[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozpieczętowaniem nieszczęsnego papieru.
W tej chwili właśnie dawała pić dziecku; karmiła je z flaszeczki, trzeba było bowiem dla
oszczędności oddalić mamkę. Mąż spał: spędziwszy noc na fabrykowaniu papieru, zasnął nad ranem.
Można osądzić, w jaki stan, zarówno ją, jak Dawida, którego zbudziła, wprawiło odczytanie
następującego listu:
Paryż, 29 sierpnia
Droga siostro!
Przed dwoma dniami, o piątej rano, wydała ostatnie tchnienie jedna z najpiękniejszych istot,
jedyna kobieta zdolna mnie kochać tak, jak Ty mnie kochasz, jak kochają mnie Dawid i matka, łącząc
do uczuć tak bezinteresownych to, czego nie mogą dać matka i siostra: upojenia miłości!
Poświęciwszy mi wszystko, może biedna Koralia umarła dla mnie, dla mnie, który w tej chwili nie
mam jej za co pogrzebać... Byłaby mnie pocieszyła po zawodach życia; Wy jedni, drogie anioły,
możecie mnie pocieszyć po jej śmierci. Ta święta dziewczyna znajdzie, sądzę, łaskę w oczach Boga,
umarła bowiem po chrześcijańsku. Och! Paryż!... Ewo moja, Paryż jest zarazem chwałą i hańbą
Francji!... Straciłem już w nim dosyć złudzeń i stracę ich resztę, żebrząc o tę trochę pieniędzy,
których potrzebuję, aby w poświęcanej ziemi złożyć ciało anioła! Twój nieszczęśliwy brat Lucjan.
P.S. - Musiałem Ci sprawić wiele zgryzot mą lekkomyślnością, dowiesz się kiedyś wszystkiego i
wytłumaczysz mnie. Zresztą, możesz być spokojna: widząc nas tak udręczonych - Koralię i mnie -
zacny przemysłowiec, któremu uczyniłem wiele złego, pan Camusot, podjął się załatwić, jak mówił,
te sprawÄ™.
- List jeszcze mokry od łez! - rzekła do Dawida patrząc nań tak miłosiernie, że w oczach jej
błyszczało coś z dawnego przywiązania do Lucjana.
- Biedny chłopiec, musiał bardzo cierpieć, jeśli w istocie tak go kochała, jak on mówi! -
wykrzyknął szczęśliwy małżonek Ewy.
I zarówno mąż, jak żona, wobec krzyku tego ostatecznego bólu, zapomnieli o wszystkich swoich
cierpieniach. W tej samej chwili Maryna wpadła wołając:
- ProszÄ™ pani, idÄ…!... IdÄ…!...
- Kto?
- Doublon i jego draby, sam diabeł! Kolb bije się z nimi, będą sprzedawać. - Nie, nie, nie będą
sprzedawać, uspokójcie się! - wykrzyknął Petit-Claud, którego głos zabrzmiał w przyległym pokoju. -
Podpisałem właśnie apelację. Nie możemy zostawać pod brzemieniem wyroku, który pomawia nas o
złą wiarę. Nie mam zamiaru bronić się tutaj. Aby zyskać na czasie, pozwoliłem wygadać się
Cachanowi, gdy ja gotuję się odnieść triumf jeszcze raz w Poitiers...
- Ale ile ten triumf bÄ™dzie kosztowaÅ‚? - spytaÅ‚a pani Séchard.
- Moje honorarium, jeśli wygracie, a tysiąc franków, jeżeli przegramy.
- Mój Boże - wykrzyknęła biedna Ewa - czyż to lekarstwo nie jest gorsze od choroby?
Słysząc ten krzyk niewinności oświeconej łuną sadowniczego pożaru, Petit-Claud stanął jak
osłupiały, tak uderzyła go piękność Ewy. Równocześnie zjawił się, wezwany przez adwokata, stary
Séchard. Obecność starca w sypialni mÅ‚odej pary, gdzie wnuczek w koÅ‚ysce uÅ›miechaÅ‚ siÄ™ do
nieszczęścia, dopełnia tej sceny.
