[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czas w wannie, chyba si troch przerazi a.
- Zimno ci? - szydzi a. Kr ci em g ow , co mia o oznacza , e jestem przemarzni ty do szpiku ko ci. - Niech rozkoszny synalek bierze dup w troki i
zagrzeje si w eczku tatusia.
Wygramoli em si z wanny, za em bielizn i wpe em do ka Ojca, mocz c ca po ciel. Matka nie wiedzie czemu postanowi a, e niezale nie
od obecno ci czy nieobecno ci Ojca mam sypia w najwi kszej sypialni. Ona spa a razem z bra mi w sypialni na górze. By o mi w ciwie wszystko
jedno, wa ne, e nie musia em ju spa na starej, wojskowej pryczy w piwnicy. Tej nocy Ojciec wróci , ale zanim zd em cokolwiek powiedzie ,
zapad em w sen.
Bo e Narodzenie oznacza o kompletny do ek. Dwutygodniowe ferie by y nie do zniesienia, wyczekiwa em powrotu do szko y. W prezencie dosta em
par wrotek. Bardzo si zdziwi em, e co w ogóle dla mnie jest, ale wkrótce okaza o si , e nie jest to tak naprawd prezent gwiazdkowy. Matka u a
wrotek, by zada mi kolejne tortury i pozby si mnie z domu. W weekendy kaza a mi je dzi na wrotkach po ulicach, gdy wszystkie dzieci siedzia y z
powodu zimna w domach. Je dzi em po okolicy nawet bez kurtki. Tony, jeden z naszych s siadów, widzia mnie par razy po po udniu, gdy zabiera
spod drzwi gazet . U miecha si do mnie yczliwie, po czym zmyka w ciep o domowego zacisza. Chc c si jak najskuteczniej rozgrza je dzi em
mo liwie najszybciej. Widzia em, jak nad niektórymi domami unosi si dym. Marzy em o wej ciu do takiego domu, i znalezieniu si w pokoju przed
kominkiem. Matka zmusza a mnie do wielogodzinnej jazdy na wrotkach. Do domu wo a mnie tylko wtedy, gdy czeka a na mnie jaka praca.
W marcu tego roku podczas ferii wielkanocnych Matka pojecha a do szpitala rodzi . Gdy Ojciec j odwozi , prosi em Boga, eby
59
nie by a to adna ci a urojona. Tak strasznie pragn em, eby wynios a si z domu. Wiedzia em, e wtedy Ojciec da mi je . Unikn bym w takich
okoliczno ciach bicia.
Podczas pobytu Matki w szpitalu Ojciec pozwala bawi mi si z bra mi. Zaakceptowali mnie w mgnieniu oka. Bawili my si w "Star Trek" i Stan
powierzy mi zaszczytn rol kapitana Kirka. W pierwszy dzie na obiad by y kanapki, które mog em sobie dobiera . Gdy Ojciec pojecha do Matki do
szpitala, poszli my we czterech bawi si do s siadki z naprzeciwka, Shirley. Traktowa a nas bardzo dobrze, jak swoje w asne dzieci. Urz dza a na
przyk ad gr w ping-ponga, albo po prostu puszcza a na dwór. Przypomina a mi troch Mam za starych, dobrych czasów.
Po paru dniach Matka wróci a i pokaza a rodzinie nowego braciszka Kevina. Po kilku tygodniach nasze ycie wróci o do normy. Ojca przewa nie nie
by o, ja za sta em si na powrót koz em ofiarnym, na którym Matka m ci a si za wszelkie swoje niepowodzenia.
Matka rzadko utrzymywa a kontakty z s siadami i jej za z Shirley by a czym nienormalnym. Codziennie sk ada y sobie wizyty. W obecno ci
Shirley Matka odgrywa a rol kochaj cej i troskliwej - tak samo jak w dniu, w którym go ci a skautów. Po paru miesi cach Shirley zapyta a j , dlaczego
nie pozwala Davidowi bawi si z innymi dzie mi. Dziwi a si te , czemu na Davida spadaj tak cz ste kary. Matka mia a na poczekaniu ró ne
wymówki. David albo by przezi biony, albo pisa wypracowanie domowe. Koniec ko ców wyzna a Shirley, e David jest niedobry i nale y go trzyma
bardzo, bardzo krótko.
Z czasem w ich stosunki wkrad o si pewne napi cie. Pewnego dnia Matka bez wyra nego powodu przerwa a t znajomo . Synowi Shirley nie
wolno by o bawi si z moimi bra mi, a Matka gania a po domu, na ca y g os wyzywaj c s siadk od suk. Mimo e i tak nie by o mi wolno bawi si z
innymi, czu em si bezpieczniej, dopóki trwa a ta przyja .
W pewn niedziel pod koniec letnich wakacji Matka wesz a do sypialni, gdzie siedzia em na r kach w pozycji je ca wojennego. Kaza a mi usi na
samym rogu ka, po czym przyzna a si , e ma ju do takiego sposobu ycia. By o jej przykro i chcia a mi wynagrodzi ca y utracony czas.
miechn em si od ucha do ucha, pad em jej w ramiona i mocno obj em. Gdy g adzi a mnie po w osach, zacz em p aka . Ona te si rozp aka a i
ju czu em si tak, jakby nadszed koniec ci kich czasów. Zajrza em jej prosto w oczy. Musia em si upewni . Musia em us ysze , jak to powtarza.
60
- I to ju naprawd koniec? - zapyta em nie mia o. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl