[ Pobierz całość w formacie PDF ]

skrępowaniu. Nie mogła oderwać od niego wzroku.
161
160
"
 %
przed nim wziąć po kolacji kÄ…piel. Szczególnie cie­
wychodząc mu na spotkanie. Szybko odkryła, że gdy
szyła ją myśl, że łamiąc jego polecenia, zrobi mu na
unosi nogi, ma go w sobie wiÄ™cej; im wyżej je pod­
złość.
nosiła, tym głębiej w nią wchodził. Unosiła więc nogi
wyżej i wyżej, aż w koÅ„cu eksplodowaÅ‚a tak niepojÄ™­ Gdy w lepiÄ…cej siÄ™ do ciaÅ‚a bieliznie i z ociekajÄ…cymi
tą, pulsującą rozkoszą, że w ekstazie głośno zawołała
wodą włosami wychodziła z rzeki, bardziej wyczuła,
jego imiÄ™.
niż spostrzegła, że nie jest sama. Serce w niej zamarło,
Nie zdawała sobie sprawy, że cały czas uważnie ją
lecz po chwili poznała intruza. Choć był to Chandos,
obserwuje i dopiero teraz, w tej chwili, dał ujście
wcale nie doznała ulgi. Przykucnął w cieniu drzewa
namiętności, którą tak długo w sobie tłumił.
i obserwował ją. Courtney nie wiedziała jednak, jak
długo tam tkwi.
Po chwili wstał i ruszył w stronę rzeki.
- Chodz tu, kociooka.
Od trzech dni nie nazywał jej tym imieniem, ani też
nie odzywał się tak schrypniętym głosem. Jeśli w ogóle
Rozdział 23
się odzywał, znów jej mówił  proszę pani".
Przez cały następny dzień Courtney była zakochana. Courtney parsknęła, oczy jej rozbłysły.
Nic jej nie przeszkadzało, ani upał, ani owady, ani - Niech cię szlag trafi! - krzyknęła. - Więcej już
monotonia jazdy. Nic nie mogło zmącić jej szczęścia. mnie nie wykorzystasz!
Dwa dni pózniej nie była już tak pewna siebie, Dał krok w jej stronę, a ona cofnęła się na głębszą
a trzeciego w ogóle zmieniła zdanie. Nie mogła kochać wodę. Była gotowa dojść nawet do połowy rzeki, lecz
kogoś tak irytującego jak Chandos. on przystanął. Spoglądała nań płonącym wzrokiem.
Najbardziej wytrącił ją z równowagi tym, że znów W końcu zaklął cicho, jak zwykle w obcym języku,
odsunÄ…Å‚ siÄ™ od niej. PosiadÅ‚ jÄ…, wprowadziÅ‚ na nieboty­ i zawróciÅ‚ do obozowiska.
czne wyżyny ekstazy tylko po to, by teraz zobojętnieć! A więc dzięki odwadze i zdecydowaniu postawiła na
Była kompletnie zdezorientowana.
swoim i była z siebie bardzo dumna.
Ale nie mogła zamykać oczu na fakty. Została
Choć zaczynała już drżeć z zimna, nie chciała
wykorzystana. Wszystko, co Chandos powiedziaÅ‚ tam­
wychodzić z wody. Nie dlatego, że bała się Chandosa.
tej nocy, okazaÅ‚o siÄ™ wierutnym kÅ‚amstwem; wszyst­
Pragnęła tylko, by trochę ochłonął z gniewu. Została
ko. Zaspokoił swe żądze i teraz już wcale jej nie
w rzece nawet wtedy, gdy od strony obozowiska
potrzebuje.
dobiegł ją huk wystrzału. Nie była głupia. Skoro
Siódmego dnia wieczorem, zgodnie z zapowiedzią stosował tak naiwne sztuczki, by ją zwabić, to gniew
Chandosa, przekroczyli kolejną rzekę. Ponieważ już go jeszcze nie opuścił.
Po dziesięciu minutach jednak ogarnął ją niepokój.
i tak była mokra, Courtney postanowiła w tajemnicy
162
163
Może nie miała racji? Może zaatakowało go jakieś mógł siedzieć tak spokojnie... nie, musiał siedzieć bez
dzikie zwierzę? Albo ktoś do niego strzelał? Mógł już ruchu, żeby jad wolniej rozchodził się we krwi.
nie żyć!
Courtney rzuciÅ‚a swoje ubranie, chwyciÅ‚a koc Chan­
Courtney wyskoczyła z wody, lecz nie pobiegła do
dosa i rozłożyła go obok niego. Serce biło jej jak
obozowiska. Najpierw włożyła suchą bieliznę, beżową
oszalałe.
spódnicę w białe paski oraz białą jedwabną koszulę,
- Połóż się na brzuchu.
którą ostatnio dokładnie pocerowała. Zebrała rzeczy,
- Kobieto, nie mów mi, co mam robić.
pod pachę wsunęła buty, wciąż jeszcze mokre po
Już chciała się obrazić za taki szorstki ton, lecz
przeprawie przez rzekÄ™, i modlÄ…c siÄ™ w duchu, by nie
przyszło jej do głowy, że Chandos bardzo cierpi. Na
nadepnąć na jakieś pełzające lub jadowite stworzenie,
jego Å‚ydce widniaÅ‚a wielka, czerwona opuchlizna. Po­
spiesznie ruszyła pod górę.
wyżej ukÄ…szenia zacisnÄ…Å‚ pasek od spodni. Rana znaj­
Kiedy dostrzegÅ‚a krÄ…g Å›wiatÅ‚a rzucany przez ognis­
dowała się w połowie łydki. Dwa lub trzy cale niżej
ko, przezornie zwolniła. Mimo to o mało nie weszła na
i wąż ukąsiłby go tylko w but. Co za okropny pech!
leżącego w poprzek ścieżki węża. Był długi, żółtawo-
- Czy wyssałeś już jad?
czerwony, miał miedzianej barwy głowę i wyglądał
Chandos wbiÅ‚ w niÄ… jaÅ›niejsze niż zazwyczaj spo­
bardzo groznie. Choć nie żył, Courtney krzyknęła ze
jrzenie.
strachu.
- Sama popatrz, kobieto! Jeśli sądzisz, że dosięg-
- Co znów?!  zawoÅ‚aÅ‚ szorstko Chandos i dziew­
nÄ…Å‚bym ustami, to jesteÅ› szalona.
czynę ogarnęła bezgraniczna ulga.
Courtney znów pobladła.
Pobiegła w jego stronę. %7łył i był sam. Siedział przy
- Mówisz, że jeszcze nie... PowinieneÅ› mnie zawo­
ognisku, ale... Courtney stanęła jak wryta, twarz jej
łać! To, co dotąd zrobiłeś, nic nie da. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl