[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Tak - odparł z uśmiechem.
- JesteÅ› draniem!
- Teraz to odkryłaś? - spytał z tym samym uśmiechem na twarzy.
S
R
Debbie wzięła głęboki oddech i policzyła do dziesięciu. Jeśli tylko ona jest
zakochana, ich zwiÄ…zek to fikcja.
- Wystarczy, królu wyspy. Oddaj mi paszport i wypuść mnie stąd.
Gabe przyglądał jej się przez dłuższą chwilę. Nie mogła wyczytać niczego z jego
kamiennej twarzy i to bolało ją najbardziej.
- Nie zawsze dostaje się to, czego się chce. Powinnaś to wiedzieć. A teraz
pozwolisz, że wrócę do pracy.
To mówiąc, pochylił się, by pozbierać z ziemi rozrzucone papiery. Jednak
Debbie nie miała zamiaru się poddać. Podbiegła, chwyciła z ziemi stertę dokumentów i
ze złością rzuciła je na biurko.
- Proszę bardzo! Masz już porządek, a teraz mi wytłumacz, dlaczego mnie tu
trzymasz, jeśli nic do mnie nie czujesz.
- Nic nie rozumiesz? - spytał, pochylając się w jej kierunku tak, że niemal się
dotykali ustami. - Nie chciałem ciebie chronić, ale ukarać - wycedził, patrząc na nią
chłodnym wzrokiem.
Ukarać? Powoli zaczęła pojmować sens całego spisku, choć wciąż nie mogła w
to uwierzyć. Czy mogła się aż tak bardzo pomylić? Czy poza złością Gabe nic już do
niej nie czuł?
- Dziesięć lat temu wykorzystałaś mnie i rzuciłaś. Teraz na własnej skórze
poczujesz, jak to jest - usłyszała jego lodowaty głos.
Potrząsnęła głową i szybko się cofnęła, by być od niego jak najdalej.
- Trzymałeś mnie tutaj tylko po to, by mnie ukarać?
- A czego się spodziewałaś? - zakpił, wstając i wkładając ręce do kieszeni białych
spodni. - Gdyby się nie pojawiła historia ze złodziejką biżuterii, wymyśliłbym coś
innego, by się z tobą pobawić. - Zaśmiał się. - Naprawdę myślałaś, że chcę ci pomóc i
że gramy w hollywoodzkim filmie z happy-endem?
- Nie - odparła krótko, choć w głębi serca tego właśnie pragnęła, nawet po tak
jednoznacznej deklaracji Gabe'a. Podniosła wyżej głowę. - A ty myślałeś, że znów się
w tobie szaleńczo zakocham?
- A tak się nie stało?
- Bądzmy poważni - skłamała.
Pokiwał głową, nie spuszczając z niej oczu.
- Kotku, mnie nie oszukasz - powiedział z uśmiechem. - Zapomniałaś, że wiem,
jak wyglądasz, gdy się z kimś kochasz z miłości.
S
R
- Rozmawiamy o tobie - odparła szybko. - Zadałeś sobie wiele trudu, by
zatrzymać przy sobie kobietę, na której ci nie zależy.
Rzucił jej pogardliwe spojrzenie, po czym wyjrzał przez okno na swój
egzotyczny raj.
- Nie muszę ci się spowiadać.
Debbie poczuła zmęczenie. To, co kilka tygodni temu zapowiadało się na
wymarzone wakacje, okazało się pasmem nieszczęść.
- Wiem, ale dobrze ci zrobi rachunek sumienia. Odpowiedz sobie na pytanie, co
ci to dało.
- Satysfakcję, że zatrzymałem cię wbrew twojej woli - odparł obojętnie.
Debbie zaniemówiła, a po chwili powiedziała:
- Gdy zamkną złodziejkę, wyjadę.
- Może tak, może nie. To moja wyspa - zauważył, odwracając się w jej stronę. -
Jeśli się nie zgodzę, nigdzie nie wyjedziesz.
- Gabe, mam swoje sprawy, swoją pracę. Nie możesz mnie tu więzić w
nieskończoność!
- Nie byłbym taki pewien.
- Nie zachowuj się jak feudalny książę.
- Jeśli chodzi o ciebie, mam do tego pełne prawo.
Debbie pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Tak bardzo spodobała ci się historyjka, że jestem poszukiwana przez policję?
- Mówiłem, że mógłbym wymyślić coś równie zabawnego.
- Jak ty się zmieniłeś!
- Owszem.
- Nie zdawałam sobie sprawy, że tak bardzo mnie nienawidzisz.
Gabe głęboko westchnął.
- To nieprawda, ale nie jestem tym samym człowiekiem, którego kiedyś
złamałaś.
- Nie pozwolę, byś mnie tu bezkarnie trzymał.
- Nie masz wyboru.
- Mam - odparła, podchodząc i dotykając go wskazującym palcem. - Wezwę
policjÄ™.
- Mówiłem już, że to nie zadziała.
- Poproszę o pomoc przyjaciół.
- No, no, już się boję - zaśmiał się szczerze.
S
R
Debbie była tak wściekła, że gdyby mogła, zadusiłaby go gołymi rękami.
- To koniec, Gabe. Cokolwiek było między nami, to już koniec. Zemściłeś się,
gratuluję. Teraz, kiedy oboje wiemy, o co chodzi, zadzwoń na Bermudy i powiedz
policji, że nie jestem złodziejką.
- Dlaczego miałbym to zrobić?
- Bo to jedyne uczciwe rozwiÄ…zanie.
- Skoro tak mówisz... - stwierdził z nonszalancją i odwrócił się na pięcie.
Debbie nie mogła w to uwierzyć. Kilka minut temu kochała się z tym
człowiekiem na jego własnym biurku. Byli tak blisko, stanowili niemal jedność, a teraz
miała wrażenie, że są z innych światów.
- Co z Grace? - szepnęła.
- To nie twoja sprawa.
- Ona też jest twoją własnością?
- Nie mieszaj się do mojego życia.
- A ty do mojego!
- O tym sam zadecydujÄ™.
- A kiedy to będzie?
- Gdy siÄ™ tobÄ… znudzÄ™.
Debbie zdusiła w sobie ból i upokorzenie, które wywołały te słowa. Próbowała
zebrać myśli.
- Posłuchaj, ja muszę wyjechać. Mam kłopoty w pracy - wyjaśniła, choć dużo ją
to kosztowało. - Jeśli nie wrócę do domu i nie zacznę działać, wszystko stracę.
Gabe usiadł za biurkiem, rozparł się wygodnie na krześle i splótł dłonie na
brzuchu. Przechylił lekko głowę.
- Jakie kłopoty? - spytał.
Czy nie miał dość upokarzania jej? Wyglądało na to, że nie. Niestety, dopóki nie
złapią złodziejki biżuterii, Gabe jest jedynym człowiekiem, który może przekonać
policję o niewinności Debbie. Co gorsza, nie wyglądał na osobę, która w jakikolwiek
sposób chce jej pomóc.
- Straciłam najważniejszego klienta - powiedziała, starając się mówić spokojnie.
- Muszę szybko znalezć kogoś na to miejsce, bo klienci z ulicy nie wystarczą, by
interes się kręcił. Moja asystentka sobie nie radzi, a poza tym to ja jestem
odpowiedzialna za firmÄ™.
- Jeśli dobrze rozumiem - powiedział, prostując się na krześle - dziesięć lat temu
odeszłaś ode mnie, bo byłem bez grosza, a ty chciałaś mieć poczucie bezpieczeństwa.
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl