[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uniesiona, ale baletnica przestała się już kręcić. Na dnie kasetki leżał
błyszczący pieniążek. Ciekawe, skąd się tu wziął?
Pocałował córeczkę w czoło, cicho odstawił pudełko na toaletkę i
wyszedł z pokoju. Córka nieustannie go zaskakiwała. Z jednej strony
rozbrykana i uparta, ale przy tym wrażliwa i czuła. Czasami mądra,
czasami głuptasek, lecz zawsze najsłodsza na świecie.
Jego myśli przestały krążyć wokół córki i nagle zaprag-
nął zobaczyć Roxanne. Intrygowała go sprawa spontanicznego
pocałunku. Musiał natychmiast ją znalezć.
Pokój gościnny, który zajęła, był pusty. Jack skierował się więc na patio.
Odnalazł Roxanne przy fontannie.
- Mogę się przyłączyć? - zawołał.
Odwróciła się zaskoczona. Najwyrazniej wyrwał ją z głębokiego
zamyślenia.
- O, Jack.
- Pozwolisz, że włączę światło?
- Oczywiście.
Po chwili pod wodą rozbłysły lampy. Urządzenie zostało zaprojektowane
przez jednego z przyjaciół Nicole i trzeba przyznać, że pomysł był
znakomity. Rozgwieżdżone niebo i rozproszone w wodzie światła
tworzyły niemal bajkowy obraz.
- Zaglądałeś do Grace? - spytała, gdy się zbliżył.
- Z nią wszystko w porządku, natomiast Carl może za chwilę potrzebować
pomocy.
- To cudowne, że tak się przejmuje rolą męża i przyszłego ojca.
- Przestałaś się zachwycać niezależnymi kobietami?
- Teraz mówimy o małżeństwie.
- Rozumiem. Kiedy para otrzyma urzędowy świstek, to mężczyzna może
już rządzić kobietą?
- Raczej mogą rządzić sobą nawzajem. Nie zgadzasz się?
- Nie mam zielonego pojęcia.
- Przecież byłeś żonaty - powiedziała cicho, siadając na kamiennej
obudowie fontanny. Zapatrzyła się w wodę, jakby celowo unikając jego
wzroku.
- Ale teraz jestem rozwiedziony - powiedział wreszcie.
- Chyba nie najlepszy ze mnie doradca w sprawach małżeńskich. Zresztą,
dopiero co mówiłaś, że nie zamierzasz wyjść za mąż.
Podniosła wzrok.
- Nie powiedziałam nic takiego.
- Może po prostu zwracałaś mi delikatnie uwagę, żebym nie wtrącał się w
twoje sprawy.
- Przede wszystkim, żebyś niczego z góry nie zakładał
- dodała cicho.
Przez krótki moment zastanawiał się, jakby Roxanne Sal-yer
zareagowała, gdyby ją objął i pocałował. Już chciał o to spytać, ale
odezwała się pierwsza.
- Czy z każdą ciążą wiąże się tyle problemów?
- Chodzi ci o Nancy? - zapytał, siadając obok. - Skądże znowu. Zwykle są
tak nieskomplikowane, że aż nudne.
- A Grace?
- U niej dmuchamy na zimne ze względu na zeszłoroczne poronienie.
Poleży tydzień lub dwa i wszystko wróci do normy.
- Jak sobie poradzisz tyle czasu bez pomocy? I kto zaopiekuje siÄ™ Ginny?
- Jeszcze nie wiem - westchnął ciężko. - Pewno Sal. Chociaż opieka nad
Ginny byłaby dla niej zbyt męcząca. Raczej ją poproszę, żeby zajęła się
Grace, a do Ginny znajdę kogoś w mieście. No i muszę poszukać
kucharki.
- Ja mogłabym gotować - odezwała się Roxanne, podnosząc oczy.
- Ty? Gotować?
- Czemu nie? To znaczy, mogę się przecież nauczyć.
Na chwilę zaniemówił. Nerwowo zastanawiał się, jak w logiczny, a
zarazem uprzejmy sposób odmówić. Za żadne skarby nie chciał, żeby
wypytywała Sal.
- Masz pracÄ™ w Seattle - mruknÄ…Å‚.
- Wzięłam dwa tygodnie urlopu - wyjaśniła. - Mogłabym chociaż w
części odwdzięczyć się za twoją gościnność.
- No nie, Roxanne. Tak nie można. Nie masz się za co odwdzięczać. A
poza tym szukasz przecież Dolly Aames i będziesz zajęta.
- Dobrze wiesz, że jedyną wskazówkę mogę uzyskać od Sal.
Widżiał, że nabiera tchu, więc zebrał siły, żeby z mocą odeprzeć jej
kolejny argument.
- Powiedz, co mam zrobić, żebyś pozwolił mi zostać, zaopiekować się
Ginny, pomóc w rozgłośni, a przy okazji możliwie delikatnie wypytać
Sal?
- O rany! - roześmiał się. - I ty mówisz, że ja rozstawiam ludzi po kątach.
Wszystko byłoby świetnie, gdyby nie Sal.
- Zapewniam cię, że jej nie skrzywdzę.
W gruncie rzeczy oferowała znacznie więcej, niż żądała. Chętnie
przystałby na jej propozycję, jednak musiał przede wszystkim myśleć o
Sal. Rozumiał, co Roxanne czuje do swojej babci, bo takim samym
uczuciem on darzył Sal.
- Sal dość już wycierpiała - powiedział.
- Jak to?
Potrząsnął głową, zły na siebie. Nie powinien był tego mówić. Zaczął
[ Pobierz całość w formacie PDF ]