[ Pobierz całość w formacie PDF ]

usiłujących poradzić sobie z nawałą mokrego śniegu. Milczenie przedłużało się.
 Spróbuję jeszcze raz zadzwonić  mruknął w końcu, sięgając po słuchawkę.
Numer uparcie nie odpowiadał.
Wjechali na przedmieścia, ruch zgęstniał i Paul musiał się skupić na
prowadzeniu. Biała puszysta powłoka zmieniła się w śliską breję, rozmytą setkami
opon. Wirujące płatki oślepiały w blasku ulicznych lamp.
Taffy odchyliła głowę na fotel i biorąc słowa Paula za dobrą monetę, zaczęła
obmyślać przyszłe wspólne posiłki. Postanowiła, że w poniedziałek kupi wszystko,
co będzie potrzebne do jej popisowego dania  steku i puddingu z nerek z
ostrygami, przyrządzanego według przepisu mamy.
Drgnęła, kiedy wóz stanął i ucichł szum silnika.
 Już jesteśmy na miejscu?  zamrugała, poznając znajomą bramę.  Wjedziesz
na podwórko?
 Chodzi ci o to, czy zostanę na noc? To zależy.
Znów sięgną! po słuchawkę, ale nie wystukał numeru.
Zdawało się jej, że kątem oka zauważył coś na ulicy, bo gwałtownie odwrócił
głowę. Na jego twarzy pojawił się wyraz napięcia. Zanim zdążyła zapytać, co się
stało, wyskoczył z samochodu, z trzaskiem zamykając za sobą drzwiczki.
Dopiero teraz zobaczyła, co wytrąciło go z równowagi. W oświetlonym
wejściu do domu, w którym wynajmowała mieszkanie, pojawiły się dwie kobiety.
Ich sylwetki i nerwowe ruchy miały w sobie takie samo napięcie, jakie dostrzegła
u Paula, szybkim krokiem idącego im na spotkanie. Kiedy się zbliżył, starsza z
nich, postawna, siwa dama, powiedziała coś szybko do niego. Druga z kobiet...
Taffy, nie wierząc własnym oczom, wysiadła z samochodu, by lepiej widzieć.
Ani jedwabna barwna chustka, spod której wymykały się jasne kosmyki włosów,
ani ogromne ciemne okulary nie były w stanie zamaskować tej kobiety. To była
Claudia Vaughn we własnej osobie.
 Paul, co się stało?
Taffy zbliżyła się do stojącej na stopniach grupki, ale nikt nie zwrócił na nią
uwagi. Suchość dławiła ją w gardle, gdy patrzyła, jak Paul czule otacza ramieniem
Claudię, drżącą z chłodu mimo wspaniałego futra z rysia, i ostrożnie prowadzi ją
do samochodu. Starsza kobieta szła u jej drugiego boku, gotowa do pomocy.
Dopiero kiedy Paul posadził Claudię na przednim fotelu i otworzył tylne drzwi dla
drugiej pasażerki, odwrócił się ku Taffy.
 Wrócę, kiedy tylko odwiozę...
 Nie wrócisz.  Wypowiedziane z głębi samochodu słowa były aż nadto
słyszalne.  Zostaniesz tak długo, ile trzeba, i zajmiesz się kobietą, która nosi twoje
dziecko.
Rozdział 9
Taffy znieruchomiała niczym rażona gromem. Po chwili otwarła szeroko oczy i
potrząsnęła głową, jak człowiek budzący się ze snu, ale koszmar trwał. Samochód
Paula nadal stał przy krawężniku, a rower przytroczony na dachu wyglądał jak
relikt z innego życia, z leśnego świata, gdzie cicho padał śnieg.
Claudia kuliła się na przednim fotelu. Paul, pochylony nad otwartymi
drzwiczkami z tyłu, mówił coś podniesionym głosem do starszej kobiety, która
odpowiadała mu tym samym tonem.
To musi być jego matka, uświadomiła sobie Taffy. Pewnie ma pretensje o
mnie. Opiekuje się matką jego dziecka, a więc pewnie Claudia była przez cały ten
czas w Federange. Czy dlatego Paul trzymał mnie z daleka od tego miejsca?
Skończył właśnie ostrą wymianę zdań z matką i podszedł do Claudii. Uchyliła
okienko. Mówił coś do niej czule, troskliwie...
Nie mogę na to patrzeć, pomyślała z rozpaczą Taffy.
Zaledwie zrobiła ruch, by odejść, Paul rzucił się w jej stronę jak pantera.
 Poczekaj!  Złapał ją za ramię.  U Claudii zaczęły się bóle porodowe. Moja
matka już miała wzywać pogotowie, kiedy zobaczyła, że wróciłem.
 Dlaczego ona ma rodzić tutaj, a nie w Federange?  chłodno zapytała Taffy.
 Federange nie ma tu nic do rzeczy! Pięć miesięcy temu lekarze uratowali w
tym szpitalu jej ciążę i odtąd jest z nimi w stałym kontakcie.
 Wiedziałeś o wszystkim  stwierdziła gorzko.
 Wiedziałem, bo tamtej nocy, w szpitalu, Claudia sama mi o tym powiedziała.
Ach, wy, kobiety!  Z rozpaczą wzniósł oczy do nieba.  Najpierw przez cztery
miesiące udaje, że nie ma żadnej ciąży, a potem nagle dziecko zasłania jej cały
świat.
 Co za noc!  wykrzyknęła Taffy szyderczo.  Ja tracę dziewictwo, a ty
dowiadujesz się, że zostaniesz ojcem.
 Co ty wygadujesz? Do głowy mi nawet nie przyszło, iż podejrzewasz, że to
moje dziecko!  oburzył się.
 Nie? A dlaczego nie miałabym podejrzewać, skoro wybierasz się razem z nią
do szpitala?  Taffy była bezlitosna.
 Odwiozę tylko Claudię na izbę przyjęć i wracam, mówiłem ci.
 Swoją drogą jestem ciekawa, czemu wydzwaniałeś do Federange, skoro
wiedziałeś, że ona jest tutaj?
 Nie wiedziałem! Sam byłem zaskoczony, kiedy zobaczyłem je pod domem.
Podobno Claudia uparła się dzisiaj, by tu przyjechać. I okazało się, że wie, co robi.
Jeszcze lepiej.
 Dlaczego nie byłeś przy niej? Kobieta w takim stanie potrzebuje u swojego
boku mężczyzny, który...
 Taffy  Paul nerwowo zerknął w kierunku wozu  mówię ci jeszcze raz, to
nie jest moje dziecko!
 Więc twoja matka kłamie, tak? Widać to wasza cecha rodzinna.
 Milcz! Ani słowa więcej!  krzyknął z taką wściekłością, że kobiety siedzące
w samochodzie drgnęły i popatrzyły w ich stronę.
 Nie kłamię, ani ja, ani moja matka. Ona już taka jest, zawsze upiera się przy
swoim zdaniu.
 Bardzo jest go pewna.
Czerwony lew w koronie zafalował, uniesiony ciężkim westchnieniem.
 W końcu nie ma się czemu dziwić  powiedział Paul, wzruszając ramionami.
 Kiedy syn przyprowadza do domu piękną, ciężarną kobietę...
 Piękną i ciężarną  powtórzyła cicho Taffy.  Do twojego domu, gdzie ja nie
mam wstępu.
 Jak mogłem cię tam zawiezć, jeśli matka ciągle suszy mi głowę, abym ożenił
siÄ™ z ClaudiÄ…, bo dziecko jest w drodze?!  wykrzyknÄ…Å‚ z rozpaczÄ….
Ożenić się z Claudią. Nagle zrobiło się jej zimno, bardzo zimno.
 I co?  zapytała z drżeniem.  Zostaniesz jej mężem?
 Taffy, przestań wreszcie! Przecież znasz mnie i wiesz, że żadna kobieta,
nawet moja matka, nie będzie mi...
 A więc nie zgodziłeś się na ślub, bo chciałeś im pokazać, kto tu rządzi? 
Nowa fala złości i goryczy dodała Taffy śmiałości.  Albo zwyczajnie nie
wierzysz, że dziecko jest twoje. I tak jak w przypadku nieszczęsnej Annette,
przestraszyłeś się, że ktoś chce cię podstępem zwabić do ołtarza?  zakończyła z
triumfem.
Myślała, że złapie ją za ramiona, by wytrząść z niej duszę, ale pohamował się.
 Jesteś taka sama jak moja matka  powiedział z hamowaną wściekłością. 
Pochopnie wyciągasz wnioski, nie chcesz nic zrozumieć i obstajesz przy swoim. A
ja nigdy cię nie okłamałem. Nigdy!  powtórzył z mocą.
 Nigdy? W takim razie powiedz mi, czy byliście kochankami?  zapytała z
triumfem.
 Nie!
 Paul!  zawołała Claudia słabym głosem, wychylając bladą twarz z okienka.
 Przepraszam, ale czy możemy już jechać?
 W porządku, nie będę już go zatrzymywać  odpowiedziała uspokajającym
tonem Taffy. %7łyczliwa nuta własnego głosu zdumiała ją. Lecz Claudia była tak
nieszczęśliwa, tak przerażona, że w Taffy odezwała się zwykła kobieca
solidarność.
 Już idę, ma belle  zadudnił głęboki baryton Paula.  Sama widzisz, że muszę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl