[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie z potrzeby dominacji. Po prostu chciał uniknąć unicestwienia.
A właśnie do tego Maddie go doprowadziła. Nie wiadomo kiedy z
uwodziciela zmienił się w bezwolnego kretyna. Niespecjalnie mu się
to podobało. W każdym razie nienawidził się za to, że stracił
kontrolę nad sobą. Bo reszta - dobry Boże... - reszta była
niewiarygodna.
Usłyszał, jak Maddie wierci się obok niego. W pierwszym odruchu
chciał przygarnąć ją do siebie, ale zanim wyciągnął rękę, ona wstała,
chwyciła swoje rzeczy i uciekła pospiesznie do łazienki.
91
RS
Aż tyle czułości w chwilę po tym, co razem przeżyli? pomyślał.
Co, u diabła, z nią się dzieje? Zmarszczył z wysiłku czoło,
wsłuchując się w szum prysznica. Dlaczego znowu do tego doszło?
Dlaczego jej na to pozwolił?
Poczuł, że wstępują w niego nowe siły. Wstał, włożył dżinsy i
koszulę bez guzików. Zerknął ponuro na zamknięte drzwi łazienki i
poszedł nalać sobie kawy.
Dlaczego Maddie znienacka wpadła w tak paskudny nastrój?
Z tych samych powodów, co za pierwszym razem. Historia się
powtarza. Więc nie popełni po raz drugi tego samego błędu. Nie ma
zamiaru się łudzić, że w tym, co przeżyli, było coś więcej niż seks.
Tylko że każdy rozsądny facet dziękowałby losowi za to, że
kobieta, z którą chętnie idzie do łóżka, nie oczekuje od niego niczego
więcej poza szybkim, gwałtownym zbliżeniem. Rozsądny facet
dziękowałby niebiosom, że nie jest na stałe związany z taką szaloną
istotÄ….
- Cholera! - Clay schował twarz w dłoniach, przeklinając się za
to, że nie jest rozsądnym facetem.
To się nazywa ironia losu! Potrzeba było uciekającej w góry
kobiety, gwałtownej burzy i kilku innych tarapatów, żeby sam
doszedł do tego, o czym jego bracia od dawną wiedzieli.
Kochał Maddie Brannigan! Był zakochany! Niech to szlag... Bez
wzajemności, więc na pewno jej tego nie powie. Może stracił rozum,
ale nie dumÄ™.
Wpatrywał się smętnie w widok za oknem. Z radością spotkałby
głupca większego od siebie, jeśli taki w ogóle istnieje. Mogliby się
pośmiać z siebie nawzajem.
Kiedy kilka minut pózniej Maddie wyłoniła się z łazienki, Clay nie
potrafił pozbyć się wrażenia, że popędziła tam, żeby zmyć z ciała
wszystkie ślady jego pocałunków.
Przeszył go lodowaty dreszcz.
Podejdz do tego jak mężczyzna, James, nakazał sobie, i od razu
przystąpił do dzieła.
- No i bum - zagaił, siląc się na swój firmowy uśmieszek. Tylko
92
RS
taka forma usprawiedliwienia chwili słabości przeszła mu przez
gardło. Tylko na to umiał się zdobyć, bo tak naprawdę chciał porwać
Maddie w ramiona i zacząć od nowa to, co właśnie skończyli.
- O, tak. Wielkie bum - odpowiedziała zmieszana, unikając jego
wzroku.
- Wypadki się zdarzają. Ale ten ostatni nie powtórzy się nigdy
więcej.
- Słusznie - zgodziła się zdławionym głosem. - Nigdy więcej!
Wpatrywał się w nią jak ostatni idiota, szukając jednego choćby
znaku, który świadczyłby o tym, że nie jest tak przygnębiona, na jaką
wyglądała. Nie dostrzegł niczego, więc postanowił przełknąć gorzką
pigułkę i uznać ten rozdział życia za zamknięty.
- Zmieniła się pogoda. - Clay przerwał grobowe milczenie,
zmuszając się do uśmiechu. - Kiedy byliśmy... zajęci, wyszło słońce.
Usłyszę  hip, hip, hura", siostro?
Jej mało entuzjastyczne  hip, hip, hura" wyrażało raczej ulgę niż
radość.
Boże, jak mogła do tego dopuścić... Znowu!
- Bum! Ty żałosna kretynko... - parsknęła, naprawdę bardzo
starając się znienawidzić Claya.
Niech go cholera! Do diabła z nim, do diabła, do diabła! Wypadki
się zdarzają... Uznał to, co między nimi zaszło, za wypadek. Więc
nigdy się nie dowie, że ona traktuje to inaczej. I nigdy nie usłyszy, jak
bardzo ją zranił.
Dość długo trwało, nim zorientowała się, w czym rzecz, ale nie da
Clayowi następnej szansy. Koniec upokorzeń! Koniec z głupstwami.
Dość użalania się nad sobą!
Kiedy zaczęła wspinaczkę po schodach na poddasze, zdała sobie
sprawę, że ich igraszki na podłodze podrażniły jej stłuczone kolano.
Zmagając się z tępym bólem, zwolniła tempo i kulejąc, powlokła się
na górę. Nie wytknie nosa na zewnątrz, dopóki Clay jest na
horyzoncie.
Na poddaszu było mało mebli, ale, na szczęście, stały cztery półki
pełne książek. Zadowolona, ale bez większego entuzjazmu, zaczęła je
93
RS
przeglądać. Nie wiadomo dlaczego ciągle wracała do starego tomu w
twardej oprawie, poświęconego bandzie Jamesów.
- Sami przestępcy, co do jednego - wyrwało jej się, kiedy
pomyślała, że tamci Jamesowie kradli tylko pieniądze. Ich
potomkowie kradnÄ… serca, a potem beztrosko wyrzucajÄ… je na
śmietnik.
- Stajesz się żałosna, Brannigan. - Z tymi słowami i z wybraną
książką rzuciła się na łóżko.
Mimo że książka była ciekawa, Maddie nie potrafiła się skupić na
jej lekturze. Trzy razy przeczytała pierwszą stronę, odłożyła tomik
na kołdrę i jeszcze raz przeklęła się za to, że jest sentymentalną
idiotkÄ….
Przesunęła dłońmi po twarzy i natrafiła na posiniaczoną, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl