[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niego Cindy.
Sue wzięła torebkę pod pachę i poszła do drzwi, gdy zatrzymał ją głos Arta.
- Nie wiedziałem, że pani tu jest, Sue - powiedział.
54
- Chciałem jeszcze coś powiedzieć Cindy... - rozejrzał się.
- Pojechała już - rzekła Sue - i ja też miałam właśnie wyjść. Art przytrzymał
ją za rękę. - Steven próbował skontaktować się z panią, Sue. Niech mi pani
pozwoli wyjaśnić...
- Nie. - Energicznie uwolniła rękę. - Zrobiłam, co do mnie należało, a
rachunek jest już w drodze.
- Widzę, że jest pani w złym humorze. Co ona pani nagadała? - Art był
wyraźnie zmartwiony.
- Tylko tyle, że są ze Stevenem parą. - Sue wzruszyła ramionami. - Ale mnie
to nie obchodzi. Nie interesuje mnie seksualne życie pana Worthingtona.
- Steven nie jest może najłatwiejszy we współżyciu, ale nie może przecież
pani tak po prostu... - urwał. - Przykro mi, że nie mogłem powstrzymać wczoraj
tej kobiety. Ona zawsze osiąga to, co chce.
- Tak - powiedziała Sue bezbarwnym głosem. - Zauważyłam, że bardzo silna
osobowość. - Sue położyła rękę na klamce. - Przepraszam, Art, ale naprawdę
muszę już iść.
Jechała bez celu ulicami Las Vegas walcząc z łzami cisnącymi się do oczu.
Była zła na cały świat - na Stevena i na Lucindę, na Arta, a w szczególności na
siebie. Okazała się na tyle głupia, że polubiła Stevena.
Nie chciała wracać do domu w takim stanie. Poza tym nie miała ochoty na
rozmowy. Może po śniadaniu humor jej się poprawi.
Zaparkowała pod „Pałace Station", weszła do środka i zamówiła sobie
potężne śniadanie, które wprawiłoby w podziw Stevena. Niestety, nie mogła
przełknąć ani kęsa.
Chodziła od jednego automatu do drugiego, karmiła je monetami i było jej
wszystko jedno, czy wygrywa czy przegrywa.
Wiedziała, że powinna pojechać do domu i zająć się interesami, zamiast
marnować czas na włóczęgę po mieście, ale jakoś nie mogła. Znowu jakiś facet
zrobił z niej idiotkę i to za jej przyzwoleniem.
Z budki telefonicznej zadzwoniła do sklepu. Powiedziała Joannie, że
skończyła już pracę w Imperial Tower i że musi coś jeszcze załatwić w mieście.
Potem kupiła sobie bilet do kina i zaszyła się w ciemnościach prawie pustej
widowni.
Niestety, nie mogła zupełnie skoncentrować się na akcji filmu. Cały czas
zastanawiała się, co Steven i Cindy mogą teraz robić. Bolał ją fakt, że tak łatwo
zrezygnował z randki z nią dla tej rudej zdziry. No tak, ona na pewno poszła z
nim chętnie do łóżka. Sue nie ocierała już łez spływających po policzkach.
Sama już nie wiedziała, kogo bardziej nienawidzi - siebie czy Stevena.
55
Do domu dotarła o piątej. Miała nadzieję, że Joanny już nie będzie, ale
zastała ją przy kuchennym stole, jak przeglądali listę zamówień.
- Muszę sprawdzić, co mamy w magazynie i jutro dam ci wszystko na
piśmie - powiedziała do Sue. - Mamy nowe zamówienie - sklep z kawą
McClellanda i Jeffersona. Umówiłam cię tam na jutro, na pierwszą.
Joanna wstała i pozbierała kartki rozrzucone na stole. - Aha, Sue, chyba
masz zepsuty telefon. Może to zresztą tylko kwestia źle odłożonej słuchawki.
Pan McCarthy nie mógł się do ciebie dodzwonić i w końcu zadzwonił do biura.
Bardzo mu zależało na rozmowie z tobą.
I zanim Sue zdążyła zaprotestować, Joanna nakręciła numer Arta, który
miała zanotowany na karteczce i podała słuchawkę Sue. - Pogadaj z nim, Sue,
ja już lecę. Do jutra.
- Halo, Art, dzwonił pan do mnie?
- Steven prosił mnie, żebym panią odnalazł. - Art mówił bardzo szybko,
jakby obawiał się, że Sue odłoży słuchawkę. - Zeszłej nocy próbował
dodzwonić się do pani, ale pani numer był stale zajęty. Dzisiaj rano także,
zgłosił więc uszkodzenie w centrali. Mam pani powtórzyć, że musiał polecieć
na kilka dni do Seattle i że skontaktuje się z panią zaraz po powrocie, żeby
wszystko wyjaśnić.
Seattle! - Nie myślę, żeby to było konieczne, Art. Proszę powiedzieć
Stevenowi, że nie musi mi niczego wyjaśniać.
- Steven i Lucinda... hm, ich stosunki są natury wyłącznie służbowej.
Naprawdę, niech mi pani wierzy, Sue. - Art starał się ją przekonać, jak mógł.
- To mnie nic nie obchodzi, Art. Proszę powiadomić Stevena, że nie ma
powodu, dla którego miałby się ze mną kontaktować. Za dwa miesiące zgłoszę
się do Imperial Towers, żeby zgodnie z umową skontrolować stan roślin.
Oczywiście zadzwonię wcześniej, żeby ustalić dogodny dla państwa termin.
- Dobrze, przekażę wszystko Stevenowi - powiedział Art bezradnie i
westchnął.
- Do widzenia - Sue odłożyła słuchawkę.
Następny dzień Sue spędziła na intensywnej pracy. Posłała Leonarda do
Imperial Tower z begoniami i poleceniem odebrania zapomnianej torby.
O pierwszej pojechała do sklepu z kawą, by omówić urządzenie wnętrza z
menedżerem.
Po powrocie znalazła notatkę od Joanny, żeby zadzwonić do Bilia Rodgersa.
Zrobiła to i przyjęła od Bilia zaproszenie na kolację.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]