nie martwić reakcją Mimi - powiedziała Larkin, gdy Livvy usiadła w fotelu naprzeciw
niej. Pokój, w którym się znajdowały, był bardzo jasny, ajego ściany zabudowano półkami pełnymi
książek i zabawek. - To naturalne, że w ciężkich chwilach Mimi szuka pomocy tylko u pani.
Rodzice na wiele różnych sposobów wychowują swe dzieci. żaden z tych sposobów nie jest ani
doskonały, ani zupełnie niewłaściwy. Konieczna jest tylko konsekwencja; takie postępowanie
skutkuje nawet w przypadku dzieci o naj trudniejszych charakterach. Wydaje mi się, że Mimi jest
do pani bardzo przywiązana. To bardzo ważne dla dziecka w jej wieku.
Pani Larkin zadała Livvy kilka.pytań dotyczących śmierci Willa i opiekunki Mimi. Chciała też
wiedzieć wszystko o koszmarach .dręczących dziewczynkę. Pytała, gdzie Livvy obecnie mieszka i
jak traktuje Matthew. Zanotowała parę rzeczy, a potem poprosiła, by Livvy przyprowadziła córkę i
pozwoliła jej pobawić się zabawkami.
Livvy czekała w recepcji. Zajęła się przeglądaniem czasopism. Mimi była w pokoju pani psycholog [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl