[ Pobierz całość w formacie PDF ]
– Wszystko u ciebie w porządku? – zapytał.
– Tak. Nie, nie jest w porządku. Tęsknię do ciebie.
– To dobrze – odparł.
– Martwię się o ciebie.
– Naprawdę?
– Tak.
– A jak tam twoja praca?
– Dyżury, dyżury…
– A więc nic się nie zmieniło – zakpiła. W jego życiu nie było
dla niej miejsca.
– Odeszłaś tak nagle.
– Sam się o to prosiłeś.
– To nieprawda.
Zapadło kłopotliwe milczenie.
– Źle mi bez ciebie. – Te słowa wypowiedział z prawdziwym
smutkiem.
– Z czasem poczujesz się lepiej. – Nie mogła darować sobie
złośliwości.
– Z czasem…
Znów to cholerne milczenie. Dwoje bliskich sobie niegdyś
osób jest teraz od siebie tak bardzo daleko. A przecież znali się na
wylot. On wiedział, że pod prawą łopatką ona ma pieprzyk, a ona
wiedziała, że lubi, jak przeczesuje palcami jego włosy.
– Zamieszkasz na stałe u Michała? – zapytał.
– Jeszcze nie wiem – odparła, unikając jego wzroku.
– Gdzie mam odesłać twoje rzeczy?
„A więc to tak, chciał się jej pozbyć raz na zawsze”.
– Rzeczy… – powtórzyła smutno. – Na adres mojego brata.
Nawet nie próbowałeś mnie zatrzymać… – Nie chciała wypaść
żałośnie, jednak coś w niej pękło.
– To nie ja postanowiłem zakończyć nasz związek. Zresztą,
raz próbowałem o ciebie zawalczyć.
– Raz, no tak. – Spuściła głowę. Zaczęła szybko mrugać
powiekami, aby się nie rozpłakać.
Odezwał się jego pager, który zawsze nosił przypięty do
paska. Spojrzał na niego.
– Przepraszam, muszę lecieć. Nagły wypadek.
– Tak, tak. Rozumiem. – Pozostawił ją samą. Jak zwykle.
Odłożyła warzywa i resztę zakupów z powrotem na półki. Koszyk
zostawiła koło chłodni, a sama ruszyła do wyjścia. Stanęła na
ulicy, ale nie mogła się ruszyć. Nogi odmówiły jej posłuszeństwa.
W środku czuła ogromny ból. Chciała iść, a nie mogła postawić
kroku. Paraliżowała ją rozpacz. Płacz przyszedł nagle. Łzy leciały
ciurkiem po policzkach. Nagle nogi się pod nią ugięły. Usiadła na
schodku przed sklepem.
– Czy coś się pani stało? – Poczuła na ramieniu czyjąś dłoń.
Odwróciła głowę, koło niej stała starsza kobieta.
– Tak… – zachlipała. – Ktoś złamał mi serce.
Kobieta podała jej rękę. Ewa wyciągnęła w jej stronę swoją
dłoń i wstała. Staruszka miała silny uścisk. Spojrzały sobie w oczy.
– Pani Tosia? – Ewka nie mogła uwierzyć.
Tosia zmrużyła oczy.
– Ewcia!
– O kurcze, co za niespodzianka. – Wierzchem dłoni kobieta
otarła łzy.
– Tyle czasu cię nie widziałam.
– Co u Wandeczki? Nie widziałam jej już kilka lat.
– Jest w Anglii. Pracuje. Wiesz, jak tu u nas z pracą.
Kiedy Ewa z Wandą były małymi dziewczynkami,
przyjaźniły się. Mieszkały wówczas na tej samej ulicy. Często
nocowały u siebie. Miały swoje sekrety i wymieniały się lalkami.
Kiedy rodzice Ewy wyprowadzili się na drugi koniec Rodzinnej,
kontakt się urwał. Widywały się od czasu do czasu, ale to już nie
było to samo. Mama Ewy aż do śmierci utrzymywała kontakt z
panią Tosią. Kiedy mama zachorowała, pani Antonina przynosiła
tacie gołąbki lub gulasz.
– Wiem, że pewnie mi nie uwierzysz, ale od złamanego serca
się nie umiera. – Jej rozmyślania przerwał głos Tosi.
– Tylko że mnie tak bardzo boli.
– Poboli i przestanie.
– Naprawdę?
– Ja to wiem. – Tosia uśmiechnęła się do Ewy. – Niejedno
widziałam, niejedno przeżyłam. Lata doświadczeń. Chcesz może
porozmawiać?
Ewa pokręciła głową, nie była osobą, która lubiła się
zwierzać. Tosia uśmiechnęła się do niej.
– W takim razie powodzenia.
– Chwileczkę – powiedziała Ewa. – Może da mi pani swój
numer komórki? Gdybym… – zaczęła się jąkać – zmieniła zdanie i
chciała się wygadać…
– Ja tego dziadostwa nie potrafię obsługiwać. Ale zawsze
możesz zadzwonić na domowy.
Ewa wyjęła z torebki kartkę, długopis i zapisała
podyktowany przez Tosię numer. Może kiedyś się do niej odezwie.
Wróciła do domu. Stanęła przy lustrze i długo patrzyła się na
swoje odbicie. Surowo oceniała swoje ciało: zmarszczki w
kącikach oczu, obwisłe piersi, cellulit na udach. Dlaczego jest taka
wobec siebie krytyczna? Na początku związku z Pawłem on
zapewniał ją o tym, jaka jest piękna, i ona w to wierzyła. Stała
wtedy przy lustrze i patrzyła na siebie rozkochanymi oczami. Nie
widziała swoich mankamentów. Uważała, że dobrze się trzyma.
Dziś uważa, że dużo jej brakuje do tego, by wyglądać ładnie.
Odkorkowała wino. Jeszcze przy pierwszej lampce beczała, przy
drugiej była wściekła, po piątej obiecała sobie, że koniec
mazgajstwa. Zaczyna się nowa era. Zaczyna się nowe życie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]