[ Pobierz całość w formacie PDF ]

innym, tylko... z Nicholasem.
Wyjeżdżał.
117
R S
Nie będzie więcej ukradkowych pocałunków ani wzajemnego pożądania.
Nie będzie przekomarzania się, śmiechów i namiętności. Znowu wszystko stanie
się płaskie, oczywiste, zwyczajne i trywialne.
Prudencja splotła dłonie. Kiedyś wydawało jej się, że tego właśnie chce.
Teraz miała wątpliwości. Miała wrażenie, jakby znalazła się na rozstaju dróg i
nie wiedziała, którędy pójść.
On parł wciąż do przodu i po raz pierwszy zastanowiła się, jak by to było,
gdyby z nim wyjechała. Tęskniłaby za ciotką i za przyjaciółmi, ale zawsze
mogłaby ich odwiedzać. Przypomniała sobie, co Nicholas mówił o zwiedzaniu
zabytkowych miast, jej karierze artystycznej. Czy miał rację? Niczego nie była
już pewna. Wiedziała tylko, że musi z nim porozmawiać. Może pomógłby jej
znalezć odpowiedz. Ale on już wyjeżdża. Siedem lat wcześniej wyniósł się w
niecałą godzinę. Miała nadzieję, że tym razem nie będzie szybszy.
Zerwała się na równe nogi i ucałowała ciotkę.
- Pomówię z tobą pózniej, Heppy. Muszę...
- Wiem, skarbie - odparła ciotka, machając na pożegnanie. - Pośpiesz się.
- Oj!
Wpadła prosto na Jimmy'ego Burrowsa - na deskorolce i z gazetami -
który pojawił się na końcu przydomowej dróżki. Przytrzymała chłopca za barki,
choć sama z trudem zachowała równowagę.
- Hej, Prudencjo, dokąd tak pędzisz? Idziesz na następne przyjęcie? -
spytał z nutą optymizmu w głosie, rzucając gazetę, która pofrunęła i wylądowała
idealnie na werandzie.
- Nie.
- Szkoda. Ale fajne było Halloween, co? Choć ktoś pomazał plakaty
Eddiego Swaina i w ogóle... no i ten zaręczył się z moją głupią siostrą.
- Edmund i Rhonda są zaręczeni?
118
R S
- Nie wiedziałaś? Wróciła z festynu i ryczała na cały dom, i tato
powiedział, że zastrzeli tego... wiesz, jakiego syna, co tak ją urządził, a wtedy
wpadł Eddie i jakimś cudem zaręczyli się. Ale będzie rozczarowany, jak
zobaczy ją bez makijażu - dodał Jimmy z satysfakcją w głosie, rzucając kolejną
gazetę. - Mówię ci, ona wygląda okropnie. Za to będzie fajnie, bo mama mówi,
że Rhonda zostanie teraz żoną burmistrza, bo Tim Daza odpadł z wyścigu.
- Tim Daza odpadł?
- Uhm. Postanowił zrezygnować, bo będzie miał za dużo roboty. Ma
zostać dyrektorem fabryki urządzeń elektronicznych, którą budują na
południowych krańcach miasta... Ojej, tam jest Tyler! Muszę lecieć. Cześć! -
Rzucając ostatnią gazetę, Jimmy pokonał krawężnik i pognał, wykonując
zwinne Å‚uki.
Prudencja stała minutę i patrzyła za nim bezmyślnie, oszołomiona
nowinami. Rhonda i... Edmund? Nic dziwnego, że nie było ich przy ognisku.
Jak to się stało, że nie zorientowała się wcześniej, że coś ich łączy? Cieszyła się
z tych rewelacyjnych zaręczyn tym bardziej, że to ją zwalnia z wszelkich
wyrzutów sumienia wobec Edmunda. A co do tej nowej inwestycji... czy i w tej
kwestii zle oceniła Nicholasa? Może nie zamierza tu zostać, ale pomógł miastu.
Dom wydawał się cichy i opuszczony. Może Nicholas już wyjechał?
Podeszła ostrożnie do drzwi i zapukała, ale nikt nie otwierał. Poczuła skurcz w
żołądku i nacisnęła klamkę. Drzwi otworzyły się.
- Nicholas? - zawołała, wchodząc do środka. Nie słysząc odpowiedzi,
weszła do gabinetu. W kącie piętrzyły się pudła z pamiątkami rodzinnymi,
zupełnie jak wtedy gdy prosił, by je uporządkowała. Patrzyła na nie i znowu
zaczął ją ogarniać smutek. Nagle usłyszała zamykanie drzwi w głębi korytarza.
- Nicholas? - zawołała.
Sekundę pózniej pojawił się w drzwiach.
119
R S
- Cześć, Prudencjo. Co tu robisz? - W jego głosie brzmiała całkowita
obojętność, a twarz zdradzała bezlitosny dystans. Często widziała u niego ten
wyraz twarzy przed laty, gdy obcował z innymi ludzmi.
Nie wiedziała, od czego zacząć, by przełamać barierę obojętności.
- Chyba powinniśmy porozmawiać... - wydusiła wreszcie.
- SÅ‚ucham.
Spojrzała na jego surowe usta i nieruchome oczy. Tak często potrafił
czytać w jej myślach, a teraz, gdy tak rozpaczliwie potrzebowała jego
zrozumienia, wydawał się obcy.
Bezwiednie zacisnęła mocniej dłonie i gorączkowo rozejrzała się wokół.
Zatrzymała wzrok na pudłach.
- Nie skończyłam wtedy sortowania. Mogę nad tym popracować... aż
wrócisz. Powiedziałeś przecież, że wrócisz mniej więcej za tydzień.
- Wiele rzeczy mówiliśmy tego ranka.
- Właśnie. Ale nie sądzę, aby wszystko było prawdą.
- Chyba nie chcesz powiedzieć, że wolałabyś wyjechać ze mną siedem lat
temu?
- Nie, niezupełnie... Heppy mówi, że decyzje trzeba podejmować tylko z
uwzględnieniem bieżących okoliczności. Sądzę, że tak właśnie postąpiłam.
Wówczas podjęłam najlepszą decyzję, jaką mogłam podjąć. Przez całe
dzieciństwo tułałam się z jednego kraju do drugiego albo tkwiłam w internacie i
czekałam, aż rodzice wrócą i zabiorą mnie na nowe miejsce. Potrzebowałam
czasu, żeby pomieszkać z Heppy, poświęcić się studiom, poznać miejscowe
tradycje i żeby spotykać i poznawać ludzi. Po prostu potrzebowałam uwić sobie
gniazdko na jakiś czas. Zniecierpliwiony machnął ręką.
- W porzÄ…dku. Rozumiem.
- Myślę, że nie rozumiesz, Nick - powiedziała. - Podjęłam jedyną słuszną
dla siebie decyzję i ty zrobiłeś to samo. Miałeś rację - w Cauldron nie miałbyś
perspektyw. Musiałeś wyjechać, by zbudować swoją przyszłość. Ale gdybym
120
R S
pojechała z tobą, nasze małżeństwo pewnie by nie przetrwało. Nie miałeś czasu,
by odwiedzić ojca, a jeszcze mniej czasu miałbyś dla swej żony.
- Prudencjo, od tamtej pory wiele się zmieniło...
- Gotowa jestem wyjechać z Cauldron.
Zaskoczyła go. Powiedziała dokładnie to, co kiedyś chciał od niej
usłyszeć. Tyle że teraz to nie wystarczało. Miejsce zamieszkania nie było
bowiem prawdziwą przeszkodą, jaka ich dzieliła. Naprawdę chodziło tylko o to,
czy ona go kocha.
- Chcę być z tobą - szepnęła bezradnie.
- Wiesz, że pragnę tego samego.
Miała nadzieję, że podejdzie do niej, wezmie ją w ramiona, ale on stał jak
posÄ…g.
- Zamierzałaś poślubić Edmunda - odezwał się wreszcie.
- Myliłam się.
- Muszę wiedzieć, Prudencjo, raz na zawsze: kogo kochasz?
- Ciebie. Tylko ciebie.
Otworzył wreszcie ramiona i przytulił ją mocno.
- Dlaczego tak trudno było ci to wyznać?
- Może dlatego, że jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. - Po długim
pocałunku dodała przytłumionym głosem: - Wolałabym, żebyś pierwszy
powiedział mi to samo.
- Powiedziałem, siedem lat temu. I nigdy nie wyparłem się swych słów,
chociaż długo wmawiałem sobie, że popełniłem błąd. Pokochałem cię w chwili,
gdy ujrzałem cię po raz pierwszy, a teraz kocham cię jeszcze bardziej. Wróciłem
i tym razem nie zamierzałem wyjeżdżać bez ciebie. Zresztą, gdziekolwiek
jestem, ty zawsze jesteÅ› przy mnie.
Azy napłynęły jej do oczu.
- Och, Nicholas. Jakie to cudowne.
121
R S
- Wiem - odparł z łobuzerskim uśmiechem, całując ją w czubek nosa. - I
brzmi poetycko. Może powinienem pisać hasła wyborcze dla Swaina.
- Koniecznie - przyznała, wsuwając mu dłonie pod rozpiętą koszulę. -
Och, zapomniałam ci powiedzieć. Edmund i Rhonda zaręczyli się.
- A to niespodzianka! Choć prawdę mówiąc, trudno sobie wyobrazić tych
dwoje razem...
- Nawet nie próbuję. Wolałabym dowiedzieć się czegoś o tej fabryce,
którą budujesz. Dlaczego zatrudniłeś Tima Dazę?
Wzruszył ramionami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl