[ Pobierz całość w formacie PDF ]

opadł jej kosmyk ciemnych włosów, więc założyła go za ucho, a potem rozejrzała się po przestronnej
sali. - W tym roku będziemy mieli okazję się o tym przekonać.
Tina Walters wyglądała, jakby miała zaraz zemdleć; Eva Alvarez trzymała sok pomarańczowy w
połowie drogi
85
między stołem a ustami, natomiast Macey McHenry zdawała się ledwie dostrzegać, że obok stołu
drugoklasistek przechodzą właśnie chłopcy. Na jedną milisekundę podniosła wzrok znad zeszytu do
chemii organicznej i zauważyła:
- To oni? - Wzruszyła ramionami. - Widziałam lepszych. - A potem wróciła do swoich notatek.
- Kiedy Gillian Gallagher była dziewczynką, w tym holu odbywały się bale i tańczono kadryla,
gromadziła się rodzina i przyjaciele, ale w ostatnim stuleciu nie pojawiło się tu zbyt wielu gości -
ciągnęła mama. - Cieszę się, że ten dzień jest pod tym względem wyjątkowy.
Dopiero wtedy zorientowałam się, że chłopcy nie byli sami. Prowadził ich jakiś mężczyzna. Miał
okrągłą czerwonawą twarz i radosny, szeroki uśmiech. Idąc głównym przejściem, machał i ściskał
dłonie mijanych dziewcząt, jakby był
uczestnikiem teleturnieju, a moja mama właśnie zaprosiła go na środek.
- Mam przyjemność przedstawić wam doktora Stevena Sandersa. Doktor Sanders...
- zaczęła mama, ale urwała, bo facecik wcisnął się za stół dla nauczycieli, przysunął
sobie do ust mikrofon i powiedział:
- Doktor Steve.
- Słucham? - zdziwiła się mama.
- Mówcie mi doktor Steve - powtórzył z ponczem w ręce.
Zerknęłam na Liz, bo spodziewałam się, że pomysł zwracania się do nauczyciela po imieniu będzie
dla niej szokujący, ale ona najwyrazniej nie zauważała nikogo prócz chłopców przy głównym stole.
- Naturalnie - powiedziała mama, a potem zwróciła się do nas. - Doktor Steve i jego uczniowie
zostaną z nami do końca semestru.
Na te słowa hol wypełnił się przytłumionym gwarem.
91
- Chłopcy będą chodzić z wami na zajęcia, siadać z wami do posiłków. - Spać we wschodnim
skrzydle, pomyślałam.
- Moje panie, to wspaniała okazja - dokończyła mama. - Mam nadzieję, że wykorzystacie ten czas,
żeby zadzierzgnąć więzy przyjazni, którym pozostaniecie wierne przez całe życie.
- Nie miałabym nic przeciwko, żeby ktoś przywiązał mnie do niego - powiedziała Eva Alvarez i
wskazała chłopaka trzymającego się nieco z boku. Na chłopaka o ciemnobrązowych włosach i
szerokich ramionach.
Na chłopaka, który skrzyżował ręce i oparł się o stół. Na chłopaka, który się uśmiechał. Do mnie.
Rozdział 12
Jakie cechy fizyczne wyróżniają członków tego plemienia, panno Bauer? - zapyta!
godzinę pózniej pan Smith, ale chyba wyrażę zdanie całej drugiej klasy, jeśli powiem, że byłyśmy
znacznie mniej zainteresowane krajami świata niż tym, co się działo w naszej szkole. No bo jak
miałyśmy się skoncentrować kiedy na końcu klasy dostawiono dodatkowe krzesła? Krzesła, które
czekały na... chłopaków.
Nawet Liz ciągle się rozglądała, jakby chłopcy mogli w każdej chwili teleportować się z tyłu klasy.
Ale pan Smith prowadził wykład jakby nigdy nic - do chwili, kiedy jakiś niski głos zawołał:  Puk,
puk", a potem w drzwiach pojawił się doktor Steve.
- Dzień dobry, dziewczęta - przywitał się. Tyle że jeśli ktoś chce znać moje zdanie, dzień wcale nie
był dobry. I miałam już to powiedzieć, kiedy zrobił się jeszcze gorszy. Znacznie gorszy. Bo nie tylko
do klasy wpadł doktor Steve i przerwał
naprawdę przyjemny wykład, ale na dodatek nie był sam.
Stało za nim trzech chłopców. Jeden był chudy, nosił okulary i miał gęstą, czarną czuprynę. Drugi
Å‚udzÄ…co
88
przypominał typowego boga starożytnych Greków. A między nimi... stał Zach.
Koleżanki mówią na mnie Kameleon - potrafię znikać i wtapiać się w otoczenie - ale nigdy
wcześniej nie pragnęłam równie mocno jak teraz stać się niewidoczna. No bo rozumiem całe to
gadanie o współpracy międzyszkolnej; bez trudu pojmuję koncepcję koleżeństwa i pracy zespołowej.
Ale zaledwie wczoraj zostałam pobita jako szpieg, a jako dziewczyna złapałam się na flirt, co
zostało wykorzystane przeciwko mnie. Przygarbiłam się i żałowałam, że Bex nie używa już tej
odżywki zwiększającej objętość włosów, bo naprawdę chwyciłabym się wszystkich możliwych
sposobów, żeby się ukryć.
- Czym mogę służyć, doktorze Sanders? - zapytał pan Smith, nie starając się nawet ukryć
zniecierpliwienia w głosie. Ale doktor Steve tylko na niego spojrzał i wyciągnął jedną rękę przed [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl