[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ważną figurą w konsulacie, a sprawy gospodarcze, którymi miał się
zajmować, są tylko przykrywką dla rzeczywistych zadań. W trakcie ich
zakrapianych spotkań Krawcew wypytywał go o pracę, nastroje wśród
milicjantów, jego poglądy na temat sytuacji w kraju, jednak robił to bardzo
delikatnie i nienachalnie, by wyglądało to jak zwykłe towarzyskie
rozmowy przy kielichu.
Teraz Fred postanowił wykorzystać tę niezobowiązującą dotąd
znajomość.
Mirek Brodziak zrelacjonował mu dokładnie rozmowę z prostytutką z
Magnolii i jej opowieść o radzieckich razwiedczykach. Od razu pomyślał
o Krawcewie. Jeśli ktoś mógł pomóc w znalezieniu tych ludzi, to tylko on.
W konsulacie powinni dokładnie wiedzieć, jacy obywatele ZSRR
przebywali w tej chwili w Poznaniu i czym się zajmowali. Jeśli Krawcew
będzie chciał, na pewno potrafi mu dostarczyć odpowiednich informacji.
Pytanie tylko, czy zechce, a jeśli tak, to czego będzie chciał w zamian, bo
w bezinteresowność takiej przysługi Marcinkowski nie bardzo wierzył.
Na basenie pływały zaledwie trzy osoby. Przebrany w szorty
gimnastyczne zastępujące kąpielówki, których w żaden sposób nie można
było dostać w sklepach WPHW, Fred skoczył do wody ze słupka
startowego z numerem 1. Szybko przepłynął całą długość basenu i
wynurzył się na drugim końcu.
Krawcew pływał po zewnętrznym torze z przeciwnej strony.
Spokojnie i równomiernie, nie spiesząc się, młócił silnymi ramionami
wodę. Jego czarna, krótko po wojskowemu przycięta czupryna regularnie
ukazywała się nad powierzchnią wody. Fred odbił się od wykafelkowanej
ściany i za chwilę był już koło Rosjanina, akurat gdy ten miał zamiar
dotknąć punktu odbicia, gotowy do nawrotu. Zauważył Marcinkowskiego i
złapał za aluminiowy uchwyt.
- Witaj, Fred Stanisławowicz - przywitał się po polsku, używając
otczestwa. Freda bardzo śmieszył ten sposób zwracania się do drugiej
osoby, ale dobrze wiedział, że jest to zwyczajowa forma okazania
szacunku.
- Zdrawstwujtie, Wiktor Nikołajewicz - odpowiedział po rosyjsku.
- Dawno się nie widzieliśmy - powiedział Rosjanin, przecierając
mokrą twarz. - Rodzina ci się powiększyła, więc czekam i czekam, kiedy
wreszcie zaprosisz, żeby toast za zdrowie syna wznieść.
Fred dotąd nawet nie pomyślał, że wypadałoby z Rosjaninem opić
urodziny Filipa. Zaraz po tym, jak chłopak przyszedł na świat, wypili z
Brodziakiem kilka butelek.
Ale to w końcu był Mirek, jego najbliższy przyjaciel, tymczasem
Krawcew był tylko znajomym. Kto jednak wie, czy tam u niego w Rosji
nie ma zwyczaju picia za zdrowie syna ze wszystkimi znajomymi,
pomyślał, i być może niezaproszenie Krawcewa na pępkowe może być
odebrane przez niego jako nietakt. Uśmiechnął się więc, kryjąc w ten
sposób lekką konsternację, i powiedział:
- Prawda, że czas już najwyższy. Wkrótce do domu cię zaproszę.
Okazja jest, i to podwójna, bo Filipa zdrowie wypijemy, a i żona chciała
cię wreszcie poznać...
- No to powiedz tylko kiedy, a ja już butelkę stolicznej zacznę mrozić
na tę okazję - ucieszył się Krawcew.
- Na to, Wiktor, przyjdzie czas, i to już niedługo, ale teraz mam
pewien problem, z którym bez ciebie się nie uporam. Chciałem cię prosić
o pomoc, tyle że musi być nieoficjalna, więc pomyśl, czy to możliwe.
Rosjanin spojrzał na Marcinkowskiego wyraznie zaciekawiony:
- Mów, co cię trapi, przyjacielu.
- Dwóch ludzi radzieckich, podobno wojskowych, którzy w nocy z
niedzieli na poniedziałek pili szampanskoje w Magnolii z niezbyt
przyjemnymi typami. Muszę z nimi pogadać. I dobrze by było, żeby
chcieli mówić, bo to sprawa gardłowa.
Krawcew spojrzał na niego, zmarszczywszy brwi, a potem swoim
zwyczajem uśmiechnął się, ukazując dwa równe rzędy białych zębów:
- Powiadasz, że ludzie radzieccy są tobie potrzebni od zaraz. A jeśli
wolno zapytać, to w jakim charakterze? Bo domyślam się, że ma to
zwiÄ…zek z twojÄ… kryminalnÄ… robotÄ…, a nie z jakimiÅ› politycznymi
sprawami.
- Mam pewne informacje, że ci dwaj pili z gościem, który jest
głównym podejrzanym w sprawie o morderstwo i na dodatek jeszcze
strzelanie do milicjantów.
- Strzelanina na Strusia? - zapytał Krawcew.
- JesteÅ› dobrze poinformowany.
- Całe miasto już o tym mówi. Trudno nie wiedzieć takich rzeczy. A
ludzie o sensacjach mówić lubią.
Marcinkowski nie odpowiedział. Ręką zaczął rozgarniać wodę, jakby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl