[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Gabby wciąż przyciskała do piersi coś, co chowała w ręce. Jennifer chciała
spytać, co to takiego, ale zawahała się, widząc smutek w oczach babki.
 Mówisz, że byłam szczęściarą, mając takiego męża. To prawda. Ale szczęście,
kochanie, bywa również ciężarem.
Jennifer zauważyła, że Gabby patrzy nieobecnym, pełnym udręki wzrokiem.
 Icek tłumaczył mi, że powinnam przestać obwiniać się o to, że ocalałam, że
miałam ten łut szczęścia, który pozwolił mi uniknąć śmierci z rąk morderców we
własnym domu. Ale ja nigdy nie mogłam sobie z tym poradzić.
 Dlaczego? Przecież nie zrobiłaś nic złego, babciu. Jennifer była zaskoczona.
Nigdy nic nie wskazywało na to, że babka czuje się winna temu, że żyje.
 Nie chodzi o to, czy się zrobiło coś złego, Jennifer. Wina ciąży nam wtedy,
kiedy uważamy, że nie zasługujemy na nagrodę albo że wyrządziliśmy komuś krzywdę.
Tak, uczyłam cię o darach, które codziennie przynosi nam życie. Dary miłości ofiarował
mi Icek.
Ale nigdy nie pozbyłam się myśli, że to Anna powinna cieszyć się wszystkimi
tymi skarbami.
Jak wyglądaliby jej córka czy syn?  pytałam. Gdzie założyłaby dom? Czy nadal
jezdziłaby na łyżwach?
Gabby urwała, tłumiąc płacz pokrywając go kaszlem. Zapatrzyła się na ocean.
 Tak właśnie myślę, tak. Zlizgałaby się dziś w Central Parku, gdyby przeżyła
zamiast mnie.
 Ależ babciu  przekonywała błagalnie Jennifer.  Czy nie mogło być tak, że
obie byście przeżyły? Dlaczego czujesz się winna że ocalałaś tylko ty?
 Dlatego, że to mogła być tylko albo jedna, albo druga  upierała się Gabby. W
oczach miała ból strasznych wspomnień.  Gdyby to ona stała bliżej ojca, gdy hitlerowcy
wtargnęli do naszej jadalni, ją by wyrzucił przez okno, a nie mnie.
Jennifer nie mogła znalezć słów pociechy. Serce biło jej jednym rytmem z sercem
babki.
 To jest jak nóż, który odkrawa ze mnie kawałek po kawałku, moja kochana
wnusiu.
Dla ciebie to nie ma sensu, nie miało też dla Icka ani dla Liii, wiem. Myślę, że
twoja matka wyprowadziła się tak daleko, bo nie mogła znieść widoku tych męczarni.
Ale moja piękna, dobra siostra umarła, a ja żyję. I ta wina pali mnie do dzisiaj.
Jennifer wyciągnęła z kieszeni kilka chusteczek i pomogła babce otrzeć łzy.
 Icek bardzo się starał odpędzić ode mnie te myśli, ale to, i tylko to, mu się nie
udało.
Kiedy umarł, przyjechałam na to miejsce i tu go opłakiwałam. Stało się moją
skałą smutku.
Obiecywał mi, że nie będzie więcej tragedii, więcej cierpień. Ale obawiam się, że
był lepszym krawcem niż prorokiem.
Uśmiechnęła się smutno, jeszcze mocniej ściskając przedmiot, który miała w
ręku.
 Kiedy twoi rodzice się rozeszli, płakałam tutaj nad moją słodką Liii i nad tobą,
Jennifer. Kiedy pijany kierowca zabił moją najdroższą córkę, twoją matkę, znów tu
wróciłam i tu ją opłakiwałam. Pamiętam, że wzywałam stąd moją siostrę, mówiłam jej,
że w jakiś sposób była może szczęśliwsza, bo nigdy nie musiała stać nad grobem córki.
Jennifer wzięła babkę za rękę i mocno ją uścisnęła. Gabby ze smutnym
uśmiechem spojrzała wnuczce w oczy. Wiatr świstał, nanosząc na wargi smak słonej
wody.
 Próbowałam rozpaczliwie zaprzyjaznić się z tobą, spędzać z tobą czas, ale byłaś
zawsze taka zajęta. Pocieszałam się:  To dobrze, Gabby, ma swoje życie, daj jej spokój .
 Przepraszam babciu, nie wiedziałam...
 Nic, nic, w porządku. Wszyscy musimy po swojemu przeżywać żałobę. Ale
potem, kiedy kilka tygodni temu przyszła wiadomość od twojego ojca, że znaleziono cię
na plaży i że...  zachłysnęła się łzami i przykryła usta wierzchem drżącej dłoni. 