- Papo Séchard - rzekÅ‚ mÅ‚ody adwokat - winien mi pan siedemset franków za interwencjÄ™; ale
ściągniesz je sobie z syna doliczając do czynszów, które ci jest dłużny. Stary winiarz odczuł gryzącą
ironię, jaką Petit-Claud włożył w swoje słowa.
- Mniej byłoby ojca kosztowało zaręczyć za Dawida!... - rzekła Ewa odchodząc od kołyski, aby
uściskać starca.
Dawid, przygnębiony zbiegowiskiem, jakie uczyniło się przed domem, gdzie walka Kolba z
ludzmi Doublona ściągnęła ciekawych, wyciągnął rękę do ojca bez słowa powitania.
- Jakim cudem mogę być panu winien siedemset franków? - zapytał starzec Petit-Clauda.
- Ba, za to, iż, po pierwsze, dokonałem zajęcia pańskim imieniem. Ponieważ chodzi o pańskie
czynsze, jest pan wobec mnie odpowiedzialny wraz ze swym dłużnikiem. Jeśli syn nie zapłaci mi
kosztów, pan zapłacisz... Ale to nic: za kilka godzin przyjdą tu, aby wsadzić Dawida do więzienia,
czy pozwoli pan na to?
- Ile jest winien?
- Phi, jakieś pięć do sześciu tysięcy, nie licząc tego, co jest winien panu i żonie.
Starzec, z sercem napojonym nieufnością, spojrzał na wzruszający obraz, jaki przedstawiał jego
oczom ten biało-niebieski pokój: piękna kobieta we łzach przy kołysce; Dawid, uginający się
wreszcie pod brzemieniem zgryzot; adwokat, który może ściągnął go tu niby do pułapki... Stary
niedzwiedz pomyślał, iż może zagrano na kartę jego ojcowskich uczuć; zląkł się, aby go nie
wyzyskano. Zbliżył się do kołyski, aby popieścić malca, który wyciągał ku niemu rączyny. Wśród tylu
trosk dziecko, pielęgnowane jak dziecko para Anglii, miało na głowie śliczny haftowany czepeczek z
różową podszewką.
- Et, niech Dawid radzi sobie, jak umie; ja myślę tylko o dziecku - zawołał stary - a matka
przyzna mi słuszność. Dawid jest tak uczony, że powinien wiedzieć, jak zapłacić długi.
- Ja panu dokÅ‚adnie wyklarujÄ™ paÅ„skie uczucia - rzekÅ‚ drwiÄ…co adwokat. - Ot, papo Séchard,
jesteś zazdrosny o syna. Posłuchaj pan prawdy! Wtrąciłeś Dawida w katastrofę sprzedając mu
drukarnię trzy razy drożej, niż była warta, i rujnując go, aby ściągnąć tę lichwiarską cenę.
Tak, nie potrząsaj głową, dziennik sprzedany Cointetom, którego cenę ty zgarnąłeś w całości do
kieszeni, stanowił całą wartość twej drukarni... Nienawidzisz syna nie tylko dlatego, żeś go ograbił,
ale także, żeś uczynił zeń człowieka przerastającego cię stanem. Nadajesz sobie tony niezwykłej
miłości dla wnuka, aby pokryć bankructwo uczuć wobec syna i synowej, którzy by cię kosztowali
nieco grosza hic et nunc, gdy wnuk potrzebuje twego przywiÄ…zania jedynie in extremis. Kochasz tego
malca, aby zachować pozór, iż kochasz kogoś ze swych bliskich i nie być pomawianym o brak serca.
Oto co siedzi na dnie worka, papo Séchard...
- Czyście mnie po to sprowadzili, aby mi kazać tego słuchać? - rzekł starzec groznie, spoglądając [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl