[ Pobierz całość w formacie PDF ]
poświęciwszy mu żadnej uwagi, gdyby instynkt, a może dar postrzegania, nie kazał jej się
zatrzymać.
Zupełnie jakby ze strony szafki dobiegał szept. Gdy tak stała w milczeniu, książę,
trzymając drzwi otwarte na korytarz, zapytał:
- Co się stało?
- Jestem przekonana - powiedziała Nerissa cichutko - że to sekretarzyk, który
widziałam we śnie!
Przez chwilę wydawało się, że książę zaprotestuje. Lecz on wrócił do pokoju,
zatrzaskujÄ…c za sobÄ… drzwi.
- Skąd ta pewność? - zapytał.
- Czuję to! - stwierdziła po prostu dziewczyna.
- Zapewne przeszukiwano go już tysiąc razy - powiedział - bo zawsze znajdował się w
apartamentach księżnej.
- Ale to jest szafka, w której ona... schowała wianek - upierała się Nerissa. - Dałabym
sobie rękę uciąć.
Książę ze zrezygnowaną miną, jakby tracił czas, zapalił świecę po drugiej stronie
lustra. Nerissa stanęła przed sekretarzykiem i mimo woli zaczęła się modlić, aby nieszczęsna
panna młoda sprzed wieków pomogła jej odnalezć zgubę.
- Przednie drzwiczki otwierają się - powiedział książę, chcąc przyspieszyć
poszukiwania - a nie sÄ…dzÄ™, aby zamykano je na klucz.
Ale Nerissa przypomniała sobie, że we śnie nie otwierano żadnych drzwiczek.
Księżna położyła wianek gdzieś wyżej, pewnie w szufladzie nad drzwiczkami. Lecz nad
drzwiczkami nie było szuflady, tylko gładkie drewno, lekko wygięte, odstające nieco nad
drzwiczkami. Zaczęła się rozpaczliwie zastanawiać, czy sekretarzyk nie został kiedyś
przerobiony.
Książę milczał, gdy wyciągnęła palce, by dotknąć rzezbionego, lakierowanego drewna
i sprawdzić, czy istnieje tu jeszcze jakaś skrytka, mimo że na razie nic na to nie wskazywało.
Potem, wciąż modląc się, aby udało jej się odgadnąć zamiar zmarłej przed wiekami księżnej,
przesunęła dłonią po wybrzuszeniu nad drzwiczkami. Powierzchnia wydawała się zbyt gładka
i luzna. Gdy dotarła ręką do bocznej krawędzi, poczuła pod palcem coś twardego, więc
nacisnęła to miejsce.
Sekretarzyk drgnął, więc nacisnęła mocniej. Cały blat wysunął się do przodu, a
Nerissa ujrzała wewnątrz płytką, szufladę, a w niej, jak się zdawało, zaginiony wianek. Przez
chwilę nie dowierzała własnym oczom. Książę stanął obok, trzymając świecę wysoko nad
głową, aby wyrazniej widzieć zawartość szuflady.
- To wianek! - zawołał. - Skąd pani wiedziała? Jak go pani odszukała po tylu wiekach?
Nerissa nie potrafiła odpowiedzieć, choć czuła się jak w innym świecie, w innym
czasie, z którego nie ma powrotu.
Książę postawił świecę na sekretarzyku i wyjął z szuflady odnalezioną zgubę. Wianek
nie był wykonany, jak spodziewała się Nerissa, ze sztucznych kwiatów pomarańczy, lecz z
diamentów i pereł w kształcie kwiatów. Był drobny, delikatny i bardzo piękny.
W blasku świecy wieniec swym migotaniem zdawał się przemawiać do niej, że oto
zostaje zdjęta klątwa z rodu Lynchester, a od tej pory rodzina ta będzie żyła długo i
szczęśliwie.
Książę popatrzył z niedowierzaniem najpierw na wianek, potem na Nerissę.
- Skąd pani wiedziała? Skąd znała pani tajemnicę, wobec której bezsilne były
pokolenia moich przodków? Przecież szukali wianka albo dlatego, że wierzyli w jego
istnienie, albo też po to, żeby dowieść, iż cała ta opowieść jest zmyślona.
- Ale skoro się znalazł... to znaczy, że to prawda.
- Oczywiście, że prawda - powiedział książę. - Teraz nieszczęsna panna młoda może
odpoczywać w pokoju i przestać nas niepokoić. Nie wiem, jak mam pani dziękować, Nerisso.
Nerissa nagle wróciła do rzeczywistości, podniosła rękę i powiedziała:
- Proszę, bardzo proszę... niech pan nie mówi o tym na dole. Oni nie zrozumieją, a nie
chcę o tym rozmawiać.
- Ale ja rozumiem - powiedział książę niskim głosem. - Więc chyba powinniśmy
położyć wianek tam, gdzie spoczywał bezpiecznie przez tyle lat. Jutro przyjdziemy
sprawdzić, czy nasze znalezisko jest prawdziwe, czy też rozpłynęło się jak sen.
- Zgadzam się z Waszą Książęcą Mością - przyznała Nerissa - i proszę, niech pan nie
wspomina o tym Delfinie.
- Nie, oczywiście, że nie wspomnę! - powiedział stanowczo książę. - Już raz dałem
pani słowo, Nerisso, i nie złamię przysięgi.
Nerissa odetchnęła głęboko. Potem wyszeptała:
- Cieszę się... tak bardzo się cieszę, że mogłam panu pomóc.
- Może bardziej, niż zdaje sobie pani z tego sprawę - powiedział książę - ale, jak już
powiedziałem, porozmawiamy o tym jutro.
Włożył wianek z powrotem do szuflady, a potem, zamykając skrytkę, zapytał z
uśmiechem:
- Chyba pamięta pani, jak się ją otwiera?
- Tuż przy krawędzi musi być ukryta dzwignia, tak zręcznie wykonana, że nie znajdzie
jej nikt nie wtajemniczony.
- Pani również była nie wtajemniczona, co nie przeszkodziło w znalezieniu wianka.
Nerissa nie odpowiedziała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]