[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- %7ładnej. Podobnie jak forma, możesz do mnie mówić on, ono, ona lub to coś. Jak ci
wygodniej. Płeć nie ma dla mnie znaczenia.
- Nie wiesz, co tracisz!
- Nonsens. Nie można stracić czegoś, czego się nigdy nie miało. Budzisz się w nocy
żałując, że nie masz, powiedzmy, fotoreceptorów?
Pytanie było trafne, ale czas na luzną pogawędkę niewłaściwy.
- Słuchaj no, przybyłem tu z pewnego konkretnego i ważnego powodu. Pobajdurzyć
z przyjemnością wpadnę pózniej, ale teraz do rzeczy. Słyszałeś, jak sądzę, zapowiedzi tego
idioty Zennora. Co zamierzasz przedsięwziąć?
- Nic.
- %7łe jak? Wymyśliłeś Przyzwalającą Wspólnotę Otwartą i rozpowszechniłeś ją wśród
ludzi. Przywiozłeś tu swych wyznawców, a teraz będziesz siedział i patrzył, jak ich
wyrzynajÄ…?
- Nie pierdol - odparł ciepło. - Prawda wygląda nieco inaczej. Opublikowałem pewną
pracę zawierającą tezy systemu historiozoficznego, który kto chciał, mógł przyjąć za swój.
Część czytelników stała się jego entuzjastami, zastosowała to w praktyce i polubiła ten
sposób życia. To oni mnie tu przywiezli, a nie ja ich. Tak to wygląda, a teraz wróciliśmy do
punktu wyjścia. Emocje i logika w zasadzie nie dają się pogodzić.
Ponownie przepuściłem automiotłę, tym razem wracającą do schowka, co dało mi
czas na uspokojenie nerwów.
- Owszem. Zaczynamy od nowa. Twoi zwolennicy mają zostać zabici. Zamierzasz
coś z tym zrobić?
- Fizycznie niewiele mogÄ™. A konteksty filozoficzne i socjologiczne, jak i ich
polityczne implikacje, wyłożyłem w moich pracach. Mieszkańcy tej planety wiedzą o
Wspólnocie tyle samo co ja.
- A zatem będziesz siedział tu sobie spokojnie, słuchał elektronicznych szumów i
pozwolisz im zginąć?
- Ludzie ginęli za przekonania, zanim ktokolwiek pomyślał, by mnie stworzyć.
- No tak. W takim razie uprzejmie cię informuję, że ja nie zamierzam siedzieć
bezczynnie.
- A co masz zamiar zrobić?
- Jeszcze nie wiem. A świta ci jakiś rozsądny pomysł?
- A propos czego?
- Uwolnienia zakładników, zakończenia inwazji i załatwienia Zennora. Kolejność
dowolna... - i wtedy do mnie dotarło, czego naprawdę od niego potrzebuję. - A tak poza tym,
czy znasz koordynaty przestrzenne tej planety i tego systemu?
- Naturalnie.
- To wydrukuj je gdzieś, abym mógł wezwać na pomoc Marynarkę Ligi.
- A dlaczego miałbym to zrobić?
- Po to, ty durniu katodowy, aby uratować dziesięciu ludzi przed śmiercią. Jeśli tego
nie rozumiesz, to...
- Jim, tylko spokojnie, bo cię krew zaleje albo nagły szlag trafi. Nie widzę powodu,
by robić to powtórnie, jako że osobiście i własnoręcznie wysłałeś sygnał FTL, gdy tylko
odzyskałeś tę elektroniczną wronę.
29
Ja wysłałem? - spytałem słabo.
- Ty wysłałeś.
- Ale... ale... dureń ze mnie! Wiadomość od Waroda od początku do końca była
Å‚garstwem?
- Najwyrazniej.
Należało zacząć myśleć, toteż jąłem chodzić w kółko. Dlaczego Warod mnie
okłamał, to raz. Dlaczego nie ma tu jeszcze Marynarki, to dwa. Liga nie pochwala przecież
ani wojen, ani mordów, co tu jest grane...
- Słuchaj, ty starożytny mądralo. Czy Marynarka Ligi zjawiła się już w pobliżu, czy
nie?
- Przykro mi, ale nie wiem. To znaczy, na pewno nie wylÄ…dowali, ale czy sÄ… na
orbicie, nie mam pojęcia, bo mój teleskop orbitalny zepsuł się dwa wieki temu. Ponieważ nie
wyładowali, to sądzę, że jeszcze tu nie dolecieli... Możemy być bardzo daleko od najbliższej
bazy.
Przestałem spacerować i nagle poczułem się bardzo zmęczony.
- Nie masz jakiejś starej skrzynki lub czegoś, na czym dałoby się usiąść? - spytałem.
- O cholera... Przepraszam. Wyszedłem z wprawy jako gospodarz.
Ledwo skończył mówić, za moimi plecami wyrosła kanapa. Skorzystałem z
przyjemnością.
- Miękka, wygodna - cmoknąłem z uznaniem.
- Może drinka? - Bystry był, to trzeba mu przyznać.
- Byle nie za mocnego.
- Nie jestem chwilowo zbyt dobrze zaopatrzony... mam tylko prawie czterystuletnie
wino, ale podobno z wiekiem zyskuje na smaku...
Samobieżny barek trącił mnie lekko w ramie. Zdmuchnąłem kurz z butelki i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]