[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sióstr?
-Nie. A ty?
56
RS
Boże, był zupełnie sam z babcią zbyt zajętą, żeby mu dać to, za
czym tęsknił. Poczucie przynależności. Poczucie bezpieczeństwa.
Keira nie mogła sobie wprost wyobrazić, co to dla niego znaczyło.
Zaczęła bardziej rozumieć, dlaczego był taki zimny.
Patrzył na nią, oczekując odpowiedzi. Po chwili spojrzała na
niego z uśmiechem.
- Ja mam siostrę, Kelly. Jest ode mnie młodsza i była jeszcze w
szkole, kiedy rodzice zginęli. Dlatego musiałam wrócić z college'u do
domu i się nią zająć, jak również poprowadzić rodzinny interes: bar
kawowy.
Zmarszczył brwi.
- Ten bar kawowy w mieście?
- Zauważyłeś go? Lakeside to dziecko mojego taty. Jest mały,
ale nam wystarczał. Dzięki niemu mogłam wysłać Kelly do college'u.
No i dzięki kilku dobrym pożyczkom.
- A co z tobą? - spytał. - Nie wróciłaś do college'u?
- Nie - odpowiedziała, ciągle zirytowana na jego babcię za jej
nieludzki postępek. - Chciałam, ale kiedy Kelly była w college'u, nie
było mnie stać na to, żebyśmy się obie uczyły. A gdy ona ukończyła
studia, oddałam bar w dzierżawę i zaczęłam się ubiegać o stanowisko
burmistrza, więc... - Wzruszyła ramionami.
-Twoja siostra powinna tu wrócić i dać ci szansę na ukończenie
studiów.
Keira potrząsnęła głową.
- Nie. Dostała wspaniałą pracę i nie mogła jej nie przyjąć.
Nic nie powiedział, ale w jego milczeniu było dużo dezaprobaty.
57
RS
- Mogłabyś teraz pójść do college'u - zauważył.
- No, tak. - Roześmiała się krótko. - Właśnie tego chcę
najbardziej. Pójść do szkoły z gromadą dzieciuchów. Brzmi
wspaniale.
- A co twoja siostra obecnie robi?
- Mieszka w Londynie - powiedziała Keira, broniąc młodszej
siostry, która nie potrzebowała adwokata. -Kocha Anglię - dodała z
westchnieniem przepełnionym tęsknotą. - Przysyła mi zdjęcia, po
których obejrzeniu mam ochotę się spakować i tam pojechać.
- To dlaczego tego nie robisz?
- Nie mogę zostawić tego wszystkiego. Jestem odpowiedzialna
za miasto.
Westchnął, zmarszczył brwi i popatrzył na nią.
- Czy nie ma w tym subtelnej aluzji?
- Nie myślałam o subtelnościach - przyznała, śmiejąc się, mimo
że patrzył na nią wilkiem. - To tylko przypomnienie o
odpowiedzialności za Hunter's Landing.
- Nigdy nie słyszałem o twoim mieście. Dowiedziałem się o nim
dopiero miesiąc temu - przypomniał jej - i za miesiąc znowu o nim
zapomnÄ™.
- Hm, to niezbyt przyjemne - rzekła w zamyśleniu.
- To nie jest nic osobistego - wyjaśnił. - To tylko...
- Po prostu to nie ma dla ciebie znaczenia, czy tak? Zgodziłeś się
wypełnić wolę przyjaciela i... - Czubkiem buta zahaczyła o korzeń i
znowu musiał ją złapać, żeby nie upadła.
58
RS
- Jesteś niebezpieczna - wysapał. - Dlaczego nie patrzysz pod
nogi, jak idziesz?
- Bo mam tu ciebie po to, żebyś mnie łapał.
- Nie licz na to.
- A jednak liczę - powiedziała, zastępując mu drogę. - Wszyscy
na ciebie liczymy. Na ciebie i na twoich przyjaciół.
Wiatr znad jeziora ciÄ…Å‚ ich twarze lodowatym oddechem.
Rozwiewał włosy Keiry i zasłaniał jej oczy. Odgarnęła je, żeby móc
spojrzeć na Nathana.
Nie wyglądał na szczęśliwego, ale czy to była dla niej nowość?
Patrzył jej w oczy, a usta miał zaciśnięte i grymas na twarzy mówił jej
dokładnie, o czym myśli.
- Wiem, że nie chcesz tego słuchać, ale to prawda. Nie potrafię
ci nawet powiedzieć, jak ważny jest dla nas wszystkich twój
całomiesięczny pobyt tutaj.
-Keiro...
- Wiem, wiem - zreflektowała się. - Masz już dość rozmów na
ten temat.
- Tej nocy, po przyjęciu, miałem zamiar zadzwonić do pilota i
wyjechać stąd - przyznał się.
- Ale nie zrobiłeś tego - stwierdziła spokojnie, mimo że coś ją
ścisnęło w środku.
- To nie oznacza, że nie będę chciał znowu - wyjaśnił. - Nie
chcę, żeby ktokolwiek na mnie liczył.
- Trudno żyć w taki sposób.
- Ale to jest mój sposób.
59
RS
- Ale nie musi być - odparła. Jej słowa porywał wiatr. Dlaczego
to robiła? Dlaczego ją obchodziło, jakim życiem żyje Nathan
Barrister?
Roześmiał się krótko i ten dzwięk ją zdziwił.
- Lubię swoje życie takie, jakie jest. I nie jestem zainteresowany
zmienianiem go - oznajmił.
- Tak jak nie jesteÅ› zainteresowany trzydziestodniowym
romansem.
Zacisnął zęby.
Nie wiedziała, dlaczego coś takiego jej się wymknęło.
- Keiro...
Biały podmuch wiatru wpadł między nich, jakby próbował
zakończyć ich rozmowę. -Co to...?
- Znieg - powiedziała.
W tym momencie zaczęło wokół nich krążyć więcej płatków
śniegu przynoszonych przez wiatr szumiący w sosnach. Temperatura
zaczęła spadać, a nisko wiszące chmury były czarne i grozne.
- Oczywiście, że śnieg. Do licha, czy przyjdzie tu kiedyś
wiosna? - Oddychał szybko i głęboko. Miała wrażenie, że chce [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl