[ Pobierz całość w formacie PDF ]

córce nic nie groziło. Zapewnił, że mogą dzwonić o każdej porze w dzień czy w nocy z dalszymi
pytaniami, a on postara się na wszystkie odpowiedzieć. W końcu oddał telefon Meg.
- Jesteś bezpieczna - powiedziała jej mama.
- Tak.
- Musimy potem porozmawiać...
- Dobrze. - Rozłączyła się i spojrzała na niego. - Mogłeś mi wtedy powiedzieć prawdę.
- Co? Miałem wrócić i powiedzieć ci, że jestem podejrzany o oszustwa i malwersacje? %7łe
mężczyznie, którego właśnie poślubiłaś, grozi trzydziestopięcioletni wyrok? Co byś na to
powiedziała?
- Doradziłabym ci, żebyś nie wracał. Dopóki nie zorientujesz się w wytoczonej przeciwko
tobie sprawie... - wybuchła. - Może nie najlepszym na świecie, ale jednak jestem prawnikiem...
- Mój adwokat radził mi, żebym natychmiast przyjeżdżał. - Był na siebie wściekły, że w nią
wątpił. Gdyby jej wtedy powiedział prawdę, może nie pospieszyłby się aż tak bardzo z przyjazdem
do Brazylii i zebrał więcej informacji. Zamiast pierwszą klasą jechać prosto do piekła. - Musiałem
wrócić, żeby stawić temu czoło. Stanęłabyś przy mnie murem?
- Nie dałeś mi szansy.
L R
T
- Bo właśnie tego bałem się najbardziej. - Ukląkł przy niej. - Nawet mnie nie zapytałaś, czy
byłem winny. Ani wtedy podczas odwiedzin... ani podczas rozmowy telefonicznej... Wierzyłaś w
moją niewinność?
- Miałam nadzieję, że tego nie zrobiłeś.
- Zbyt wiele w tym miłości, żeby myśleć rozsądnie.
Wyszedł, zostawiając ją samą. Poszedł do łazienki. Słyszała westchnięcie ulgi, kiedy
zanurzył się w wannie. Miała tylko nadzieję, że jest niewinny. Jednak, gdy uświadomiła sobie, że
niezależnie od tego i tak jej uczucia względem Niklasa się nie zmienią, przeraziła się. Poszła za
nim do Å‚azienki.
- Tak strasznie mi przykro. Naraziłem na to wszystko ciebie i twoją rodzinę.
- To nie była twoja wina.
- Nie. Ale mimo wszystko nastraszyłem cię, a twoje życie znalazło się w
niebezpieczeństwie... - Spojrzał na nią i zadał pytanie, które wcześniej usłyszała też na policji. -
Czy on ci coś zrobił?
Wiedziała, co miał na myśli.
- Poza tym, że wycelował we mnie broń, to nie.
Ujrzała ulgę w jego oczach i już wiedziała, że wtedy jednak płakał.
- Chciał iść ze mną na spacer. Wtedy zaczęłam się martwić - uśmiechnęła się blado. -
Całkiem nie jak Niklas, którego znam. - Potem przestała się uśmiechać. - Nadal jestem zła z
powodu tego, co mi wtedy powiedziałeś przez telefon.
- Chciałem, żebyś wyjechała. Tak cię rozzłościć, tak zdenerwować, żebyś wsiadła do
pierwszego samolotu.
- Niewiele brakowało.
- Chcesz, żebym ci powiedział, co się stało? - Wyciągnął do niej rękę.
Jej ubrania były brudne, podobnie jak ona cała. Bardzo chciała znowu poczuć się czysta.
Leżąc przy nim, usłyszeć, co się wydarzyło. Rozebrała się i weszła do wody, opierając się plecami
o jego pierś. Objął ją mocno, umył troskliwie jej siniaki i powoli wszystko opowiedział.
- Tamtego dnia w sądzie rozpętało się piekło - mówił, mydląc ją delikatnie. - Wybuch
nastąpił, kiedy poprosiłem o nowego obrońcę. Wtedy Rosa przedstawiła dowody obciążające
Miguela. Aresztowano go natychmiast. Ale oczywiście ja musiałem wrócić do więzienia...
Wiedziałem, że nie zwolnią mnie, ot tak, po prostu. Powiedziałem im, że grozi ci
niebezpieczeństwo, ale nie chcieli słuchać. Dopiero kiedy prowadzili mnie do celi, on skontaktował
się z Carlą. Zażądał pieniędzy. Powiedział, że ma moją żonę i wysłał ememesem twoje zdjęcie.
Wtedy policjanci uwierzyli, że mam brata blizniaka.
L R
T
Drgnęła.
- Wiedziałeś o nim?
- Domyśliłem się wczoraj, po naszej rozmowie przez telefon.
- W jaki sposób?
- To było rozwiązanie. Wiedziałem przecież, że jestem niewinny.
- Ale jak się domyśliłeś?
- Klnę w kilku językach. - Uśmiechnęła się, bo tak właśnie robił. - Po naszej rozmowie
byłem rozzłoszczony, bo martwiłem się, że nie wyjedziesz. Zakląłem po portugalsku. Strażnik
ostrzegł mnie, zawołał do mnie Dos Santos i usłyszałem drwinę w jego głosie. Pomyślałem, że
chodzi mu o to, że nie mam nikogo. Zakląłem znowu, a on powiedział coś na ciebie. Znowu
złorzeczyłem, ale już po hiszpańsku... Zakonnica, która się mną opiekowała do trzeciego roku
życia, nauczyła mnie hiszpańskiego. Po portugalsku  Dos Santos" znaczy  ze świętych", a po hisz-
pańsku...
- Dwóch. - Odwróciła się i spojrzała na niego. - Dwóch świętych.
- Było nas dwóch... Dlatego hiszpańska zakonnica wybrała nam to nazwisko. To miało sens.
Miesiąc przed aresztowaniem jadałem i miałem spotkania z bardzo wpływowymi ludzmi,
przekonujÄ…c ich do inwestowania...
- Mój Boże!
- On i Miguel przechwycili każdy kontakt, jaki zdobyłem. Kilka miesięcy wcześniej
myślałem, że zgubiłem telefon. Oczywiście to oni go przechwycili i skopiowali z niego numery.
Obaj wiedzieli, że nie mają zbyt wiele czasu, zanim ja się zorientuję, albo banki czy policja. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl