[ Pobierz całość w formacie PDF ]

trzymając go za nadgarstki. Jednak teraz Wampir i Książę nie
pospieszyli już Budnikowi z pomocą  ich wzajemna nienawiść okazała
się silniejsza. Sczepieni ze sobą, potoczyli się po podłodze.
Oczko cisnął nożem w Japończyka, ale ten zdążył w porę przykucnąć.
Równie łatwo uchylił się Masa przed drugim i trzecim rzutem. Walet
jednak, opróżniwszy swój podręczny arsenał, nie dał za wygraną.
Odrzucił połę długiego surduta i Sieńka zobaczył przymocowaną do
paska drewnianÄ… laseczkÄ™.
Co się w niej kryje, Skorik dobrze pamiętał  długie, cienkie ostrze,
zwane szpadą. Nie zapomniał też, jak zręcznie walet potrafi się
posługiwać tą straszną bronią.
Założywszy lewą rękę za plecy i wysunąwszy nogę do przodu. Oczko
drobnymi kroczkami ruszył przed siebie, zataczając klingą w powietrzu
migotliwe kręgi. Masa cofnął się. Nic dziwnego, z gołymi rękami!&
 Uwaga! Strzelam!  krzyknął Sieńka, ale nikt nawet się na niego
nie obejrzał.
Stał jak idiota, z nabitym rewolwerem, a wszyscy mieli go za nic,
każdy zajęty czym innym: Budnik siedział okrakiem na inżynierze,
wciąż próbując wymierzyć mu cios w twarz czołem jak stalowy taran;
Książę i Wampir wyli i popiskiwali niczym dwa oszalałe psy; Oczko
usiłował zapędzić Masę w kąt; Zmierć starała się ściągnąć policjanta z
Erasta Pietrowicza (ale gdzieżby jej starczyło sił na to, żeby ruszyć tego
byka); pułkownik nieprzytomnym wzrokiem rozglądał się wokół,
wysunąwszy przed siebie rękę z nożem sprężynowym.
 Co tak stoisz, sukinsynu?!  wychrypiał Budnik.  Widzisz
chyba, że sam sobie nie poradzę! Załatw go! Między sobą potem się
policzymy!
Podlec prystaw  i to się nazywa przedstawiciel prawa!  usłuchał i
rzucił się z nożem na leżącego. Odepchnął Zmierć i zamachnął się, ale
ona wczepiła mu się w rękę.
 Popatrzcie na mnie, dranie!  płaczliwie krzyknął Sieńka,
potrzÄ…sajÄ…c  coltem .  Zaraz strzelÄ™ i wszystkich was zasypie!
Zginiecie pod gruzami!
Sołncew przerzucił nóż do lewej ręki i na oślep pchnął nim Zmierć z
przodu, w żebra. Kobieta osunęła się na podłogę. Na jej twarzy pojawił
się wyraz zdziwienia, łuki brwi uniosły się w górę, jakby w uśmiechu
szczęścia. Ostrożnie zasłoniła rękami zranione miejsce i Sieńka ujrzał z
przerażeniem, że spomiędzy białych palców sączy się krew.
 Posuń się, do cholery!  wysapał prystaw, opadając na kolana. 
Zaraz poderżnę sukinsynowi gardło!
Sieńka poczuł nagle, że jest mu wszystko jedno. Niech Zwięta Trójca
wszystkich tu pogrzebie, skoro tak siÄ™ sprawy majÄ…. WysunÄ…Å‚ przed
siebie rękę z rewolwerem i nie celując, nacisnął spust.
Momentalnie ogłuchł od huku, nawet wystrzału naprawdę nie usłyszał.
Z lufy wyskoczył język płomienia, głowa pułkownika gwałtownie
szarpnęła się w bok, jakby wskazując kierunek, w jej ślady posłusznie
poszło ciało, zwalając się właśnie na tę stronę.
Dalej wszystko potoczyło się bardzo szybko, w dzwoniącej, strasznej
ciszy.
Sklepienie jakoś się nie zawaliło, osypało się tylko trochę tynku. Za to
Erastowi Pietrowiczowi udało się wyszarpnąć lewą rękę z żelaznego
uścisku zaskoczonego hukiem wystrzału Budnika. Tą ręką posłużył się
inżynier w następujący sposób: zacisnął ją w pięść i wymierzył
policjantowi krótki, silny cios poniżej podbródka. Ten tylko zacharczał i
obalił się na bok niczym wół w ubojni.
Sieńka odwrócił się w drugą stronę, żeby zastrzelić waleta, zanim ten
przebije swoją klingą Masę. Obeszło się jednak bez jego interwencji.
Oczko, zapędziwszy Japończyka w kąt, niczym rozciągnięta sprężyna
wyrzucił w przód rękę ze szpadą, nie zdążył jednak przygwozdzić nią
Masy do ściany, gdyż broń z brzękiem upadła na kamienną podłogę 
Japończyk skoczył w lewo i machnął ręką. Wyleciało z niej coś małego i
błyszczącego. Oczko nagle zatoczył się niby szmaciana kukła. Zrobił
gest, jakby chciał dotknąć gardła, ale ręce mu opadły, kolana się ugięły i
runął na wznak. Ponieważ upadł z głową odrzuconą do tyłu, widać było,
że w szyję wbiła mu się głęboko stalowa gwiazdka o ostrych
krawędziach. Wokół niej wzbierała z bulgotem ciemna krew. Oczko
leżał spokojnie, tylko lekko podrygując nogami.
Książę i Wampir także przestali się tarzać po podłodze. Sieńka dojrzał
po chwili, że cały tył głowy Wampira pokrywają ciemne wgniecenia 
ślady kastetu. Tuż obok leżał Książę. Wytrzeszczone oczy
znienawidzonego rywala Sieńki nieruchomo spoglądały w sufit. No
proszę  tyle razy groził innym, że przegryzie im gardło, a teraz
spotkało to jego samego. A więc Wampir napił się w końcu krwi
Księcia. Pająki pożarły się nawzajem&
O tym wszystkim dumał Sieńka, żeby odwrócić myśl od Zmierci. Bał
się nawet spojrzeć w jej stronę.
Kiedy wreszcie odważył się zerknąć tam ukradkiem, Zmierć siedziała
oparta o ścianę. Oczy miała zamknięte, twarz nieruchomą i białą. Skorik
czym prędzej znów się odwrócił.
Dzwoniąca w uszach cisza z wolna się rozpraszała. Było już słychać,
jak czka Budnikow i pochrząkuje Masa, wyszarpując z gardła waleta
swojÄ… gwiazdkÄ™  dziwo.
 Sufit jakoś się nie zawalił  drżącym głosem zwrócił się Sieńka do
inżyniera.
 A dlaczego miałby się zawalić?  wychrypiał Erast Pietrowicz,
wysuwając się spod ciężkiego cielska policjanta.  Wszystko tu jest tak
solidnie zbudowane, że postoi jeszcze z t tysiąc lat. Uff, chłop waży
chyba z osiem pudów& Co tak stoisz, Sienia! Pomóż damie wstać.
To znaczy, że pan Nameless nie widział, jak prystaw dzgnął Zmierć
nożem.
 A ten tu jeszcze się nie ocknął?  zapytał Skorik o czkającego
Budnika, nie z obawy o niego, lecz żeby odwlec ten okropny moment.
Na razie mógł udawać sam przed sobą, że Zmierć zwyczajnie siedzi
sobie pod ścianą  nie, nie martwa, tylko śpiąca albo, na przykład,
nieprzytomna.
 Nie, nie ocknął się. To był cios zwany  pazur smoka . Jest
śmiertelny.
Erast Pietrowicz wstał, podszedł do siedzącej kobiety i wyciągnął do
niej rękę.
Sieńka stłumił szloch i czekał. Inżynier zaraz krzyknie.
Tymczasem okazało się, że Zmierć wcale nie jest martwa. Nagle
otworzyła ogromne, błyszczące oczy, spojrzała do góry na Erasta
Pietrowicza i uśmiechnęła się.
 Co& Co z panią?  zapytał przestraszony. Przykucnął, oderwał jej
palce od rany i  tak jak Sieńka przewidywał  krzyknął.
 Dlaczego pani& Dlaczego?  wybełkotał, rozrywając jej suknię i
koszulę.  Wszystko przecież przewidziałem! Masa wcześniej
rozgrzebał rumowisko, siedział w zasadzce i tylko czekał na sygnał! O
Boże&  jęknął, ujrzawszy czarne cięcie pod lewą piersią.
 Ja wiem, że i beze mnie byś sobie poradził  wyszeptała Zmierć.
 JesteÅ› silny&
 Więc dlaczego, d dlaczego?  powtórzył przerywanym głosem.
 %7łebyś żył. Nie wolno ci być ze mną& Teraz jesteś wieczny, nic cię
nie zmoże. Ja, twoja Zmierć, umarłam&
I zamknęła oczy.
Erast Pietrowicz znów krzyknął, jeszcze głośniej, i Sieńka zapłakał.
Ale ona nie umarła. Nie bez powodu przedtem, zanim nazwano ją
Zmiercią, nosiła przydomek  %7ływa . Nie nadaje się takich imion ot tak
sobie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl