[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wszystko skończy się dobrze. Gwarancją sukcesu
jest Mac.
Nadal przemawiał do dziecka, wyjaśniając, co się
dzieje. Louisa podała mu zestaw do wkłuć dożylnych.
 Pediatra i anestezjolog już biegną  oznajmił
Josh.
 Sprawdz jej wagÄ™. Podam jej aminofilinÄ™. Ob-
liczysz dawkÄ™ podtrzymujÄ…cÄ…? I sprowadzcie tu jej
babciÄ™.
Josh zniknął za drzwiami, po czym wrócił z kartką
w dłoni.
 Babcia zaraz tu będzie. Tu masz wagę małej.
 Wręczył mu karteczkę.  Znalazłeś żyłę?
BRYLANT POD CHOINK 65
 Tutaj.  Mac przytrzymał ramię dziewczynki.
 Sto miligramów hydrokortyzonu dożylnie oraz iprat-
ropium do nebulizatora. Saturacja?
Louisa sprawdziła odczyty.
 Dziewięćdziesiąt cztery.  Podała mu do kontroli
strzykawki i ampułki.
 W porządku, kochani, musimy utrzymać ją po-
wyżej dziewięćdziesięciu dwóch procent.
Hannah przyprowadziła babcię Marthy. Starsza pa-
ni spojrzała zatroskana na wnuczkę.
 Martha, kochanie.
Dziewczynka wyciągnęła do babci rączkę, ale Mac
przytrzymał ją na łóżku.
 Spokojnie, nic ci nie grozi. Widzisz, przyszła
babcia i zaraz siÄ™ tobÄ… zaopiekuje. Dzielna dziewczyn-
ka. Czy teraz łatwiej ci oddychać?
Martha kiwnęła głową, a Mac odwzajemnił się
uśmiechem tak ciepłym, że Louisa poczuła niebez-
pieczne kłucie pod powiekami. Jak mogła podejrze-
wać, że on nie nadaje się na ojca? Mac, taki silny
i odpowiedzialny, na pewno będzie dobrym ojcem.
Jeszcze delektowała się tą myślą, gdy Mac przeniósł
na nią wzrok. Zaczerwieniła się po uszy. Ratunku!
Przecież zapewniała go, że nie jest w jej typie! Co
by powiedział, gdyby się przyznała, że on już jest
zdecydowanie w jej typie?
Anestezjolog i pediatra zjawili się razem, by podjąć
dalsze działania.
 Chyba już jest stabilna.  Mac zniżył głos.  Ale
na pewno trzeba ją wziąć na obserwację.
 Zabieramy ją na oddział  rzekł pediatra, po
czym zajęli się przygotowaniem dziecka do przenosin.
66 SARAH MORGAN
 Chyba to przedstawienie nie było najlepsze 
mruknÄ…Å‚ Josh z udawanym przekÄ…sem.
Napięcie w sali powoli ustępowało.
Hannah towarzyszyła dziewczynce na oddział,
więc dziesięć minut pózniej Louisa została sam na sam
z Makiem.
 Niezle ci poszło  powiedział.  Nadal masz
astmÄ™?
 Nie. Wyrosłam z niej.
 Ale swoje wycierpiałaś?
 O tak.  Sceny z dzieciństwa stanęły jej przed
oczami.  Do dziś pamiętam to przerażające uczucie
braku powietrza. Bardzo dobrze udało ci się uspokoić
małą.
 Mieliśmy szczęście.  Wzruszył ramionami.
 Byłeś wspaniały.
Znów zatopił w niej wzrok, a ona poczuła naras-
tające między nimi napięcie. Nie mogła oderwać od
niego oczu. Ciekawe, jak smakują jego pocałunki?
Czuła, że ma miękkie kolana. Zachwiała się lekko.
 Louiso...  Usłyszała jego ostry ton.
 Ja...
 Czas iść do domu. Już skończyłaś dyżur.
Trudno było cokolwiek wyczytać z jego twarzy.
Znów przywdział maskę obojętności. I to właśnie wy-
trąciło ją z równowagi. Z reguły nigdy tak nie reago-
wała na bliskość mężczyzn. Lecz Mac był wyjątkowy
pod każdym względem.
 Skończyłam dyżur. Zwietnie. Do zobaczenia. 
Uśmiechnęła się blado.
Wzięła płaszcz oraz kluczyki i na chwiejnych no-
gach poszła do samochodu. Z westchnieniem ulgi osu-
BRYLANT POD CHOINK 67
nęła się na siedzenie i przekręciła kluczyk w stacyjce.
Bez rezultatu.
 No nie!  wykrzyknęła, uderzając dłonią o kiero-
wnicę.  Nie rób mi tego.  Przekręciła kluczyk jesz-
cze raz, ale silnik nie zareagował.
Oparła głowę o zagłówek i zamknęła oczy, zbyt
zmęczona, aby szukać wyjścia z sytuacji.
Niespodziewanie drzwi od strony kierowcy gwał-
townie się otworzyły.
 Co się stało?  zapytał męski głos.
Wiedziała, że to Mac, nie musiała nawet podnosić
powiek.
 Mój samochód nie lubi chłodów  burknęła.
 Twój samochód nie lubi żadnej pogody. Masz
zamiar tkwić tu całą noc?
 Doktorze Sullivan, padam na twarz ze zmęczenia
i jest mi wszystko jedno, gdzie spędzę noc. Równie
dobrze mogę zostać tutaj.  Nadal nie otwierając oczu,
uśmiechnęła się ponuro.
 Aż tak zle?  Wyciągnął rękę, by wyjąć kluczyki
ze stacyjki.  Chodz. PodwiozÄ™ ciÄ™, a tym wrakiem
zajmiemy się jutro. Na szczęście nikogo nie blokuje.
 Nie mogę ruszyć ręką ani nogą.  Potrząsnęła
głową.
 To się zdarza, zwłaszcza kiedy ktoś gotuje, po-
tem sprząta, a jeszcze potem pracuje przez cały dzień
 stwierdził, wrzucając jej płaszcz i torebkę na siedze-
nie swojego samochodu.  Teraz nareszcie rozumiesz,
dlaczego my z Joshem zamawiamy jedzenie na wynos.
CoÅ› za coÅ›.
 Tak, rozumiem. Moje nogi...  jęknęła.
Mimo jednodniowego zarostu i zmęczenia po całym
68 SARAH MORGAN
dniu pracy Mac nadal wydawał się jej najprzystojniej-
szym facetem na świecie.
 Znowu pada, a ja marznę  zrzędził.  Przesia-
dasz się do mnie, czy mam cię zanieść?
Gdy chciała wysiąść z samochodu, poczuła, że nogi
jej się rozjeżdżają.
 Aj, ślisko!
MruczÄ…c coÅ› pod nosem, Mac mocno jÄ… przytrzy-
mał. Przez chwilę przytulała się do niego, upajając się
bliskością jego ciała. Potem zaczęła chichotać.
 Nie wiedziałam, że jest aż tak ślisko!
Buty ślizgały się jej na wszystkie strony, więc Mac
znowu ją objął, ale omal oboje nie runęli na lód.
 Louiso...  zaczÄ…Å‚ bardzo cierpliwym tonem. 
Na litość boską, wstań.
 Jak na ślizgawce!  Trzymała się go kurczowo,
nie mogąc opanować chichotu. W jego oczach do-
strzegła rozbawienie.
 Mój samochód stoi zaledwie o metr stąd. Myś-
lisz, że przejdziemy tę odległość?  zapytał.
Jak on utrzymuje równowagę?!
 Postaram się.  Wzięła głęboki oddech.  Cho-
ciaż lodowisko to nie moja specjalność.
 Zauważyłem. Trzeba stąpać pewnie.
 Stąpać pewnie?  powtórzyła.  Tyle potrafię.
 Wyprostowała się, ale po chwili już leżała na ziemi.
 Auuu!
 JesteÅ› beznadziejna.
 Kazałeś mi iść pewnym krokiem.
PozostawiajÄ…c jej uwagÄ™ bez komentarza, Mac
wziął ją na ręce i usadził w fotelu pasażera w swoim
aucie.
BRYLANT POD CHOINK 69
 Potłukłaś się?
 Chyba stłukłam sobie pupę.  Zmiała się tak
głośno, że nie słyszała własnych słów.
Mac również rozciągnął wargi w uśmiechu. Uru-
chomił silnik i spojrzał na nią.
 Czemu się tak na mnie gapisz?  zapytał.
Bo o takim facecie jak ty marzÄ… wszystkie kobiety?
 Ponieważ po raz pierwszy widzę, jak się śmiejesz
 odparła.  I bardzo ci z tym do twarzy. Powinieneś
częściej się śmiać.
 Czemu nie? Pod warunkiem że będziesz wywra-
cać się na lodzie  odparł rzeczowo, poważniejąc.
 Nie myśl, że trzeba się nade mną litować. Jestem
całkiem szczęśliwy.
 Bo nie wiesz, co tracisz.  Próbowała wygodniej
się usadowić.  Chyba jednak coś sobie potłukłam.
 Chcesz, żebym cię obejrzał?
 Mam wrażenie, że jest to propozycja, którą po- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl