[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ułoży. - Jason podniósł do ust ich złączone dłonie, ucałował palce Melissy. - %7łyczę ci tego z całego
serca.
234
- Nie uważasz, że to głupio korzystać z jej pomocy teraz, kiedy jestem dorosła i samowystarczalna?
- Melissa nadal miała mnóstwo wątpliwości, - Całe życie sobie bez niej radziłam.
- Nigdy nie jest za pózno - zapewnił ją Jason.
- Ale ja się boję, że potem wszystko się zmieni. - Melissa zdecydowała się wyznać swój największy
strach. - A ja lubię swoje życie i chcę, żeby zostało takie, jakie jest.
- To nie jest właściwe podejście do sprawy. - Jason się do niej uśmiechnął. - Ty pewnie uważasz, że
jeśli coś się zmieni, to tylko na gorsze. A przecież może być dużo lepiej.
Melissa przyglądała mu się szeroko otwartymi oczami. Była taka zdziwiona, jakby właśnie usły-
szała prawdę objawioną. I taka przy tym słodka, całkiem bezbronna. Jason nie mógł się
powstrzymać: przytulił ją i pocałował.
Z początku siedziała sztywno, jakby kij połknęła, ale po chwili rozluzniła się i przytuliła do Jasona.
I wtedy naprawdę zrobiło się lepiej.
- Chyba masz rację - powiedziała z namysłem. - Muszę się nad tym zastanowić. Ale nie teraz.
Teraz muszę już iść do kliniki. Pacjenci czekają.
ROZDZIAA SZÓSTY
Dzień minął Melissie tak jak zwykle, czyli całkiem dobrze. Oczywiście pozostał jeszcze problem
posortowania rachunków, ale i z tym miała nadzieję wkrótce sobie poradzić.
Liczba pacjentów, którym codziennie udzielała pomocy, oznaczała, że wkrótce interes zacznie
przynosić zyski. Melissa postanowiła, że jak tylko nastąpi ten dzień, ona natychmiast zaangażuje
recepcjonistkÄ™ z prawdziwego zdarzenia.
Jednak już sama myśl o przyjęciu do pracy obcej osoby, o konieczności obdarzenia jej zaufaniem,
napawała Melissę obawą graniczącą z panicznym strachem. Chyba dlatego odkładała tę decyzję z
dnia na dzień, choć stan jej finansów już pozwalał na zatrudnienie pracownika.
Tak więc pod koniec dnia biurko znów wyglądało jakby przeszedł nad nim cyklon, a poczekalnia,
jakby przez cały dzień przebywały w niej zwierzęta.
236
Melissa była wykończona, ale musiała jeszcze uprzątnąć cały ten bałagan przed powrotem do
domu.
Sprzątanie zajęło jej godzinę, potem starała się uporządkować dokumentację. Został jej jeszcze
może kwadrans pracy, kiedy odezwał się piekielny dzwonek nad drzwiami.
Melissa uniosła głowę znad papierów i wybuch-nęła śmiechem.
W progu stał Jason, wysoki, szczupły i zabójczo przystojny, trzymając na ręku śliczną świnkę
morskÄ….
- Cześć - powiedział, uśmiechając się figlarnie. - Znajdziesz trochę czasu dla jeszcze jednego
pacjenta?
- Klinika nieczynna - oznajmiła Melissa, ale tylko z przekory, bo potrzebującym zwierzętom
pomagała o każdej porze dnia i nocy. - Nie widzisz, która godzina?
- No, to co ja teraz zrobię? - Jason podrapał się po brodzie. - Trzeba zaszczepić Miss Piggy.
- Nie wmawiaj mi, że to twoja świnka.
- No... nie. - Jason nie odważył się na kłamstwo, chociaż prawdy też nie mógł powiedzieć. - Miss
Piggy to ulubienica mojego kolegi. Nie miał czasu sam tutaj wpaść, więc poprosił, żebym go
wyręczył.
Po raz pierwszy nie wściekał się na Rose za kolejnego zwierzaka. Wprost przeciwnie. Bardzo
chciał się zobaczyć z Melissą, ale głupio mu było
237
przychodzić do weterynarza bez żadnego zwierzęcia, toteż tym razem propozycja Rose spadła mu
jak z nieba. Zwłaszcza że Miss Piggy nie drapała, nie dziobała, ani się nie śliniła.
- Rozumiem. - Melissa podeszła do Jasona i podrapała świnkę między uszami.
Zwinka chrząknęła w podzięce za pieszczotę.
- Witam cię, Miss Piggy - powiedziała miękko Melissa i uśmiechnęła się do świnki. - Skoro trzeba,
to zrobimy ci ten zastrzyk.
Kiedy wstała zza biurka i wyprostowała się, sięgała Jasonowi do ramienia. Rozczulała go do łez,
więc pogłaskaj ją po policzku, a potem odgarnął jej z czoła kosmyk włosów.
Melissa zamarła. Jednak już po chwili stwierdziła, że lubi dotyk jego dłoni. Co więcej, bardzo
chce, żeby Jason jej dotykał. Nie miała pojęcia, jak do tego doszło, dlaczego pozwoliła sobie na taką
nieostrożność, ale... stało się. Teraz już nie mogła nic na to poradzić.
- Jesteś taka ładna - powiedział Jason, patrząc na nią tak jakoś dziwnie, jak nie on.
Nagle dotarło do Melissy, że to nie żadna przelotna znajomość, nawet nie romans, tylko coś
głębszego, znacznie bardziej poważnego i że kiedyś trzeba się będzie z tym zmierzyć. Nie, nie
kiedyś, wkrótce, może nawet bardzo niedługo. Wystraszyła się nie na żarty.
- Chodzmy zaszczepić Miss Piggy. - Chętnie uciekła przed tamtym wielkim problemem
238
w znajomÄ… i przyjaznÄ… sferÄ™, w kontakt ze zwierzakiem. - Mam jeszcze sporo pracy, a nie
chciałabym tu siedzieć do nocy.
- Chodzmy zaszczepić Miss Piggy - powtórzył Jason. On także nagle spoważniał, ucichł i nawet
nie próbował dotykać Melissy.
Melissa zaszczepiła świnkę, Jason wypełnił formularz, a potem pożegnał się i wyszedł. Nie
spróbował pocałować Melissy, nie dotknął jej, nawet na nią nie spojrzał. Wyszedł, zamknął za
sobą drzwi, budząc do życia dzwonek z piekła rodem, odjechał i tyle go widziała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl