[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dania na łóżku pacjenta, Jess uÅ‚ożyÅ‚a siÄ™ koÅ‚o córki i ob­
jęła jÄ… ramieniem. Niestety, tak jak Stephen i pielÄ™gniar­
ka, miała na ustach specjalną maseczkę, nie mogła więc
pocałować Annie w policzek.
DAR %7Å‚YCIA 97
- To boli, mamusiu - poskarżyła się dziewczynka. -
Chcę wrócić do domu. Do Anglii i Herkiego. Dlaczego
muszę tu leżeć z igłą w ręku?
Jess instynktownie czuÅ‚a, że musi udzielić córce po­
ważnej i wyczerpującej odpowiedzi.
- Wiem, że boli, myszko. I bardzo bym chciała ci
tego zaoszczędzić. Gdybym mogła, sama odbyłabym za
ciebie tę paskudną kurację. Ale nie ma tego złego, co
by na dobre nie wyszło. Za kilka dni poczujesz się dużo
lepiej, a za kolejne kilka będziesz mogła opuścić szpital.
W tym czasie wszyscy będziemy szukać dla ciebie tego
magicznego lekarstwa, o którym ci mówiłam, po którym
już nigdy więcej nie będziesz słaba i zmęczona.
Annie popatrzyła na matkę ze sceptyczną miną.
- Tęsknię za Herkiem - powtórzyła. - Przy nim na
pewno też bym się poczuła lepiej.
Za Herkiem? Stephen ciekaw był, któż to taki. Czy
Jess darzy Herkiego taką samą sympatią co jej córka?
Na razie nie miał czasu o to pytać; czekali na niego inni
pacjenci.
- No, kwiatuszku, głowa do góry - rzekł do Annie,
palcem w gumowej rękawicy unosząc jej brodę. - Zajrzę
do ciebie za kilka godzin. I wiesz, co ci powiem? Tam,
skąd przybył ten kowboj z Indianinem, jest więcej takich
kowbojów i Indian. Nie zdziwiłbym się, gdyby któregoś
dnia kolejni kowboje postanowili cię odwiedzić.
W miarę upływu poranka dziewczynkę ogarniały coraz
wiÄ™ksze mdÅ‚oÅ›ci. PodtrzymujÄ…c miskÄ™ i przecierajÄ…c cór­
ce twarz mokrą ściereczką, Jess martwiła się, czy Annie
nie grozi odwodnienie. Tym bardziej że biedne dziecko
98 SUZANNE CAREY
było tak umęczone, że nie miało ochoty nawet na pół
szklanki wody. Zgodnie z obietnicą, Stephen wpadł około
dwunastej, a drugi raz koło piątej po południu; niestety,
za każdym razem mógł zostać dosłownie kilka minut.
Wkrótce po jego wyjÅ›ciu Annie wreszcie przestaÅ‚a wy­
miotować i zasnęła. Jess, zdrÄ™twiaÅ‚a od siedzenia na łóż­
ku, wstała, przeciągnęła się i podeszła do okna, aby choć
chwilę popatrzeć w niebo. Kiedy tam stała, z budynku
wyłonił się Stephen ubrany w spodnie i marynarkę, bez
szpitalnego fartucha, i wsiadÅ‚ do srebrzystoszarego ka­
brioletu, w którym czekaÅ‚a szczupÅ‚a kobieta o siÄ™gajÄ…­
cych do ramion włosach w kolorze pszenicy. Jess poczuła
lekkie ukÅ‚ucie zazdroÅ›ci, kiedy Stephen z kobietÄ… uÅ›cis­
nęli się na powitanie. Po chwili mały sportowy samochód,
zaparkowany nielegalnie przed samym wejÅ›ciem do szpi­
tala, odjechał z piskiem opon.
Miała wrażenie, jakby opuścił ją bliski przyjaciel. Hm,
nie powinna była wierzyć salowej, która twierdziła, że
doktor Hunter z nikim siÄ™ nie spotyka. Może sam rze­
czywiście nie szukał towarzystwa, co nie znaczyło, że
kobiety nie zabiegaÅ‚y o jego wzglÄ™dy. ZrobiÅ‚o siÄ™ jej gÅ‚u­
pio, kiedy przypomniała sobie, jak dziś rano wtuliła twarz
w jego fartuch. Ze wstydu najchętniej zapadłaby się pod
ziemiÄ™.
Drugi raz na pewno nie powtórzy tego bÅ‚Ä™du. UsiadÅ‚­
szy w fotelu przy łóżku córki, uzmysłowiła sobie, że jest
mnóstwo matek samotnie wychowujących chore dzieci.
Jeżeli wszystkie, widząc uprzejmość i troskę w oczach
przystojnego lekarza, zaczynają darzyć go uczuciem...
Oprzytomniej, Jess! - zganiła się w duchu. Nie bujaj
DAR %7Å‚YCIA 99
w obÅ‚okach. Ty i Annie jesteÅ›cie same na Å›wiecie i to­
czycie zaciętą walkę o jej życie. Nawet jeśli tę walkę
wygracie, istnieje mała szansa, aby stan liczebny waszej
rodziny się powiększył. Więc nie rozpraszaj się, nie myśl
o miłości.
Przez caÅ‚Ä… drogÄ™ do pobliskiej restauracji Stephen czy­
nił sobie wyrzuty. Po jakie licho umówił się na kolację
z dawnÄ… przyjaciółkÄ… swej byÅ‚ej żony, kobietÄ…, która nie­
dawno się rozwiodła? Kiedy ni stąd, ni zowąd zadzwoniła
do niego, żeby opowiedzieć mu o rozstaniu z mężem
i poskarżyć siÄ™, jak bardzo doskwiera jej samotność, sta­
rał się ją pocieszyć. Wówczas ona spytała, czy nie dałby
się zaprosić na kolację. Próbował się wykręcić, tłumaczył,
jaki jest zapracowany, ale nie chciała przyjąć odmowy
do wiadomości. Czy naprawdę ani jednego wieczoru nie
miał wolnego?
NastawiÅ‚ siÄ™ psychicznie na to, że siÄ™ straszliwie wy­
nudzi. O ile pamiÄ™taÅ‚, Gloria miaÅ‚a kilka ulubionych te­
matów: wyniki turniejów golfowych, gra w brydża, uko­
chany pudel Muppet, zakupy oraz plotki o ludziach
z kręgów towarzyskich Brendy.
Pamięć go nie myliÅ‚a. OdkÄ…d widzieli siÄ™ po raz ostat­
ni, Gloria wÅ‚aÅ›ciwie wcale siÄ™ nie zmieniÅ‚a. Przez pierw­
szÄ… godzinÄ™, kiedy jedli saÅ‚atkÄ™ oraz makaron z suszo­
nymi pomidorami, Stephen od czasu do czasu kiwaÅ‚ gÅ‚o­
wą, uśmiechał się i od niechcenia zadawał jakieś pytanie.
Podejrzewał, że Gloria ostrzy sobie na niego zęby.
Nie mógł się doczekać, kiedy kolacja dobiegnie końca.
Przed powrotem do domu chciał jeszcze na moment zaj-
SUZANNE CAREY
100
rzec do Jessiki i Annie. Przejmował się ich losem nie
tylko jako lekarz; po prostu obie wiele dla niego znaczyły.
Po dłużącej się rozmowie o niczym, po kawie, deserze
i kilku wzmiankach o tym, że jutro od samego rana czeka
go bardzo pracowity dzień, Gloria wreszcie oznajmiła,
że pewnie powinna go odwiezć do szpitala.
- Chyba że wolałbyś do mnie... - Speszyła się na
widok zaskoczenia, jakie odmalowało się na jego twarzy.
NastaÅ‚a krÄ™pujÄ…ca cisza, którÄ… Stephen przerwaÅ‚, uda­
jąc, że nie słyszał propozycji.
- JesteÅ› cudowna, naprawdÄ™. Nie każda kobieta po­
trafiłaby zrozumieć, jak zajętymi ludzmi bywają lekarze.
Nieco pózniej Gloria zatrzymaÅ‚a kabriolet przed wej­
ściem do szpitala. Na pożegnanie Stephen cmoknął ją
w policzek, następnie podziękował za miłe towarzystwo
i wspaniaÅ‚Ä… kolacjÄ™. Zanim jeszcze tylne Å›wiatÅ‚a samo­
chodu zniknęły z podjazdu, energicznym krokiem ma­
szerował ku windzie. Po wieczorze z Glorią tym bardziej
tęskno mu było do Jess.
W pokoju lekarskim wÅ‚ożyÅ‚ poÅ›piesznie fartuch, na­
sunął maseczkę na usta i nos, wciągnął rękawiczki, po
czym skierowaÅ‚ siÄ™ do pokoju Annie. Podczas jego dwu­
godzinnej nieobecności na dworze zapadł zmierzch. Jess
nie zapaliła lampki; półmrok działał na nią kojąco.
W Å›wietle wpadajÄ…cym przez okienko pod sufitem Ste­
phen widział, że Annie śpi - może niezbyt głęboko, ale
przynajmniej spokojnie.
Jessica, nieświadoma tego, że przez cały wieczór była
porównywana z rozwiedzionÄ… przyjaciółkÄ… Brendy, sie­
działa na fotelu przy łóżku córki i na zmianę to zasta-
DAR %7Å‚YCIA 101
nawiała się nad swą samotną przyszłością, to martwiła,
co będzie, jeśli po przebadaniu całej rodziny okaże się,
że wciąż nie ma odpowiedniego dawcy.
Na widok Stephena poderwała się na nogi.
- Jak Annie? - spytał szeptem, spoglądając na nią
przyjaznie.
Nie zamierzała dać się nabrać. Kilka godzin temu
z okna czwartego piÄ™tra zaobserwowaÅ‚a czuÅ‚Ä… scenÄ™ po­
witania między Stephenem a jego przyjaciółką. To jej
wystarczyło. Zrozumiała, że nie powinna liczyć na nic [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl