[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ustaliłyśmy, że Gary jest niezrównoważony. Widocznie miewa także
urojenia.
193
RS
- Jesteś pewna, że w tej jednej sprawie przypadkiem nie ma
racji?
- Ile razy mam ci powtarzać, że ja i Scott...
- Tak, tak, wiem. Wasz zwiÄ…zek jest nietypowy. Nie opiera siÄ™
na takich" uczuciach. Stale mi to wmawiasz.
- Bo to prawda. Aączy nas tylko przyjazń i mam nadzieję, że
nadal tak będzie, kiedy nasz romans się skończy.
Kogo ja chcę oszukać? - zadała sobie w duchu pytanie. Nie
potrafiła sobie wyobrazić, że mogłaby przebywać ze Scottem w tym
samym pomieszczeniu i nie odczuwać do niego fizycznego pociągu.
Na samą myśl o tym, że miałaby go widywać, gdy będzie z inną
kobietą, zbierało jej się na płacz. Może to i lepiej, że wyprowadza się
do innego stanu?
- Skoro tak twierdzisz, nie będę się sprzeczać - oznajmiła
Larissa. - Postanowiłam się nie wtrącać. Już raz skomplikowałam ci
życie.
- Tylko nie zaczynaj mnie znowu przepraszać - poprosiła Lidia,
licząc na to, że tym razem siostra rzeczywiście da jej spokój.
Przynajmniej na jakiÅ› czas.
Kiedy w sobotę o umówionej godzinie Lidia zapukała do drzwi
Scotta, otworzył jej niemal natychmiast.
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin - przywitała go z
uśmiechem.
- Dziękuję - odparł i pocałował ją czule w usta. Włożyła
koszulkę oraz dżinsowe spodnie i kamizelkę.
194
RS
Do kompletu brakowało jedynie kowbojskich butów. Ponieważ
takich nie miała, zastąpiła je tenisówkami.
- Zwietnie wyglądasz - pochwalił, wpuszczając ją do środka.
Ty też, pomyślała, przyglądając mu się z uznaniem. W
nieformalnym stroju prezentował się równie dobrze jak w skrojonych
na miarę garniturach. Z trudem odrywając od niego wzrok, sięgnęła
do torebki i wyciągnęła z niej małe ozdobnie zapakowane pudełeczko.
- Chciałabym ci to dać, zanim wyjdziemy.
- Nie musiałaś kupować mi prezentu.
- Wiem, że nie musiałam, ale chciałam.
Obserwowała z napięciem, jak odwija papier. Niepotrzebnie się
obawiała. Chwilę pózniej spojrzał na nią szczerze uradowany.
- Jest piękne. Jeszcze takiego nie mam.
- Duofold z tysiąc dziewięćset dwudziestego siódmego roku -
wyrecytowała, spoglądając na pomarańczowe wieczne pióro, które
znalazła dla niego w antykwariacie na Florydzie. - Zrednia stalówka,
stan niemal idealny. -Nie znała się na tym, więc prawdopodobnie
przepłaciła.
Nie żałowała jednak sporego wydatku. Chciała kupić mu coś
wyjątkowego. Coś, z czego będzie naprawdę zadowolony.
Przyciągnął ją do siebie i pocałował.
- Dziękuję, kochanie. Bardzo mi się podoba - powiedział, po
czym znów zawładnął jej ustami w długim, namiętnym pocałunku.
Wkrótce oboje zapomnieli o bożym świecie. Lidia oprzytomniała
pierwsza, kiedy Scott wsunął dłoń pod jej koszulkę.
- Nie mamy na to czasu. CzekajÄ… na nas na ranczu.
195
RS
- A może byśmy odrobinę się spóznili?
-I narazili na wymowne spojrzenia twojej siostry? Od razu
zaczęłaby snuć domysły.
Mamrocząc coś na temat jej obsesji na punkcie Heather, włożył
pióro do pudełka z resztą kolekcji i ruszył niechętnie do drzwi.
Byli niemal w połowie drogi na rancho, kiedy Lidia uznała, że
nadszedł odpowiedni moment, aby podzielić się z nim nowinami. Nie
bardzo wiedziała, jak mu je przekazać. Chyba obawiała się jego
reakcji, tym bardziej że sama miała w tej sprawie mieszane uczucia.
W końcu jednak będzie musiała mu powiedzieć.
- Miałam przed wyjściem ważny telefon.
- Tak? Od kogo? - zapytał całkowicie odprężony i uśmiechnął
się zachęcająco.
- Od koleżanki z Florydy. Znamy się jeszcze ze studiów.
- Spotkałyście się ostatnio?
- Tak, zjadłyśmy razem lunch, kiedy pojechałam na rozmowę
kwalifikacyjnÄ….
-I co?
- To jeszcze nic pewnego, ale krążą plotki, że mam dostać
posadę, o którą się ubiegam. Zadzwoniła, żeby mi o tym powiedzieć.
Pełny etat wykładowcy i spore środki na badania naukowe.
Zdawała sobie sprawę, że nie sprawia wrażenia szczególnie
rozentuzjazmowanej. Scott również nie był zachwycony.
-To... wspaniała nowina - odezwał się po długiej chwili
milczenia. - Moje gratulacje. Rozumiem, że przyjmiesz propozycję? -
Zabrzmiało to raczej jak stwierdzenie, a nie pytanie.
196
RS
Wyjrzała przez okno samochodu.
- Takich ofert się nie odrzuca. Pracowałam na to prawie całe
życie.
- W takim razie masz powód do dumy.
- Tak. Można tak powiedzieć - przyznała Lidia, splatając dłonie
na kolanach.
- A co na to Larissa? Przeprowadzisz siÄ™ naprawdÄ™ bardzo
daleko.
- Jeszcze jej o tym nie mówiłam, ale zawsze w pełni mnie
wspierała. Myślę, że i tym razem tak będzie.
- Na pewno się ucieszy, ale będzie za tobą bardzo tęsknić.
- Wiem. Ja też będę tęsknić.
Jechali dalej w milczeniu. Lidia wyglądała przez okno, patrząc
niewidzącym wzrokiem na okolicę. Może nie potrafię cieszyć się
dlatego, że tak długo na to czekałam, zastanawiała się ze smutkiem.
Osiągnięcie wymarzonego celu zajęło jej wiele lat i wyrzeczeń, a teraz
będzie musiała zapłacić jeszcze większą cenę. Czeka ją wiele zmian, z
którymi trudno jej będzie się pogodzić. Będzie musiała żyć z dala od
kolegów z uczelni, od siostry, a przede wszystkim z dala od Scotta.
Wiedziała, że najtrudniej będzie jej pożegnać się właśnie z nim.
Kilka godzin pózniej Heather zaciągnęła brata w ustronne
miejsce, żeby porozmawiać. Reszta towarzystwa zajęta była zabawą w
rzucanie podkowÄ… do celu.
- Dobrze siÄ™ bawisz?
Nie chciał psuć jej urodzin, więc uśmiechnął się i odparł:
- Zwietnie, a ty?
197
RS
- Nigdy w życiu nie byłam taka szczęśliwa - wyznała,
spoglÄ…dajÄ…c czule na narzeczonego.
- Bardzo się cieszę. - Objął ją i mocno przytulił.
- Wyglądasz, jakby coś cię gryzło - stwierdziła, przyglądając mu
siÄ™ badawczo.
Spojrzał dyskretnie na Lidię i zmarszczył brwi. Cameron
instruował ją właśnie, jak trzymać podkowę. Nie byłoby w tym nic
złego, gdyby nie stał aż tak blisko.
- Wydaje ci siÄ™.
- To miło z jej strony, że kupiła mi prezent - odezwała się
Heather, podążając za jego wzrokiem.
- Tak, Lidia już taka jest.
Pomyślał o piórze, które dała mu przed wyjazdem. Znalezienie
go kosztowało ją z pewnością wiele wysiłku, ale najwyrazniej chciała
podarować mu coś, z czego na pewno się ucieszy. Heather również
spodobała się drewniana pozytywka.
- Chyba zle ją oceniłam. Opiekowała się tobą z takim
poświęceniem, kiedy byłeś chory. Nie sądziłam, że będzie gotowa
zaniedbywać dla ciebie obowiązki zawodowe.
Na wzmiankę o pracy Lidii Scott posmutniał. Nie doszedł
jeszcze do siebie po tym, jak mu zakomunikowała, że wkrótce
przenosi się na Florydę. Od początku wiedział, że szuka posady i że
prawdopodobnie dostanie ją z dala od rodzinnego Dallas, lecz dotarło
to do niego dopiero teraz, gdy klamka zapadła i usłyszał nowinę z jej
ust. Nie potrafił myśleć bez żalu o tym, że niedługo będą ich dzielić
tysiące kilometrów.
198
RS
- Nadal uważam, że jest nieco zbyt chłodna i opanowana -
ciągnęła Heather. - Czasem trudno ją rozgryzć, ale ogólnie jest w
porzÄ…dku. Poza tym najwyrazniej masz na jej punkcie bzika.
- Skąd ci to przyszło do głowy?
- %7łarty sobie robisz? Odkąd przyjechaliście, wodzisz za nią
wzrokiem jak zadurzony nastolatek.
Heather nie miała pojęcia, dlaczego trudno mu dziś oderwać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]