[ Pobierz całość w formacie PDF ]

numer 19, jak porusza nogami, kopie i wkopuje się w podłoże, jak wyciąga kij i wska-
zuje nim pitchera. Jego zęby i jego oczy, małe białe plamy w jego poczerwieniałej twa-
rzy. Właściwy typ, można było tak powiedzieć. Trzy uderzenia. Nie trafił ani razu i po
każdej próbie mówił coś do sędziego. Tony Hastings usiłował dostrzec wyraz jego twa-
rzy. Tamten powrócił na ławkę, krzycząc do kogoś na widowni. Stał przez chwilę z ki-
jem w ręku. Jego słowa wybiły się w nagłej ciszy:  Pierdol się, dupku .
Spoza ogrodzenia Tony Hastings przyglądał się jego profilowi, kiedy zasiadł na
ławce i pociągnął łyk wody. Zdjął czapkę i położył dłonie na głowie. Wysokie czoło, łysa
przednia część głowy.
122
 To chyba on  powiedział Tony.
 Jest pan pewien?
 Wolałbym przyjrzeć się lepiej.
 Poczekajmy.
Gra się skończyła. Tłum się rozluznił. Fani przemieszali się z graczami i zaczęli się
rozchodzić. Tony Hastings podążył za Bobbym Andesem do grupki ludzi zgromadzonej
wokół drużyny Chevroleta. Bobby Andes miał w ręku piłkę. Podszedł do pitchera.
 Panie Kazminski, czy nie zechciałby pan podpisać się na tej piłce? To dla mo-
jego syna.
Kazminski, wysoki, młody, zaskoczony zaśmiał się i powiedział:
 Jasne, z przyjemnością.
Tony Hastings spojrzał na Raya, stojącego w pobliżu. Był sam. Patrzył na drogę.
Rękawica wisiała na jego boku, czapkę trzymał w ręku. %7łuł. Jego jabłko Adama poru-
szało się z góry na dół. Wyglądał, jakby nie wiedział, co ze sobą zrobić. Stał tak przez
dłuższy czas, podczas gdy Tony przyglądał się mu. Odwrócił się. Tony spojrzał mu pro-
sto w twarz. Ich oczy spotkały się przez moment. Dla Tony ego szok, ale Ray niczego
sobie nie przypomniał. Rzucił okiem na grupkę wokół Kazminskiego, splunął na ziemię
i odwrócił się. Poszedł wolno w kierunku drogi.
 No i?
 To on  stwierdził Tony Hastings.
SIEDEM
Podekscytowana zbliżeniem się do Raya, Susan zapomniała niemal o swej ostroż-
ności, kiedy to Tony dyskutował z Francescą o karze śmierci. W kwestii zemsty odpo-
wiedz Susan jest prosta:  Zabiję każdego, kto skrzywdzi moje dzieci. Możecie mnie wsa-
dzić do więzienia . Tropienie Raya jest dokładnie tym, czego chce, emocjonuje ją to. Ma
nadzieję, że nie jest wrabiana z jakąś ideologię, której nie aprobuje.
ZWIERZTA NOCY 18
Obserwowali Raya Marcusa wsiadającego w pewnej odległości poza trzecią bazą do
brudnego, zielonego, piętnastoletniego pontiaca.
 Zobaczymy, dokąd jedzie  orzekł Bobby Andes.
Usiedli w samochodzie Tony ego, zaparkowanym nie opodal.
 Ja poprowadzę  zdecydował Andes. W miejscu, gdzie skręcili na główną drogę,
był mały tłok. Samochód Raya zatrzymał się przed nimi. Pojechali za nim do Hacksport,
123
mając przed sobą jeszcze dwa auta. Czekali, podczas gdy on zaparkował przed sklepem
i wyszedł z niego z pakunkiem. Patrzyli, nie ruszając się z miejsca, jak przejeżdża dwie
przecznice i skręca w prawo.
 Wraca do domu  powiedział Bobby Andes.  Jedziemy.
Zbliżyli się do miejsca, w którym zostawił swój wóz, przy hydrancie na wąskiej jed-
nokierunkowej ulicy, na całej długości obstawionej samochodami. Numer 19 szedł lewą
stroną, po chodniku, trzymając pakunek i rękawicę baseballową. Cała ulica zabudo-
wana była małymi dwurodzinnymi domami. Andes podjechał obok Raya. Między nimi
stały zaparkowane auta. Wychylił się przez okno.
 Hej, Ray.
Ray spojrzał na niego.
 DokÄ…d idziesz?
Zatrzymał się, dalej nic nie mówiąc.
 Co robisz?
Stał tak za dzielącym ich samochodem, gapiąc się.
 Chodz no tutaj, chcę z tobą pogadać.
 O czym?
 Chcę ci zadać kilka pytań.
 Spadaj.  Odwrócił się i szedł dalej.
 Hej, spójrz no tu na mnie. Nie zmuszaj mnie, żebym wyszedł i ci sypnął.
Tamten znów się zatrzymał.
 Kim ty, do diabła, jesteś?
Bobby Andes uniósł do góry plastykowy sztywnik z kawałkiem papieru. Drugą rękę
miał w kieszeni marynarki. Z pewnej odległości Ray zezował na dokument. Rozejrzał
się. Przestąpił z nogi na nogę.
 Co to jest?
 Chodz i zobacz.
Podszedł. Powoli, między samochodami, do okna. Schylił się, rzucił okiem. Spojrzał
znów na Bobby ego Andesa w okularach przeciwsłonecznych, na jego uśmiech spod ka-
pelusza. Tony Hastings przyglądał się Rayowi z bliska, z bliższej odległości niż kiedy-
kolwiek.
 O co chodzi?
 Kilka pytań. To wszystko. Siadaj z tyłu.
 Po co? Niczego nie zrobiłem.
 Nie powiedziałem, że coś zrobiłeś.
 Niech mnie pan zapyta tutaj  podsunÄ…Å‚ Ray.
 W samochodzie. Dobra?
 Dobra, dobra.
124
Wzruszył ramionami, ustępując Bobby emu Andesowi, i otworzył tylne drzwi sa-
mochodu Tony ego. Bobby Andes wysiadł i usadowił się z tyłu obok niego.
 Jedziemy  powiedział do Tony ego.
Z tylnego siedzenia mówił Tony emu, gdzie ma jechać. Dojechali do końca ulicy.
 Gdzie mieszkasz, Ray?  spytał.
 Tam  odparł Ray, patrząc na mały, biały dom. Z dwojgiem drzwi i dwoma
skrzynkami na listy na frontonie. Wykręcił swą długą szyję, żeby spojrzeć, kiedy go mi-
jali. Nagle Tony emu zrobiło się za niego przykro.
 Kilka pytań powinno nam pomóc  uznał Andes.  W prawo, Tony.
Przejechali dwie czy trzy przecznice w Hacksport i wyjechali na główną drogę
w dolinie, gdzie drogowskaz pokazywał do Topping 10, do Bear Valley 25 i do Grant
Center 40.
 Sam mieszkasz, Ray?
 A po co to panu?
 Nieważne.
 Nie mieszkam sam.
 Wiem, że nie. Mieszkasz z kobietą.
 Więc co się pan pyta?
 Jesteś żonaty?
 To moja sprawa.
Bobby Andes zaśmiał się. Tony, prowadząc nie mógł dostrzec twarzy Raya. Zdawał
sobie sprawę z wielkiego, białego kostiumu baseballowego na tylnym siedzeniu, ale
wszystko, co mógł ujrzeć w lusterku, to jego czapkę. Poczuł okropną odpowiedzialność:
 Ten człowiek, zmiennik prawoskrzydłowego, złapany i torturowany z mojego powo-
du...
 Chcę pogadać z tobą dlatego, że mamy w Grant Center twojego kumpla i może
mógłbyś nam z nim pomóc.
Ray nie powiedział ani słowa.
 Nazywa się Lou Bates. Jest w areszcie. Pewnie słyszałeś? Właściwie to dwóch
kumpli, tylko że jeden nie żyje. Steve Adams, znasz go, nie?
 Nigdy o żadnym nie słyszałem.
 To zabawne  odparł Bobby Andes.  Na pewno nie słyszałeś o Lou Batesie?
 Nie znam nikogo o tym nazwisku.
 Może znasz go pod innym nazwiskiem. Pomyśl. Ale przynajmniej słyszałeś za co
siedzi...
 Nie, za co?
 Słyszałeś o napadzie na supermarket w Bear Valley Mall? Musiałeś słyszeć, za-
bito tam faceta.
125
 Dlaczego mnie pan pyta? Niczego nie słyszałem.
 Przyznam, że to trochę dziwne. Jest parę osób, które mówią, że ty i tych dwóch
byliście dobrymi przyjaciółmi.
 Jakich parę osób?
 Parę osób. Znasz miejsce w Topping zwane  U Hermana ?
Długa pauza, zanim Ray odpowiedział.
 Tak. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl