[ Pobierz całość w formacie PDF ]

piersi, brzucha.
- Co za Szkoda - powiedział cicho - że niedługo
muszę iść na spotkanie z ministrem.
Z powrotem usiadł na kanapie, przed ekranem
z notowaniami giełdowymi. Ale jeszcze raz na nią
spojrzał.
- Kup na dzisiejszy wieczór coś interesującego.
Wybiegła z salonu i schroniła się w swoim pokoju.
ROZDZIAA DZIEWITY
Samochód jechał długim, krętym podjazdem. Po
obu stronach pochodnie oświetlały drogę prowadzącą
do ogromnego domu, poÅ‚ożonego wÅ›ród wypielÄ™g­
nowanych trawników na ekskluzywnej Tanglin Road.
W środku, przez hektary okiennych szyb, widać było
tłumy już przybyłych gości.
WysiadajÄ…c z klimatyzowanej limuzyny, Portia
poczuła, jak uderza w nią tropikalny żar. Pod jej
butami na wysokich obcasach skrzypiał żwir ścieżki,
lekko uniosła rąbek długiej spódnicy. Obok niej szedł
Diego Saez, bardzo elegancki w smokingu.
Przez caÅ‚y czas przyjÄ™cia miaÅ‚a wrażenie, że cho­
dzi we mgle. Zapewne przedstawiono jÄ… co najmniej
stu osobom, ale nikogo nie zapamiętała. Zresztą nikt
nie zwracał na nią uwagi. Ludzie chcieli rozmawiać
z Diegiem Saezem. Była za to głęboko wdzięczna
losowi.
Rutyna pozwoliÅ‚a jej odpowiednio siÄ™ zachowy­
wać. Uprzejmie gawÄ™dziÅ‚a, chwaliÅ‚a osiÄ…gniÄ™cia Sin­
gapuru, trochę rozmawiała na temat opery i sztuki,
małymi łyczkami popijała szampana. Ale z każdą
sekundą napięcie wewnątrz niej narastało. Cały czas
byÅ‚a Å›wiadoma obecnoÅ›ci tego mrocznego mężczyz­
ny obok siebie.
94 JULIA JAMES
I bała się chwili, gdy zabierze ją z powrotem do
hotelu.
Nie, nie myśl o tym, powtarzała sobie. Nie myśl
o niczym.
Diego sÅ‚uchaÅ‚ obojÄ™tnie wywodów prezesa jed­
nego z singapurskich towarzystw okrętowych. Zresztą
z takÄ… samÄ… obojÄ™tnoÅ›ciÄ… sÅ‚uchaÅ‚ też wszystkich in­
nych, którzy chcieli z nim porozmawiać.
Interesowało go tylko jedno: chciał zabrać Portię
Lanchester z powrotem do hotelu.
Miała na sobie długą ciemnoniebieską suknię
o klasycznym kroju. Czy zrobiÅ‚a to celowo? - za­
stanawiał się. Czy celowo wybrała ten sam kolor,
w którym widział ją po raz pierwszy? Uczesała się też
tak samo: splotła włosy we francuski warkocz, co
odsłaniało jej twarz i linię szyi. Suknia była bez
rękawów, i teraz przy każdym ruchu jego własne
rękawy ocierały się o jej nagą rękę.
Czuł jej napięcie za każdym razem, gdy tak się
działo.
Spojrzał na nią. Twarz miała nieruchomą, usta
zaciśnięte, skórę bladą jak popiół.
Wokół szyi lśnił brylantowy naszyjnik, który dla
niej wypożyczył. Przyjęła go obojętnie, bez żadnego
komentarza. Tylko nagłe stężenie jej ciała, gdy zapinał
naszyjnik, wyjawiło mu, jakie uczucia w niej budzi.
Znów poczuł złość. Dlaczego, do diabła, Portia
Lanchester reaguje na niego z taką odrazą? Przecież
z własnej woli mu się sprzedała. A on zapłacił i teraz
zamierza dostać wszystko, co mu się należy.
LATYNOSKI KOCHANEK
95
A to oznacza także chętną kobietę w jego łóżku.
Poruszył się niespokojnie. Myślenie właśnie teraz
o wziÄ™ciu Portii Lanchester do łóżka nie jest najlep­
szym pomysłem. Minęło już prawie czterdzieści
osiem godzin, odkąd miał ją po raz pierwszy, i jego
apetyt narastał. Chciał ją mieć teraz, natychmiast!
Z ledwo powstrzymywaną frustracją wrócił do roz-
mowy o żegludze.
Obok niego Portia stała sztywna jak kawałek
drewna. Z twarzą obojętną, jakby włożyła maskę,
popijała szampana.
W drodze powrotnej do hotelu Portia wcisnęła
się w kąt kanapy i wyglądała przez przydymione
okno. WiedziaÅ‚a, że wypiÅ‚a za dużo szampana. Bu­
rzył jej się w żyłach, działał na podrażnione nerwy
jak izolujÄ…cy koc.
Ale potrzebowaÅ‚a tego. PotrzebowaÅ‚a czegoÅ›, cze­
gokolwiek, by w ogóle móc funkcjonować.
Czegoś, co by ją chroniło przed gehenną, która ją
czekała.
Diego Saez znów będzie chciał wziąć ją do łóżka.
A gdy to zrobi, jej ciało znów zapłonie ogniem, który
on w niej wzniecał. Nie potrafi tego powstrzymać.
Jak zniesie tÄ™ torturÄ™?
Ale musi jÄ… znieść. I to byÅ‚o najgorsze ze wszyst­
kiego.
Nie myśl! Po prostu nie myśl! - nakazała sobie.
Otoczona kokonem alkoholowego oszołomienia,
weszła do apartamentu i zatrzymała się. Co on chce,
by teraz zrobiła? Poszła do sypialni? Jego sypialni?
96 JULIA JAMES
Stała, czekając na instrukcje, a pokój wirował
wokół niej.
- Portia?
Głos Diega doleciał ją z bardzo daleka. Odwróciła
się, pokój zaczął wirować jeszcze szybciej.
- Ile wypiłaś?
Spojrzała na niego. Jest taki wysoki, pomyślała,
a te patrzące na nią oczy powodują, że czuje się słaba
i bezwolna. Smokingowa marynarka opinajÄ…ca jego
szerokie ramiona, biel gorsu koszuli na muskularnej
piersi...
Pragnęła położyć na niej ręce, poczuć twarde
mięśnie, przywrzeć do niego.
Patrzyła na niego tak, jakby piła go wzrokiem.
To byÅ‚o pożądanie. Uczucie, którego nigdy jesz­
cze nie doznała.
Aż do czasu, gdy spotkała Diega Saeza.
Powoli, lekko się chwiejąc, podeszła do niego.
Cała jej istota koncentrowała się na nim. Na całym
świecie nie istniało nic prócz niego.
Stał nieruchomy jak skała. Twarz miał kamienną.
Tylko na policzku pulsował mu nerw.
W jej żyłach pienił się szampan. Ile wypiła?
Uśmiechnęła się powolnym, zmysłowym uśmiechem.
- Wystarczająco - szepnęła. Zarzuciła mu ręce na
szyję i przyciągnęła jego usta do swoich.
Przez jedną, krótką chwilę opierał się, walczył
o zachowanie kontroli nad sobÄ….
Ale gdy poczuł miękkość jej warg, był zgubiony.
- Dziś musisz sama znalezć sobie jakieś zajęcie
LATYNOSKI KOCHANEK 97
- oświadczył Diego rano. - Mam spotkania aż do
wieczora. Co będziesz robić? Pójdziesz sobie coś
jeszcze kupić?
- Może - odparła obojętnie.
Miała swoją zbroję, która utrzymywała cały świat
na dystans, a ją chroniła w mglistym kokonie.
Jedli śniadanie przy stoliku ustawionym koło okna.
Portia zadowoliÅ‚a siÄ™ plasterkiem papai, Diego zamó­
wił jajka po benedyktyńsku. Wyglądało na to, że ma
zdrowy apetyt.
Ale też był postawnym mężczyzną. Wysokim,
dobre zbudowanym. Musi się dobrze odżywiać.
Nie myśl o jego ciele, nakazała sobie. O tym, co
z tobą robiło...
To byÅ‚o na czas nocy. Czas nocy, gdy zbroja znika­
ła, Gdy jej nagie ciało odpowiadało na jego żądzę.
A on to w pełni wykorzystał.
Odsunęła talerz.
- Dlaczego nie jesz? - spytał z irytacją.
- Nie jestem głodna.
CoÅ› zabÅ‚ysÅ‚o przez sekundÄ™ w jego oczach. Wy­
glądało jak złość. Zastanowiła się dlaczego.
Przyglądał się jej. Nie jest głodna. Zacisnął usta.
Nigdy w życiu nie była głodna. Nie znała nawet
znaczenia tego słowa.
On je znał.
Wiedział, co to głód.
Odepchnął wspomnienia. Już nigdy nie będzie
głodny, chyba że sam tego zapragnie.
Dojadł jajka do końca i odchylił się na krześle.
Powinien czuć się zrelaksowany, ale tak nie było.
98 JULIA JAMES
Seks zawsze go uspokajał. A w nocy miał mnóstwo
seksu. I będzie go miał jeszcze więcej w ciągu
nadchodzÄ…cych dni.
Ale nie był zrelaksowany.
Może ma już jej dość?
Popatrzył na nią. Właśnie unosiła filiżankę do ust,
rękawy szmaragdowego kimona opadły, ukazując [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl