[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wszechmogący, musi być praprzyczyną wszystkiego. Gdyby nie chciał zła, nędzy, cierpienia,
nie byłoby ich. Katolicki teolog Hermann Schell (1850-1906) zauważył prosto, ale logicznie:
skoro uznajemy wszechmocnego Boga i rozpoznajemy zło na tym świecie, to widocznie Bóg
tak chciał, gdyż inaczej nie zaistniałoby. Z tego też powodu, a także dlatego że Schell podał w
wątpliwość wieczność kary piekielnej, jego książka znalazła się na indeksie kościelnym, a on
sam był prześladowany jako  teolog modernistyczny . Dla teologii obu wielkich Kościołów
nauka Schella jest chyba jeszcze zbyt nowoczesna, skoro nawet i dziÅ› przechodzi bez echa.
Frere Roger nie jest wcale osamotniony w swojej teologii cierpienia Boga. W obliczu
bezmiernych, strasznych cierpień na świecie teologia chrześcijańska, o ile w ogóle zajmuje
się tym problemem, potrafi jedynie głosić:  Cierpienie, które z kimś dzielimy, jest połową
cierpienia. Nie traktuj tego tak tragicznie, Bóg cierpi przecież wraz z tobą. Słyszymy to
również w  Słowie na niedzielę . Kaznodzieja telewizyjny, pani Barbel Deifel-Vogelmann,
powiedziała 5 pazdziernika 1991 roku:  Wierzę, że Bóg zszedł do nas na ziemię w Jezusie
Chrystusie, aby cierpieć, aby wycierpieć wszystko wraz z nami.
Wielu teologów naprawdę sądzi, że swym twierdzeniem, iż Bóg okazuje przychylność
cierpiącym, ba, współczuje im, odkryło Amerykę, rozwiązało wszystkie ważne problemy
teodycei. Mogą się przy tym powołać na Biblię:  Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna
swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie
wieczne (J 3, 16).
A więc to ma być  rozwiązanie problemu teodycei, całkowicie nierozwiązywalnego
na płaszczyznie monoteizmu:  (...) osądzające go słowa nie mówią nigdy o niczym innym
prócz nieszczęścia, jakiego przysparzają sobie ludzie chcący żyć bez Niego, a któremu On
pozostawia ich z bólem. I oto po wszystkich prorokach zsyła swego Syna, to zaś oznacza, że
ów całkiem do Niego należy, że jest z Nim jednością. To Bóg sam przejawia się w
Chrystusie, aby w ostatecznym wyniku swej miłości stać się jednym z nas. Nie zasiada On na
swych niebiańskich wyżynach i nie żąda z sadystycznym okrucieństwem ofiary swego
Umiłowanego, lecz sam jest tym, którego faryzeuszowska pobożność ludzi morduje na krzyżu
 a który nie może pozostać w śmierci. Tak więc w postaci ukrzyżowanego i
zmartwychwstałego Chrystusa zostaje zdruzgotany nie tylko  nierychliwy zegarmistrz
niebieski , ale także wszechwładnie panujący Bóg, będący zawsze Bogiem panujących i
dlatego wymagający panującego, hierarchicznego Kościoła. Oczywiście, pokusy naszej epoki
są inne. Tylko wiara może nas od nich odciągnąć i zaprowadzić do Boga, który w swej
bezsilnej miłości wobec naszej strasznej wolności sam cierpi z powodu świata, sam
codziennie od nowa jest przez nas przybijany do krzyża... (Friedrich Spiegel-Schmidt).
Wbrew wszystkim żałosnym próbom uznawania tego osobowego Boga za niewinnego
cierpień świata, należy jednoznacznie stwierdzić: skoro chrześcijańska, ale także
judaistyczna, islamska, w ogóle każda monoteistyczna doktryna bezwzględnie uznaje Boga za
absolutnego, wszechmocnego i przyczynę wszechrzeczy, co niewątpliwie czyni, to ów Bóg
jest również praprzyczyną wszystkiego, a zatem ponosi pełną odpowiedzialność za całe zło i
cierpienia, istniejące na świecie. Tak więc nie istnieje nic, co nie byłoby w pełni przez niego
spowodowane i takim by nie pozostało. Stąd też wszystkie  grzechy , zbrodnie i przestępstwa
ziemskich stworzeń mają w nim swoją praprzyczynę, a przeto Bóg jest za nie całkowicie
odpowiedzialny. Według największego katolickiego teologa Tomasza z Akwinu Bóg sprawia,
że stworzenia nierozumne działają pod wpływem konieczności, zaś wolne stworzenia (anioły
i ludzie) działają swobodnie za przyczyną jego boskiej mocy.  Beze mnie nie możecie nic
zrobić , mówi Jezus w ewangelii św. Jana. Wynika z tego, że jeśli chrześcijańska, ale także
islamska nauka o wiecznych karach piekielnych jest słuszna, to Bóg jako pierwsza i główna
przyczyna jest winien temu, że stworzone przezeń istoty, zależne od niego w całej swej
istotowej strukturze i dynamice woli, idą do piekła. Albowiem ich grzechy są w znacznie
większej mierze grzechami samego Boga jako wszech- i praprzyczyny całej rzeczywistości;
musiał on zatem chcieć, aby ludzie grzeszyli. Kalwin, największy chrześcijański reformator
obok Lutra, nie był więc wcale tak niekonsekwentny (chociaż teologia katolicka mu to
zarzuca), kiedy twierdził, że Bóg  z góry i bez względu na przyszłe zasługi i uczynki ludzi 
jednej części ludzkości przeznaczył niebo, drugiej zaś piekło. Ale nawet Tomasz z Akwinu,
uznany za największego nauczyciela chrześcijaństwa katolickiego, którego nauka zawsze była [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl