[ Pobierz całość w formacie PDF ]

osunęło się na mój brzuch i nogi, unieruchamiając. Spojrzałam w
stronę Andora i zobaczyłam jak on i lider grupy stoją w bezruchu,
obserwujÄ…c mnie. Po czym, jak gdyby nagle przypominajÄ…c sobie
co przerwali, Andor odwrócił się i uderzył zmieniacza w twarz
pozbawiając go przytomności.
Wykorzystałam swoje ręce i nogi by zrzucić z siebie ciało i szybko
wstałam na nogi. W ręce wciąż miałam broń i ludzie zaczynali
odsuwać się ode mnie jeszcze bardziej. Andor złapał za moje
ramię oraz swoją torbę i pociągnął mnie do wyjścia. Oczekiwałam,
że znowu ktoś nas zatrzyma, zmieniacze bądz ludzie. Jakby nie
patrząc, właśnie zastrzeliłam kogoś w miejscu publicznym.
Zerknęłam za siebie, lecz podzielony tłum, ponownie się złączył,
blokując mi widok ciał.
Doszliśmy do wyjścia bez żadnych problemów. Przy punkcie
kontrolnym Andor zrobił swoja mentalną sztuczkę na czterech,
ludzkich strażnikach. Wchodząc do Georgetown bez przeszkód,
byłam w szoku. Chciałam zadać Andorowi pytania dotyczące
naszej dziwnie łatwej ucieczki, ale nie byłam nawet w stanie
ułożyć zdania. Przyglądanie się Andorowi już mnie nie peszyło, co
samo w sobie mnie trochę martwiło. Kiedy nastąpi ten moment,
gdy jego zwierzęce cechy stanął się dla mnie normalne? Czy wtedy
wciąż będę myślała w ludzkich kategoriach? Ostatnie parę tygodni
w jego towarzystwie zmieniło mnie i nie byłam do końca
szczęśliwa z tego powodu. Jednakże, prawdziwy problem polegał
na tym, że do końca nieszczęśliwa również nie byłam.
Odeszliśmy kawałek od granicy i Andor zaciągnął mnie w ciemną
uliczkę. Popchnął mnie delikatnie na ścianę i spojrzał mi w oczy.
- Alexio, wszystko w porzÄ…dku?
Gapiłam się na niego przez sekundę po czym przytaknęłam.
Czułam jak wciąż szeroko miałam otwarte oczy. Wyczuwałam
zapach krwi na swojej twarzy i szyi.
- Możesz już odłożyć pistolet, kochanie. Nie powinniśmy mieć
problemów w drodze do twojego mieszkania.
Ponownie przytaknęłam, nie ruszając się z miejsca. Andor
utrzymywał na mnie swoje spojrzenie, sięgając po moją broń.
Kiedy dotknął mojej dłoni, drgnęłam, ale pozwoliłam mu ją
zabrać. Włożył ją do kabury, po czym ujął moja twarz w swoje
dłonie.
- Zabiłaby cię, Alexio. Nie miałaś wyboru, musiałaś ją zastrzelić.
Zaczęłam się trząść i Andor przysunął mnie do siebie, otaczając
ramionami.
- Co jest ze m-mną nie tak? Mnie nawet nie obchodzi, że ją za-
zastrzeliłam. M-mnie naprawdę to nie obchodzi.
- Cii, wszystko będzie dobrze. Musisz się jedynie zrelaksować po
takiej dawce adrenaliny.
Brzmiał na spokojnego i rozsądnego. Próbowałam nie myśleć o
tym, że widziałam i robiłam gorsze rzeczy. Próbowałam nie czuć
krwi przykrywającej przód mojego ciała. Ta sytuacja sprowadzała
siÄ™ do wyboru: ja, czy ona  a zawsze wybiorÄ™ siebie. Dlaczego mi
odpieprzało? Nie miałam pojęcia.
W końcu przestałam się trząść i opuściliśmy zaułek. Zaczęło
padać, zmywając krew z mojej twarzy i szyi, gdy szliśmy. Andor
trzymał wokół mnie swoje ramie, aż mój budynek pojawił się w
polu widzenia& a raczej to co z niego zostało. Możliwe, że chciał
mnie ochronić przed tym widokiem, ale odtrąciłam jego rękę.
Zaczęłam znowu marsz w stronę tej sterty czarnych cegieł, które
niegdyś były moim niebiańskim schronieniem. Nigdy nie był to
prawdziwy dom, ale szok z jego utraty niemal powalił mnie na
kolana.
- Alexio, chodz. Znajdziemy jakieś miejsce by się umyć i wrócimy
by zobaczyć co można ocalić.
Czułam jak moja głowa, bez mojej świadomości, pochyla się w
zgodzie. Następnie Andor otoczył ramieniem moją talię i
poprowadził mnie z dala od tego widoku. Zawisłam na nim, gdy
odchodziliśmy, czując gorące łzy spływające po mojej twarzy.
Najbliższy hotel był jedynie cztery bloki dalej. Andor szybko
załatwił pokój i bez słowa pokierował mnie do jego wnętrza. Od
razu zrzuciłam buty i skierowałam się pod prysznic, nie
obchodziło mnie co Andor miał zamiar robić w tamtym
momencie. Czułam się tak brudna, że wszystko o czym marzyłam
to poczuć się ponownie czystą. Gdy woda spływała mi po plecach,
myślałam o postrzeleniu tej leopardzicy. Moja reakcja wciąż mnie
dziwiła, więc odgrywałam te zdarzenia w swoim umyśle.
O czym ja wtedy myślałam? Dlaczego czuję teraz taki niepokój?
Zastanawiałam się, ochraniając mocno swój umysł by utrzymać
Andora z daleka od moich myśli.
Pamiętałam jak ta leopardzica pojawiła się w rozmytej plamie, po
czym czułam jak we mnie uderza. Następnie pamiętam jak przez
moja głowę przechodziły te myśli.
Andor! Muszę go chronić! Muszę wstać!
Mój umysł wypełnił się widokiem krwi na jego nagich plecach,
jego koszula rozszarpana na kawałki leżała na podłodze. Obraz
wilków, uderzających i rozcinających jego ciało, w połowie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl