[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wet za bardzo. Na tym polega problem. Wciąż jesteś mi
Zdradź swoje imię
79
potrzebna. – Przyciągnął ją do siebie i przywarł war-
gami do jej ust.
Pożądanie, które eksplodowało za każdym razem,
gdy ją całował, odżyło z dawną siłą. Tia usiłowała coś
powiedzieć, ale głos uwiązł jej w gardle i już po chwili
odwzajemniła pocałunek. Jej dłonie gorączkowo błą-
dziły po plecach Bryce’a.
Wypełniła go radość i szczęście. Popchnął Tię na
biurko. Podniecony niczym nastolatek, ocierał się o nią
wygłodniałym ciałem.
Zdesperowany, po wielu miesiącach bolesnej sa-
motności i okrutnej tęsknoty, dotknął dłonią bluzki Tii
i odpiął górny guzik. Drgnęła, gdy położył dłoń na
kształtnej piersi. Ustami stłumił jej westchnienie.
– Pośpiesz się – wydyszała. – To... boli.
Na wpół przytomny, przycisnął twarz do jej szyi.
Zatopiła dłonie w jego włosach. Śpieszył się, by jak
najszybciej poczuć ją jeszcze bliżej, więc niezręcznie
manipulował przy sprzączce jej paska. Zachłysnęła
się, gdy wsunął dłoń między jej figi i aksamitną
skórę.
– Błagam, och, błagam! – krzyknęła.
– O co błagasz, kochanie? Mów, na co masz ochotę.
– Chcę ciebie. Natychmiast.
– Już niedługo, kotku, już niedługo.
Oszołomiona żądzą, Tia jak przez mgłę słyszała
słowa Bryce’a. Wiła się w poszukiwaniu spełnienia,
lecz za każdym razem, gdy znajdowała się na krawę-
dzi, Bryce to wyczuwał i przestawał ją pieścić. Usiło-
wała przyciskać się do niego, lecz on cały czas panował
nad sytuacją. Przywierał do niej, a potem odsuwał się
80
Paula Detmer Riggs
za każdym razem, gdy się zbytnio przybliżała. Tia
leżała na blacie biurka, zdana na jego łaskę i niełaskę.
Ponownie poruszył palcami, drażniąc się z nią,
doprowadzając do szaleństwa. Nie przypominał trosk-
liwego kochanka, którego znała, mężczyzny o nieskoń-
czonej cierpliwości, łagodnego i czułego. Miała do
czynienia z drapieżnikiem. Nie ulegało wątpliwości, że
ten człowiek bierze to, na co ma ochotę. Jednocześnie
przerażał ją i fascynował.
– Mam przestać? – spytał, nie odrywając od niej
wzroku. – Powiedz, żebym przestał, a to zrobię.
– Zabiję cię, jeśli przestaniesz.
– Moja tygrysica. – Powrócił do najintymniejszych
pieszczot. Tia poczuła, że zbliża się do szczytu, gdy
jednak prawie już go osiągnęła, Bryce się wycofał.
Dławiąc szloch, przywarła do niego. Niecierpliwie
ściągnął jej spodnie i majtki.
– Teraz, zrób to teraz – zażądała. Nie miała zamia-
ru go prosić, lecz nie mogła już wytrzymać.
– Już niedługo, kotku – obiecał dziwnie łagodnym
tonem. – Już niedługo.
Miała wrażenie, że traci zmysły. Z trudem dotarło
do niej, że Bryce też się rozebrał. Rozchylił jej kolana.
– Spójrz na mnie, Tia – mruknął chrapliwie. – Wi-
dzisz, jak bardzo ciebie potrzebuję?
Skinęła głową, a jej uda zadrżały pod wpływem
dotyku czułych dłoni.
– Powiedz – zażądał.
– Tak. Tak! – wykrzyknęła, nim w nią wszedł.
– Moja – westchnął, kiedy wstrząsały nią spazmy.
– Dzisiaj jesteś moja, a ja twój, bez względu na to, czy
Zdradź swoje imię
81
mnie chcesz, czy nie. – Wycofał się i pchnął ponownie.
– Powiedz!
Rozpoznała rozpaczliwą desperację w głosie Bry-
ce’a. Tak bardzo jej potrzebował...
– Powiedz! – powtórzył, wbijając się w nią jeszcze
mocniej.
– Dzisiaj jestem twoja – wykrztusiła przez zaciś-
nięte gardło. – A ty mój.
Dłońmi przytrzymał jej biodra, podniecając ją jesz-
cze bardziej, do granic możliwości. Wiła się jak oszala-
ła. Jakiś przedmiot spadł z biurka. Oddech Tii przy-
spieszył, potem zaczęła krzyczeć z rozkoszy.
Wreszcie i on osiągnął wyzwolenie. Wyczerpany
opadł na nią, przywierając twarzą do jej szyi. Pomimo
niewygody, Tia wpadła w euforię. Była zaspokojona,
kompletnie odprężona.
Długo leżeli przytuleni do siebie. W końcu Bryce
poruszył się i uniósł na łokciach, aby spojrzeć w twarz
ukochanej. W jego oczach Tia ujrzała czułość.
– Wszystko dobrze, kotku? Nie zrobiłem ci czasem
krzywdy?
Tak bardzo chciała być na niego wściekła, udowod-
nił bowiem, że była niewolnicą zmysłów, kobietą,
która nie potrafi przeciwstawić się pierwotnej stronie
swojej natury... jednak nie potrafiła.
Lecz gdy emocje opadły, Tia, choć wiedziała, że
przed chwilą przeżyła coś wyjątkowego, czuła duży
dyskomfort.
– Nic mi nie jest, tylko coś uwiera mnie w plecy.
– W jej głosie nie było już czułości, o nie. Słowa
brzmiały sztucznie, nienaturalnie. Tia nie planowała
82
Paula Detmer Riggs
tego, lecz spontanicznie znów zbudowała ścianę mię-
dzy sobą a mężem.
Bryce skurczył się w sobie na moment... a potem
jego tak jeszcze niedawno żarliwie całujące usta zacis-
nęły się w wąską, niebezpieczną linię.
– Jeśli zamierzasz mi oznajmić, że nic się między
nami nie zmieniło, możesz sobie darować. Sam się tego
domyśliłem. – Zamiast złości, której oczekiwała, usły-
szała w jego głosie wyłącznie zmęczenie.
Z kamienną twarzą ubrał się i wyszedł z pokoju.
CZWARTEK
– Tio Atheno, dlaczego unikasz moich telefonów? [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl