[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przyjemnością w siebie wepchnęła. Przepłukała usta wodą. Jej żołądek wciąż nie chciał się
uspokoić. Kolejna myśl nie była już tak spokojna. Jestem w ciąży!
Przyjrzała się swojej twarzy. Była bladozielona. Ale na pobladłych wargach igrał uśmiech.
W następnej chwili jednak oprzytomniała, zastanawiając się, jak też tym razem jej mąż
przyjmie tę wieść.
Jeszcze przez dłuższą chwilę pochylała się nad umywalką, ściągając na siebie ciekawskie,
zatroskane spojrzenie innej klientki saloniku.
- Dobrze się pani czuje? - zapytała kobieta.
- Doskonale.
Reakcją na tę odpowiedz była zmarszczona brew i lodowate spojrzenie, jakby Kelsey
popełniła przestępstwo, nie przyznając się, że wygląda fatalnie i z pewnością cierpi na jakąś
tajemniczą, nieuleczalną chorobę. Ale jej odkrycie było zbyt świeże, zbyt kruche, by się nim
dzielić.
Poza tym pierwszą osobą, która powinna je poznać, był Jarred.
Jednak jeszcze nie mogła sobie na to pozwolić. Zbyt wiele działo się ostatnio, takie
wyznanie mogłoby zburzyć i tak dość chwiejną równowagę między nimi.
Od kiedy Jarred znalazł ją przy płonącym domu, w ich życiu nastąpił ostry zwrot.
Komplikacje następowały po sobie jak strzały z pistoletu: paf, paf, paf! Jarred uwierzył w
222
teorię Kelsey, że to Sara zdradzała Trevorowi sekrety i zamierzał ją zwolnić. Ale były z tym
pewne trudności.
Po pierwsze, Sara była w ciąży z Willem i Will planował ożenić się z nią. Po drugie, Gwen
chorowała od kilku tygodni, więc Meghan, Sara i asystentka Willa musiały ją zastąpić. Po
trzecie, Sara, czując, że ważą się jej losy, przez tych ostatnich kilka tygodni pracowała jak
mrówka. I choć Jarred chciał się jej pozbyć, wszystko zostało zawieszone, skoro nie było w
zasadzie dowodów jej winy. Po czwarte: Jonathan Bryant leżał w Szpitalu Bryant Park.
Marniał z dnia na dzień i wszystko wskazywało na jego rychłą śmierć.
I w końcu po piąte, Kelsey była w ciąży i choć wiedziała, że mąż ją kocha, nie zapomniała,
jak zimno przyjął kiedyś podobną wiadomość.
Powoli wróciła do stolika. Wzięli w pracy pół dnia wolnego, bo Kelsey miała ochotę na
podwieczorek. Była to raczej ekstrawagancja, ale ostatnio Jarred z radością spełniał
wszystkie jej zachcianki. Tej nocy, kiedy zginął Connor, Jarred zawiózł Kelsey na ostry
dyżur, gdzie zbadano, oczyszczono i zszyto jej ranę. Bardziej przejmowała się tym, że
nawdychała się tych wszystkich oparów, z czasem okazało się jednak, że nie wywołało to
żadnych poważnych skutków. Mogła uznać się za prawdziwą szczęściarę, że nic gorszego
jej się nie przytrafiło. Za to Jarred zupełnie zwariował na punkcie jej bezpieczeństwa. Nie
powiedział tego, ale po tej jej zabawie w detektywa, którą niemal przypłaciła życiem,
przyrzekł sobie, że już zawsze będzie trzymać swoją żonę z daleka od wszelkich
niebezpieczeństw. Stał się jej nieodstępnym towarzyszem i choć kupił sobie nowy model
porsche, a explorer wrócił z warsztatu jak nowy, Kelsey miała teraz w Jarredzie
niezmordowanego kierowcÄ™ i ochroniarza.
Nie miała nic przeciwko temu, przynajmniej dopóki nie przesadzał z tą opieką. Minęło kilka
tygodni, wprowadzili się z powrotem do domu, przetrwali jakoś szalony świąteczny sezon i
Jarred uspokoił się trochę. Kiedy przyglądała się swojemu blademu odbiciu w lustrze,
rzuciła okiem na szafirowe kolczyki, dopasowane do babcinego naszyjnika, które Jarred
kazał zrobić dla niej na zamówienie. Diamenciki, otaczające szafir, mrugały do niej wesoło,
jakby podzielały jej radość.
Radość, którą musiała trzymać w sekrecie...
Kochali się z Jarredem z radością, żarem i zaangażowaniem, jak młodzi kochankowie.
Kelsey miała czasami ochotę uszczypnąć się, bo nie wierzyła, by coś tak wspaniałego
223
mogło trwać tak długo. Musiała przypominać sobie, żeby cieszyć się każdą chwilą tej
miłości. Przy najmniejszej sprzeczce spodziewała się niemal, że wszystko zniknie. Ale nie
znikało. Przynajmniej na razie.
Detektyw Newcastle skomentował po swojemu śmierć Connora i wybuch w laboratorium.
- Musiało do tego dojść, prędzej czy pózniej. Ma pani szczęście, pani Bryant, że nie została
pani poważnie ranna - w jego głosie było słychać nutę potępienia. Detektywi amatorzy
zawsze pakowali się w kłopoty i przysparzali ich innym. - Z tego, co pani mówi, Connor
przyznał się, że przypadkiem zabił Chance a Rowdena. To wiele wyjaśnia, choć jest niezbyt
prawdopodobne, żeby to on podłożył bombę w samochodzie pani męża.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]