[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Rachel założyła ten zielny miniogródek. Zerwij, co ci potrzeba.
- Jak to miło z jej strony. Ja też mam taki w domu. Chyba pomyślała
o wszystkim, prawda? Nasz pokój jest śliczny. Niczego nam nie
brakowało.
- Cieszę się, że było wam wygodnie.
Elanie włożyła ciasteczka do piekarnika i wyciągnęła z lodówki
plastry boczku.
- Polubiłam Rachel. Szkoda, że musiała wcześniej wyjść. Jakiś
przyjaciel był w tarapatach?
- Tak, ona pomaga wielu ludziom.
Mark starał się mówić obojętnym głosem, ale chyba nie bardzo mu
się to udało, bo Elaine spojrzała na niego badawczo.
173
RS
- Musi być dobrym człowiekiem, skoro ludzie szukają u niej pomocy
i pocieszenia.
- Tak. To chyba wszystkim już weszło w krew. I Rachel, i jej
przyjaciołom.
- Bywa i tak. Kiedyś pomagałam ludziom w ramach wolontariatu.
Należałam do wszystkich możliwych organizacji charytatywnych. Nie
potrafiłam odmówić, kiedy mnie o coś poproszono. Powtarzałam sobie, że
to, co robię, jest ważne dla społeczeństwa i że ono mnie potrzebuje.
Odczuwałam satysfakcję, bo miałam świadomość, że nie marnuję czasu.
Problem polegał na tym, że cierpieli na tym najbliżsi.Zrzucałam coraz
więcej obowiązków domowych na innych. Pomoc do prowadzenia domu,
niania...
To ostatnie słowo Elaine wypowiedziała szeptem. Przez chwilę Mark
obawiał się, że znowu wybuchnie płaczem, ale tylko odchrząknęła i
powstrzymała łzy.
- Tego dnia, kiedy cię porwano, pomagałam ofiarom powodzi. To
było ważne i potrzebne, ale byli inni ludzie, którzy mogli mnie zastąpić.
Ludzie, którzy nie mieli trójki małych dzieci. Gdybym tego dnia została w
domu, to najprawdopodobniej byśmy ciebie nie stracili. Ta myśl prześla-
dowała mnie w każdej minucie każdego dnia przez następne trzydzieści
lat.
- Nie mogłaś przewidzieć takiego obrotu spraw - powiedział łagodnie
Mark, rozumiejąc, że Elaine stara się go przeprosić. - Nikt się nie
domyślił, że niania planuje mnie porwać. To tylko zbieg okoliczności, że
doszło do tego akurat wtedy.
174
RS
- Dziękuję ci, kochanie, ale ja do końca sobie nie wybaczę. Cieszę
się, że miałam możliwość powiedzieć ci, jak mi przykro z powodu tego, co
się stało, jak bardzo kochaliśmy cię i jak za tobą tęskniliśmy.
- Nie musisz mnie przepraszać - powiedział szorstko Mark. - Byłem
dzieckiem. Nic z tego nie pamiętam. To wy cierpieliście. Nawet nie
umiem sobie wyobrazić, co czuliście, ty i...
- Tata - podpowiedziała cicho. - Mam nadzieję, że kiedyś będziesz
umiał o nas myśleć jako o rodzicach.
- Próbuję.
- Oczywiście, że próbujesz, Mark. Nie będziemy na ciebie naciskać,
obiecuję. Chcę tylko, byś wiedział, że bardzo cię kochamy. Mam nadzieję,
że będziemy przy tobie wtedy, gdy będziesz nas potrzebował.
- Dziękuję, mamo.
Elaine zamarła na moment, a potem podeszła do Marka.
- Przepraszam, ale już dłużej nie mogę się powstrzymywać. Muszę
cię przytulić.
Objęła Marka, a on wstał i przygarnął Elaine do piersi.
- Aha, mama znowu płacze - zauważył Joel, wchodząc do kuchni -
Pewnie powiedziałeś coś miłego, Mark.
- Owszem, powiedziałem.
Elaine otarła łzy i podeszła do piekarnika. Mark, Joel i Nicole zajęli
miejsca przy stole. Chwilę pózniej pojawili się Lou i Ethan.
- Masz przeurocze patio, synu - pochwalił Lou. - Idealne miejsce na
grilla.
- Zgadzam się z tą opinią. Zamierzam kupić meble ogrodowe.
175
RS
- Czy opracowałeś już skuteczny plan walki z termitami? Masz tyle
drzew w tylnej części ogrodu, że możesz mieć z tym problem.
Mark zauważył, że pozostali wymienili rozbawione spojrzenia, ale
odpowiedział całkiem poważnie.
- Jeszcze się nie pojawiły, ale podpisałem umowę z firmą
dezynsekcyjnÄ….
- Uważaj na termity, synu. Zanim się człowiek spostrzeże, mogą
zjeść mu cały dom.
- Dzięki za radę... tato.
Słysząc to słowo po raz pierwszy z ust najmłodszego syna, Lou się
rozpromienił. Nicole wzruszyła scena, której była świadkiem przed chwilą.
- Czy Rachel wpadnie do nas? - zapytała.
- Nie sądzę - odparł krótko Mark.
Nie chciał rozwijać tematu, ale Ethan popatrzył na niego badawczo i
zapytał:
- Pokłóciliście się?
Zaczyna się, pomyślał Mark. Z obserwacji wiedział, że krewni
bardzo lubią zadawać osobiste pytania. Pamiętał kolację u rodziny Rachel i
zastanawiał się, czy przyjdzie mu stawiać czoło podobnym wyzwaniom.
- Tak, powiedzmy, że wymieniliśmy parę zdań.
- Mam nadzieję, że to nic poważnego - wtrąciła Elaine. - Ty i Rachel
tworzycie ładną parę. Wiem, kiedy moi chłopcy są zakochani.
Ethan i Joel prychnęli z niedowierzaniem.
- Ależ oczywiście, że wiem - upierała się Elaine i położyła przed
Markiem talerz pachnÄ…cych ciasteczek.
- Dlaczego Mark dostał pierwszy? - przekomarzał się Joel.
176
RS
- Bo to jego dom - odparła Elaine, idąc po następny talerz. - Poza
tym on jest najmłodszy.
Brannonowie wyjechali póznym niedzielnym popołudniem,
ponieważ większość z nich nazajutrz musiała stawić się w pracy.
Pożegnanie było zdecydowanie mniej krępujące niż powitanie, ale równie
wzruszajÄ…ce.
- Przyjedziesz na ślub? - zapytał Ethan, wyciągając rękę na
pożegnanie.
- Naturalnie, jakżeby inaczej?
- Trzymam cię za słowo. Aislinn byłaby bardzo rozczarowana, gdyby
ciebie zabrakło. I ja też.
- Będę na pewno.
Nicole wspięła się na palce, żeby ucałować Marka w policzek
- Dziękujemy za miłe przyjęcie. Mam nadzieję, że wpadniesz kiedyś
do nas do Arkansas.
- Z przyjemnością.
- Witaj w rodzinie, mój młodszy braciszku, nie chcielibyśmy cię
jeszcze raz stracić. - Joel objął go i poklepał po plecach
- Nigdzie się nie wybieram - zapewnił Mark. Podszedł do ojca.
Podali sobie ręce, a potem uściskali się trochę niezdarnie, ale bardzo czule.
Lou wręczył Markowi kopertę.
- Co to jest?
- Twoje świadectwo urodzenia. Twoje prawdziwe świadectwo
urodzenia. Stwierdza, że nazywasz się Kyle Morgan Brannon.
Pomyślałem, że może chciałbyś je mieć.
177
RS
Marka ogromnie wzruszył ten prosty gest ojca. Uznał, że będzie
musiał się zastanowić, jak od strony prawnej rozwiązać swoją sytuację. Na
przykład kwestię nazwiska. Wreszcie przyszła kolej, żeby pożegnać się z
matkÄ….
- Nie będę płakać - obiecała Elaine, chociaż jej oczy były pełne łez. -
Tak trudno cię zostawić.
- Niedługo się zobaczymy. Obiecuję. - Mark pochylił się, żeby ją
ucałować.
- Wez wszystkie swoje fotografie, dobrze? Chciałabym zobaczyć, jak
dorastałeś.
- Spróbuję je znalezć. - Pomyślał o pudłach, w których je zostawił.
Nie był jeszcze gotów, żeby je oglądać.
Uścisnęła go jeszcze raz długo i mocno. Potem zmusiła się do tego,
żeby cofnąć się o krok.
- Zadzwoń do Rachel. Cokolwiek zrobiłeś, przeproś ją. Ten dom jest
za duży, żebyś mieszkał w nim sam.
Mark poczuł ukłucie w sercu, ale udało się mu zachować uśmiech na
twarzy.
- Dlaczego zakładasz, że to ja coś zrobiłem? Wszyscy panowie
wydali z siebie pomruk, a Nicole się zaśmiała.
- W tej rodzinie mężczyzni zawsze są winni - wyznał Joel. - Musisz
się do tego przyzwyczaić.
- Pomyślę o tym. Zadzwonisz do mnie, kiedy przyjedziecie na
miejsce? - Mark zwrócił się do Elaine.
- Z przyjemnością - odparła rozpromieniona.
178
RS
Mark patrzył, jak jego odzyskana rodzina odjeżdża wynajętym
samochodem. Gdy wóz zniknął w perspektywie ulicy, wszedł do domu i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl