[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odciął też i zabrał ze sobą jedno ucho Marcii.
Miejscowy szeryf, mimo braku kompetentnych służb, przeprowadził
bardzo dokładne śledztwo.
Do tej pory nie uznał sprawy za zamkniętą i chętnie udzielał informacji
przez telefon. Zaprosił Gideona do obejrzenia miejsca zbrodni, jako że Marcia
Cordell nie zostawiła żadnych spadkobierców, a po jej śmierci nie było chętnych
do kupienia domu.
- 67 -
S
R
Czy duch Marcii Cordell nadal błąka się po opustoszałych pokojach,
szukając sprawiedliwości? To możliwe, ale prawdopodobieństwo nie jest duże.
Niemniej tak bestialskie zabójstwo może na jakiś czas zatrzymać na ziemi ducha
ofiary. Gdyby Marcia wiedziała, że pewien policjant postanowił za wszelką cenę
złapać jej zabójczynię, może mogłaby odejść w pokoju.
Sterta akt na biurku zniechęcała go. Potrzebował czasu, by rozwiązać te
sprawy. Zamknąć przestępców, odesłać błąkające się dusze do lepszego świata.
Do licha, w pojedynkę nie da się naprawić błędów ludzkości. Nie może na taki
świat sprowadzać dziecka.
- Dobrze siÄ™ czujesz, Raintree?
Nawet nie słyszał, kiedy Hope weszła do pokoju.
- Nie - odparł. - Myślę, że mamy do czynienia z seryjną morderczynią.
Zroda - 11.17 wieczorem
Gideon przykucnął obok ciała leżącego na tanim dywanie w hoteliku nie
cieszącym się najlepszą reputacją. Rude włosy kobiety zasłaniały większość jej
twarzy, ale i tak było widać zbyt wiele. Podobnie jak Sherry Bishop, ofiara
zginęła od noża. Jednak tym razem śmierć nie przyszła szybko. Miejsce zbrodni
przypominało zdjęcia z akt Marcii Cordell.
Lily Clark według prawa jazdy miała trzydzieści jeden lat. Przyjechała z
małego miasteczka w Georgii na tygodniowe wakacje. W hotelu zameldowała
się w sobotę w towarzystwie zaprzyjaznionego mężczyzny, który według zeznań
recepcjonisty nie pojawił się tu od niedzielnego popołudnia. Kobieta sprawiała
wrażenie przygnębionej i nieraz widziano ją płaczącą. Hope, naturalnie, od razu
uznała, że sprawcą jest chłopak Lily. Gideon wiedział, że to nieprawda.
Dwa zabójstwa w trzy dni to coś szokującego w spokojnym Wilmington.
Fakt, że jedna z ofiar była turystką, z pewnością wzbudzi wielkie poruszenie.
- 68 -
S
R
- Powiedziała, że moje życie nie jest grosza warte - szeptał cicho duch. -
Miała rację. %7łyłam nie tak, jak chciałam. Egzystowałam, bojąc się własnego
cienia. Ale nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby się bać czegoś takiego.
- Starała się cię poniżyć, Lily - pocieszał ją Gideon. - Nie pozwól, żeby
cię raniła nawet teraz. Zapomnij o wszystkim, co do ciebie mówiła.
- Miała rację. - Duch Lily Clark nie był w stanie posłuchać jego rady. -
Powiedziała, że jestem brzydka, jeszcze zanim pocięła mi twarz. Powiedziała, że
lepiej abym umarła, bo żaden mężczyzna nigdy mnie nie pokocha. - Zjawa
siedziała na brzegu łóżka z rękami splecionymi na kolanach. Jej dolna warga
drżała. Była wyrazniejsza niż Sherry Bishop. Gideon wiedział, że nie odejdzie z
tego świata tak łatwo.
Hope rozmawiała z personelem hotelu. Dwóch mundurowych pilnowało
wejścia. Gideon był sam z duchem Lily.
- Ta kobieta nie miała racji. Zapomnij o wszystkich jadowitych słowach,
jakie ci sączyła do ucha, i pomóż mi ją znalezć. Powiedziałaś, że była wysoką
blondynką. Opowiedz mi o jej nożu.
- Chyba był stary. Był bardzo ostry, miał srebrny uchwyt. Zobacz. Odcięła
mi mały palec!
Tym razem nie zrobiła tego po śmierci ofiary.
- Czy na rączce był wygrawerowany napis?
- Tak - potwierdziła Lily z ożywieniem. - Dziwny napis. Na pewno nie po
angielsku.
- Nigdy wcześniej jej nie widziałaś?
- Byłam kompletną idiotką - skarżyła się zjawa. - Przyjechałam z Jerrym i
od razu na początku okazało się, że jest żonaty, a potem zaprosiłam tę potworną
kobietę do swojego pokoju. Oczywiście, wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to
psychopatka. Wydawała się taka miła, kiedy się poznałyśmy na bulwarze.
Wpadłyśmy na siebie, najdosłowniej, i oblałam ją lemoniadą. Myślałam, że się
wścieknie, ale tylko się roześmiała. Zaczęłyśmy rozmawiać. Od słowa do słowa,
- 69 -
S
R
okazało się, że też ma problemy ze swoim chłopakiem. Miałyśmy wyjść i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]