[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 One mieszkają kilka przecznic od ciebie. Ju\ sprawdziłam. Zajmie ci to najwy\ej pięć
minut.
Najwy\ej pięć minut. Rzeczywiście głupstwo, je\eli nie brało się pod uwagę figury pani
Winters. I jej łysych opon. I zielonookiej córeczki. A tak\e jego postanowienia, \e przestanie
wzruszać się losem kobiet z kuszącym dekoltem, starym samochodem i dziećmi, którym
brakuje taty.
 Wiesz, \e nie je\d\Ä™ po domach. PrzyjmujÄ™ w klinice.
 Och, przecie\ nie mówimy o skomplikowanej operacji. Po prostu zrobisz dobry
uczynek.
 Ju\ sobie zasłu\yłem, \eby trafić do nieba. Mam na koncie mnóstwo dobrych
uczynków.  I sporo emocjonalnych urazów z ich powodu, dodał w myśli.
 Wobec tego ja zawiozę tornister!  wycedziła Suzie.
 Spóznicie się na bingo.
 Owszem. Inez się wścieknie, bo wielka wygrana przejdzie jej koło nosa, ale...
 Ju\ dobrze  jęknął.  Wezmę te cholerne ksią\ki!
 Narysowałam ci plan, \ebyś nie błądził.
 Czyja cię ostatnio nie wylałem z pracy?
 W tym tygodniu jeszcze nie  odparła bez mrugnięcia okiem.  Ale mo\esz zwolnić
mnie jutro. Trafisz?  spytała, podając mu kartkę z adresem.
Wzruszył ramionami.
 Bez problemu. To niedaleko. Suzie nagle spowa\niała.
 Po prostu zadzwoń do drzwi i oddaj tornister.
 Opony były zupełnie łyse  powiedział z roztargnieniem.  Naprawdę czuję się winny,
biorąc od tej kobiety honorarium tylko za to, \e rzuciłem okiem na jej psiaka i zrobiłem mu
zastrzyk.
 Ta sprawa nie powinna spędzać ci snu z powiek. Dałam pani Winters zni\kę.
Wyjaśniłam, \e mamy taki zwyczaj.  Pierwszy szczeniak  specjalna taksa .
 Czyli... ?
 Badanie i szczepionka  pięć dolarów.
 Pięć dolarów?!  zawołał oszołomiony i parsknął śmiechem. Ach, ta Suzie i jej
pomysły! Specjalna taksa!
 Kto przyszedł?  spytała Angelina.
 Lekarz Princess  oznajmiła Lily.
Do Angeliny, zajętej mieszaniem sosu, nie od razu dotarł sens tych słów. Po chwili
gwałtownie się odwróciła.
 Lekarz Prin...  urwała i ze zdumienia wciągnęła głęboko powietrze na widok doktora
Caldera. Uśmiechnął się przepraszająco i uniósł tornister Lily.
 Pani córka zostawiła u nas ksią\ki. Moja pracownica uznała, \e mogą być potrzebne,
więc je przywiozłem.
Weterynarz w jej kuchni! Ten niesamowicie przystojny weterynarz, który zmienił jej
koło! Angelina nie wierzyła własnym oczom. Stała przed nim bosa i miała na sobie
beznadziejnie spłowiałe szorty oraz bawełniany podkoszulek z napisem:  Jeśli jesteś bogaty,
to ja jestem do wzięcia . A na dodatek w zlewie nadal walały się brudne talerze.
 Ja  gorączkowo zastanawiała się, co powiedzieć  akurat przyrządzałam sos i...
Właśnie, sos! Chwyciła z palnika garnek i zaczęła szaleńczo mieszać, \eby nie zrobiły się
grudy. W porę zdołała zapobiec tragedii, postawiła naczynie z powrotem na gazie, wsypała
trochę utartego sera i mieszała dalej  teraz ju\ powoli.
 Przepraszam.  Odsunęła się na bok, aby móc patrzeć na doktora Caldera.
 To wygląda na skomplikowaną czynność  zauwa\ył.  Zajęcie godne smakosza.
 Skąd\e.  Roześmiała się trochę nerwowo.  To tylko zwykły beszamel. Nic trudnego,
ale trzeba go bez przerwy mieszać. Dlatego nie podeszłam do drzwi.
 Pachnie bardzo apetycznie.
 Ser się topi i dlatego tak pachnie  wyjaśniła. Błyskotliwa konwersacja, Angelino,
pomyślała. Czemu nie dasz mu całego przepisu, \eby zrobić większe wra\enie! Podniosła
wzrok znad garnka i dopiero teraz spostrzegła, \e jej gość nadal trzyma tornister.
 Lily, postaw Princess na podłodze i wez ksią\ki od doktora...  Do licha! Zapomniała,
jak on się nazywa! Doktor... doktor...  Caldera!  Miała nadzieję, \e nie zwrócił uwagi na tę
chwilę wahania.  A w ogóle dlaczego wcią\ nosisz Princess na rękach?
 Usiłowała wybiec na ulicę. Musiałam ją złapać  odparła Lily rzeczowym tonem.
 Nie mo\na dopuścić do tego, \eby taki miły piesek się zgubił  stwierdził doktor
Calder.
 W domu na pewno nie zginie. Lily, postaw ją i wez ksią\ki  powtórzyła Angelina.
Lily westchnęła i niechętnie wykonała polecenie.
 To miło ze strony doktora Caldera, \e zechciał przywiezć twój tornister, prawda?
Angelina zastanawiała się, czy Lily przyjdzie do głowy podziękować za uprzejmość. Na
szczęście mała powiedziała grzecznie:
 Dziękuję, \e przyniósł pan moje rzeczy.
 Została jeszcze odrobina sera  poinformowała Angelina.  Zaraz się rozpuści i będę
mogła odprowadzić pana do drzwi.
 Nie ma pośpiechu.  Skrzy\ował ramiona i swobodnie oparł się o blat.
I właśnie w tej chwili stało się coś niezwykłego. Coś \ywiołowego. Coś...
elektryzujÄ…cego.
Angelina uświadomiła to sobie w jednej sekundzie, jakby nagle przejrzała na oczy.
Patrzyła na doktora Caldera i widziała kogoś zupełnie innego ni\ przed chwilą. Ju\ nie był po
prostu miłym weterynarzem, który wyświadczył im przysługę, lecz mę\czyzną  wielkim i
dominujÄ…cym.
Odwróciła się, \eby pomieszać sos. Marzyła, \eby wreszcie osiągnął punkt wrzenia.
Mogłaby wtedy po\egnać doktora Caldera. Wyprawić go ze swojej kuchni i ze swojego
domu. Usunąć ze swoich myśli. Nie nazwałaby tego, co ją ogarnęło, oczarowaniem.
Nieoczekiwane wra\enie okazało się jednak na tyle silne, \e Angelina poczuła się
skrępowana. Nic nie wiedziała o doktorze Calderze poza tym, \e pracuje w klinice, potrafi
zmienić koło i jest uprzejmy. Pofatygował się i odniósł małej dziewczynce podręczniki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl