[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się coś przelewało. Może to tylko niestrawność. Dowiem
się w przyszłym tygodniu na wizycie kontrolnej po piątym
miesiÄ…cu.
Piąty miesiąc. To znaczyło, że od kiedy się u niego zja-
wiła po raz pierwszy, minęły już cztery tygodnie, a wyda-
wało się, jakby to było wczoraj. Dlaczego więc miał wra-
żenie, jakby ją znał od dawna? Dlaczego czuł się z nią tak
zwiÄ…zany?
- Mogę poprosić panią Smith, żeby przyniosła ci śniada-
nie trochę pózniej.
- Byłabym wdzięczna, jeśli to nie kłopot.
Nie pytał więcej o dziecko i szczęśliwie ona nie miała nic
do opowiedzenia. Dotarli do drzwi apartamentu i zatrzymali
się. Tess spojrzała na niego zaspanymi oczyma. Na jej twa-
rzy majaczył w mroku uśmiech zadowolenia.
- Naprawdę doskonale się bawiłam.
- Ja również.
S
R
Popatrzyła na niego, a potem znów na drzwi pokoju,
przygryzajÄ…c dolnÄ… wargÄ™.
- Coś nie tak? - zaniepokoił się.
- Nie, tylko... - Opuściła oczy.
- Tylko co? - W tym momencie Tess rzuciła mu się na
szyję, miażdżąc go w radosnym uścisku.
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
O! Do licha!
Ben z trudem pohamował emocje, kiedy przycisnęła do
niego zaokrąglony brzuszek. Czekał, aż dopadnie go smutek
i zepchnie na dno, ale zamiast bólu, wyrzutów sumienia i
niechęci ogarnęło go pożądanie, jakby dzikie zwierzę wbiło
kły w jego skórę, przecinając ją aż do kości.
Jej zapach otoczył go niespodziewanie. Taki jak tamtej
nocy. SÅ‚odki i seksowny, i cholernie podniecajÄ…cy, a zara-
zem jakby inny. Matczyny, tak mógłby go nazwać. Czy ko-
bieta mogła pachnieć ciążą? A nawet jeśli, czy to normalne,
żeby ten zapach był tak podniecający?
Przytuliła policzek do jego piersi. Miękkie włosy łasko-
tały go w podbródek. Rękami objęła go na wysokości łopa-
tek. Wyjątkowo przyjemne. Już zapomniał, jak cudownie
było ją czuć. Tak miło i ekscytująco. Jakby się znalazł na
właściwym miejscu. Gdyby nie dziecko...
Miał ochotę poklepać ją po plecach, a zaraz potem uciec,
jednak nim pomyślał, jego ramiona ją otuliły. Jedna z dłoni
gładziła ją po karku, a palce mierzwiły jej jedwabiste blond
loki. Druga dłoń powędrowała niebezpiecznie nisko. Tylko
centymetry dzieliły ją od słodkich pośladków Tess.
Czuł się, jakby... odnalazł dom, miejsce, gdzie wszystko
S
R
jest ciepłe, miłe i rodzinne. Miał ochotę poddać się temu
uczuciu, zatrzymać je przy sobie. Pragnął się w niej zatopić,
o czym mogła się przekonać chwilę pózniej, kiedy cała krew
odpłynęła mu z mózgu w dolne partie ciała.
Tess westchnęła i wtuliła się mocniej w jego ramiona.
Czuła podświadomie, że stała się Benowi bliska, choć roz-
sądek nie pozwalał jej w to wierzyć.
Zamknęła oczy, wdychając korzenny zapach jego wody
kolońskiej i męskiego pożądania. Czuła, jak pod wpływem
jej dotyku prężą się jego mięśnie. Potarła policzkiem o
miękki materiał jego koszuli, słuchała, jak serce łomocze
mu w piersi. Długie włosy Bena łaskotały ją w czoło. Nie-
spodziewanie jej ciało zapragnęło jego dotyku. Usta błagały
o pocałunki. Ben tak wspaniale potrafił całować.
Powróciły wspomnienia tamtej nocy. Było tak idealnie,
cudownie i niezwykle, że aż się przestraszyła. Kiedy zasnął,
leżała obok niego, rozmyślając. Nic o nim nie wiedziała.
Poznała go w barze. Miała przecież być odpowiedzialna i
przestać się zadawać z niewłaściwymi mężczyznami. Prze-
prowadzka do Prospect miała rozpocząć nowy etap w jej
życiu.
- Tess. - Ben wziął w dłonie jej twarz i przysunął do swo-
jej. W holu panowała ciemność, mimo to udało mu się do-
strzec w jej oczach pożądanie. Dzikie i gorące, od którego
miękły pod nim nogi.
Usta Bena zbliżyły się. Cudownie pachniał, wydawał się
taki silny i dający poczucie bezpieczeństwa. Przymknęła
oczy, wtulając twarz w jego dłonie.
- O, tak...
Zalała ją obezwładniająca fala gorąca. Zakręciło jej się
S
R
w głowie, wszystko wokół zawirowało. Poczuła jego ciepły
słodki oddech na ustach.
Na moment przestała oddychać, czekając na dotyk jego
warg, smak jego ust. Był coraz bliżej, bliżej, i pod Tess za-
częły drżeć kolana.
Ben delikatnie musnął wargami jej policzek, tuż pod
okiem.
- Dobranoc - wyszeptał, po czym zniknął w ciemności.
Tess została sama w holu, zbyt zdziwiona, żeby odpo-
wiedzieć.
Upłynęło kilka minut, zanim zdała sobie sprawę z tego,
co się stało, zanim opadła burza hormonów, oczyszczając jej
umysł. Nie wiedziała, czy powinna się czuć przybita, czy
odczuwać ulgę, a może być mu wdzięczna, że przynajmniej
on miał na tyle rozsądku, żeby się zatrzymać w ostatniej
chwili.
Jedyne, czego była pewna, to że się pogubiła. Pragnął jej
czy nie? Głupie pytanie. Nie było wątpliwości. Podobnie jak
ona był podniecony. Czuła to. Dlaczego w takim razie od-
szedł?
Oparła się o drzwi, nadal się chwiejąc na nogach. Było
jasne, że dotarli do punktu zwrotnego w swoim dziwnym
związku. Pytanie, którą drogą powinni teraz pójść?
Ben siedział w biurze, popijając drugi kubek kawy i czy-
tając maile, kiedy coś niespodziewanie go zmusiło, żeby
wstać i wyjrzeć przez okno. Określał to jako radarowy wy-
krywacz Tess. Był pewien, że kiedy odsunie zasłonę, ujrzy
ją, jak spaceruje po ogrodzie, co robiła każdego ranka, od
kiedy zjawiła się w jego domu.
S
R
Razem jedli posiłki, grali w ping-ponga, w bilard i oglą-
dali filmy. Często pogrążali się w długich dyskusjach trwa-
jących nawet do póznej nocy. Choć pochodzili z różnych
warstw społecznych, wiele ich łączyło. Doskonale się ro-
zumieli.
W przeciągu miesiąca Tess stała się integralną częścią
jego życia, tak że nie potrafił już sobie przypomnieć, jak to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]