[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Popatrzył w bok, unikając jej wzroku.
46
S
R
- Wiem o tym. Nie proszę cię, abyś całkowicie zmienił swoje życie.
- A więc czego oczekujesz, Darcy? - spytał cicho.
Zamknęła oczy. To jest cholernie dobre pytanie.
W najgłębszym zakątku swego serca pragnęła czegoś niemożliwego. Bez sensu
byłoby nawet o tym wspominać. Otworzyła oczy odwróciła się i spojrzała na niego.
Gdyby tylko mogła znalezć właściwe słowa, żeby zrozumiał, jakie to jest ważne.
- Próbowałam wszystko przemyśleć i określić, co było by najlepsze dla chłopców
- powiedziała. - Oni potrzebują ojca. Mój wybór przede wszystkim padł na ciebie. Nie
musisz się ze mną żenić, wiesz o tym. Jeśli potrafisz sobie wyobrazić, że jesteś obecny
w ich życiu... - Zakrztusiła się i przerwała. Zrobił jakiś gest w jej kierunku, ale się
odsunęła. - Jeśli uważasz, że nie możesz tego zrobić - ciągnęła pospiesznie -
chciałabym, abyś powiedział mi o tym teraz. W takim wypadku będę musiała znalezć
kogoÅ› innego.
Wyraz jego oczu zdradzał, że to go zszokowało.
- Co masz na myśli?
Wyprostowała ramiona, odzyskując siłę.
- Myślę, że wyraziłam się całkiem jasno. Muszę kogoś poślubić. Kogoś innego -
dodała wyjaśniająco.
- KogoÅ› innego? Kogo?
Pokręciła głową, czując, że z każdą chwilą robi się silniejsza.
- Och, nie wiem. Mam kilku kandydatów.
- Kevina? - spytał z lekką pogardą w głosie.
Wzruszyła ramionami.
- To jedna z możliwości. Ale właściwie myślałam o... - Zawahała się,
zastanawiając się, czy rzeczywiście chce to powiedzieć, a potem pospiesznie dodała: -
O Bercie Lensenie z księgowości.
- Bert Lensen? - Zmarszczył brwi. - Czy to ten niski, pucołowaty i łysiejący
facet?
- To bardzo miły człowiek. Nie jest żonaty. Wydaje się, że mnie lubi. Zawsze
pyta o blizniaki.
- Aha. - Pokręcił głową, przybierając sceptyczną minę. Zaczynał podejrzewać, że
Darcy go oszukuje. - No nie wiem. Po prostu nie widzÄ™ ciÄ™ z kimÅ› takim.
- Nie? - Oczy jej zabłysły. - To się jeszcze raz zastanów. Właściwie to on jest
doskonały.
- Doskonały! Chyba nie mówisz poważnie?
47
S
R
- Jak najbardziej. Nie szukam weekendowej przygody - dodała. - Szukam
statecznego, spokojnego faceta. PotrzebujÄ™ prawdziwego ojca dla moich dzieci.
Potrzebuję kogoś, na kim będę mogła się oprzeć.
- Kogoś zupełnie innego niż ja.
Wciągnęła głęboko powietrze w płuca. W jego spojrzeniu dostrzegła ból. Nie
chciała go zranić, chciała tylko, aby trochę pomyślał.
- Tego nie powiedziałam.
- Ale to miałaś na myśli. - Odwrócił się. - Według twoich kryteriów nie jestem
wystarczająco dobry na ojca własnych dzieci.
- Mitch! Nigdy tego nie powiedziałam!
- Nie musiałaś. To oczywiste - Przeczesał palcami włosy. - Do diabła -
powiedział szorstko, spoglądając na nią - może i masz rację.
Nie miała zamiaru tego komentować. Wszystko wskazywało na to, że ta
rozmowa zmierza donikąd. Lepiej byłoby ją przerwać.
- Powinniśmy już jechać - powiedziała, patrząc twardo w jego oczy.
- Oczywiście - odparł, nie odwracając wzroku.
Coś iskrzyło między nimi. Nagle powietrze zrobiło się tak duszne i gorące, że
ledwie mogła oddychać,
- Wez lornetkę, popatrzymy na krajobraz. - Sięgnęła do klamki i wysiadła.
Mitch przez chwilę patrzył, jak Darcy podchodzi do barierki. Czyste szaleństwo.
Nigdy nie czuł się tak wytrącony z równowagi. Zawsze był z siebie dumny, że potrafi
zachować dystans wobec kobiet, z którymi był związany. Zresztą żadna z nich nie
miała powodu do narzekań - nigdy nie przebywał w jednym miejscu na tyle długo, aby
stworzyć jakiś stały związek.
Ale z Darcy wszystko wymknęło się spod kontroli. Od chwili, gdy w deszczowy
paryski dzień spojrzeli sobie w oczy, coś przyciągało ich do siebie. Nigdy przedtem nie
odczuwał czegoś podobnego. A teraz, gdy zaczęła mówić o poślubieniu Berta
Lensena... W pierwszym odruchu miał ochotę zbić tego faceta na kwaśne jabłko. Myśl,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]