Pomyślałam: Boże, to dla mnie za dużo.
Z zamkniętych oczu Gabby popłynęły łzy, choć ze wszystkich sił starała się
opanować.
Obok cichutko płakała Jennifer, a fale biły o skały coraz głośniej i energiczniej.
Słońce wyjrzało zza chmur i zanurzało się w wodzie, a łzy Gabby lśniły złotem,
gdy padało na nie światło. Po kilku chwilach Gabby westchnęła, skinęła na znak
pogodzenia się z losem, widać było, że dochodzi do siebie. Spojrzała wnuczce w oczy.
 Posłuchaj, gołąbeczko. Odkryłam w ciągu tych krótkich tygodni przebywania z
tobą, że tragedia utraty ciebie pozwoliła mi poznać cię bliżej, dowiedzieć się, kim
naprawdę jesteś.
Dla mnie jesteś światełkiem w ciemności. Musiałam tu przyjechać, znalezć się
tutaj z tobą, Jennifer, żeby ta skała nie kojarzyła mi się zawsze ze łzami, ale stała się
znów miejscem przebaczenia i nadziei.
Wiatr targnął Gabby, ale oparła sie podmuchom. Powoli otworzyła dłoń. Jennifer
zobaczyła dwa małe plastikowe pudełka leżące obok siebie, jedno jasne i przezroczyste,
drugie brązowe. Jasne było napełnione czymś, co wyglądało jak ziemia. Jennifer
skierowała wzrok na drugie, brązowe, i wtedy zamarła. Silny zimny wiatr przeniknął ją
do szpiku kości, drżała na całym ciele. Natychmiast rozpoznała jedno z opakowań
valium, które ukradła z apteczki Friedy Steinberg.
 Zrozumiałam teraz, że po to, aby iść naprzód, mieć życie dające ci wszystko, na
co zasługujesz, musisz sobie wybaczyć, że wolałaś śmierć od życia. A prosząc cię o to,
zrozumiałam również, że i ja muszę sobie wybaczyć mój wybór, przeciwieństwo
twojego.
Jennifer słuchała zmieszana, wytrącona z równowagi widokiem pigułek, o
których, jak sądziła, babka nic nie wiedziała. Wstydziła się dziś ich widoku. Gabby
otworzyła oba pudełka i wyciągnęła rękę, by oprzeć się na Jennifer.
 Nie jestem tak religijna, jak dawniej w Polsce, gdzie uroczyście obchodziliśmy
święto Nowego Roku, Rosz Haszana. Rytuał nakazywał wtedy iść nad rzekę i wyrzucić
do wody wszystkie grzechy. Tasz lich, tak to się nazywało.
 Tak  potwierdziła Jennifer.  Mama i ja robiłyśmy to parę razy z przyjaciółmi,
kiedy byłam mała. Pamiętam, jak rzucałyśmy okruchy chleba z Venice Beach.
Na wzmiankę o tym miejscu babka i wnuczka spojrzały na siebie
porozumiewawczo.
Gabby posmutniała, Jennifer przygryzła wargi wspominając, po co ostatni raz
była na tej plaży.
 Więc gołąbeczko  powiedziała łagodnie Gabby  jak się zapatrujesz na to,
żebyśmy razem odprawiły taszlich? Ty wyrzucisz pigułki, które w jakiś sposób wysłały
nas w tę podróż  uśmiechnęła się, szukając chmurnego spojrzenia Jennifer.
 A ja tę odrobinkę ziemi, którą wiele lat temu przywiozłam z Polski. Zdawało mi
się, że dzięki tej grudce będę bliżej Anny. Ale przypominała mi tylko, że ja uniknęłam
śmierci, a moja siostra  nie.
Gdy podeszły do wody, Jennifer zerknęła na babkę, która z pochyloną głową
szeptała coś nad pudełkiem. Wzruszenie, widoczne na jej twarzy, udzieliło się Jennifer.
Wstrzymała oddech, kiedy Gabby zamachnęła się i z całej siły cisnęła zawartość pudełka
do wody. Potem uniosła rękę do góry i zastygła jakby w pożegnalnym geście, a Jennifer
zdumiała się wyrazem bezmiernej ufności w jej oczach i aurą wyzwolenia, która zdawała
się ją otaczać.
Gabby odwróciła się do Jennifer, zaczerwieniona z zimna.
Nie miała pojęcia, co wnuczka teraz zrobi. Decyzja należała do niej. Jennifer [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl