[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Discovery program o niesporczakach. Wytrzymują daleko więcej niż jakiś głupi Fiołek. Od
zera absolutnego po kilkaset stopni Celsjusza, plus całkowite odwodnienie typu sto lat w
wilgotności rzędu zero procent, i jeszcze promieniowanie rentgenowskie tysiąc razy silniejsze
niż to, jakie nas zabija... kurde, nie pamiętam, co tam dalej było, ale siła złego. Zasadniczo
zwierzątka są nie do zajebania. - Urwał, rzucił okiem na dziewczyny, uśmiechnął się
przepraszajÄ…co.
Na co dzień klął jak szewc, lecz przy płci pięknej starał się zgrywać dżentelmena... tylko
czasem się zapominał.
- No ale przynajmniej są zupełnie nieszkodliwe, w odróżnieniu od Fiołków - powiedział
Manior. - Ciekawe, skąd się wzięły te dranie.
- Z kosmosu - potwierdził oczywistość Pinio. - W telewizji mówili, że na ich planecie musi
być raz gorąco, raz zimno. I że ta Róża, jak dojrzeje, to pewnie tam zaczyna się zima. Bardzo,
bardzo zimna zima. I one są do takich warunków przystosowane. Dlatego owocek, kiedy jest
w osłonce, może sobie lecieć przez próżnię, nic mu to nie szkodzi. Dopiero jak przychodzi
lato, otoczka się spala i przetrwalnik spada na ziemię. Tuż nad gruntem rozpada się pod
wpływem zmiany ciśnienia i rozsiewa nowe pokolenia.
- Ciekawe, jak się uwalniają te owoce - zamyślił się Manior. - Z tych czterech kilometrów.
- Jak nasze niecierpki - powiedziała Milka. - Wystrzeliwują się z torebek, pach.
- Muszą się niezle wystrzeliwać, żeby aż w kosmos polecieć. - Neon pokręcił głową ze
zwątpieniem. - I dotrzeć do nas.
- Ja tam nie wierzę, żeby się same w ten kosmos wysiewały - zaprotestował Pinio. - To jest
celowa robota. Obcy zbierają te przetrwalniki, po czym wysyłają je grupami. Na chybił trafił.
%7łeby, jak trafią na sprzyjający grunt, skolonizowały planetę i uczyniły ją zdatną do życia. A
potem oni przylecą na gotowe. I dziękujemy.
- I tak pakują i wysyłają? - wciąż nie dowierzał Neon. - Coś mi się wierzyć nie chce. Tyle
roboty i tak strzelają na ślepo?
- Jeżeli mają ich dużo... - %7łuczek zdawał się podzielać zdanie Pinia o inwazji. - Pomyśl o tym
jako o szeroko zakrojonym planie, biorącym pod uwagę dobro przyszłych pokoleń. Może na
chwilę obecną jedyne, na co ich stać, to wysyłanie Róż w kosmos, grupami. Licząc na to, że
kiedy przyjdzie potrzeba, będą mieli do dyspozycji chociaż kilka odpowiednich planet.
- To myślisz, że na razie nas nie zaatakują? - zaciekawił się Kokos. - %7łe oni tylko tak na
wszelki wypadek? Ewentualnie dopiero za jakiÅ› czas?
- Tak myślę. Jakby się do nas przymierzali na poważnie, o wiele staranniej odrobiliby lekcje. I
zorientowaliby się, że jest tu dla nich za zimno.
- A może oni są zupełnie niewrażliwi na zmiany temperatury? - rozważał dalej Pinio. - I kto
wam powiedział, że są z tej samej planety, co Fiołki? Może znalezli je gdzieś po drodze i
pomyśleli: kurczę, to jest to! Doskonałe narzędzie dla naszych celów: naturalny biologiczny
kolonizator w pigułce. W opakowaniu przyjaznym dla środowiska, zdatnym do recyklingu!
Zamilkli wszyscy. Widmo kosmicznej inwazji zamajaczyło im przed oczami. Jakby nie dość
było tego bałaganu, który już teraz jest.
- A propos recyklingu, Ari, wiesz może, jak tam Filtry? - spytał Iks. - Nadal całkowicie
wyłączone?
- Niestety tak - potwierdził strażak. - Filtry i cały Wodociąg Centralny nie pracują. Centrum i
południowa część miasta są bez wody. Potencjalne skażenie w Wodociągu Praskim
monitorowane jest w odstępach półgodzinnych przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Na
szczęście nie wykryto jak dotąd śladu cyjanków. Jeżeli jednak tak się stanie, również i ten
wodociąg natychmiast zostanie wyłączony. Wodociąg Północny czerpie wodę z Zalewu
Zegrzyńskiego, nie z Wisły, nie jest więc, jak na razie, zagrożony.
- Wiecie co, jednak może chodzmy spać - oznajmił Neon. - Zwariujemy tutaj. Nic, tylko te
Fiołki i Róże mamy w głowach, nie wiemy już, na czym polega normalne życie. Trzeba się
czasem wyluzować, naprawdę. Poza strefami śmierci świat działa, jak dotąd.
- Może spotkamy się jutro w Infernie? - podsunął Ari. - Wypadałoby czasem zmienić lokal. -
Rozejrzał się ostentacyjnie po upstrzonych ścianach stołówki; pożółkła farba schodziła z nich
smętnymi płatami.
- I towarzystwo! Będą Drwale i Stróże.
- Wszystkie oddziały kryzysowe tam balują - potaknął chętnie %7łuczek. - Tylko my tu się
ciągle kisimy we własnym spadochronowym sosie.
- W takim razie załatwione - podsumował Neon.
- Idziemy!
Skierowali spojrzenia ku Drakkarowi, odruchowo i bezsensownie, bo przecież cóż mógł mieć
do powiedzenia w tym bÄ…dz co bÄ…dz prywatnym temacie. Ale jednak skierowali, z wyraznym
zapytaniem.
Kiwnął głową, choć przez cały czas wydawał się zajęty wyłącznie widokiem za oknem.
Widać miał podzielną uwagę.
- Jasne - rzucił, nie odwracając się nawet. - Bardzo dobry pomysł. Trzeba dać na luz.
Trzeba dać na luz... - powtórzyła Milka w myślach, z nagłym odrętwieniem. Niech nikt i nic
nie będzie ważne, choć przez chwilę. Dokładnie tak.
- Ja, hm, zostaję - powiedział Manior. - Eeemmm, tego... Umówiony jestem.
Babeta przytuliła się lekko do niego, bez słów. Aha, znaczy, że zostaje też.
- A ja pójdę do domu - powiedział Pinio, wstając.
- Co mi tam, posiedzę z rodzicami. Zazwyczaj nie mam o czym z nimi gadać. Ale
przynajmniej posiedzÄ™.
Milka podniosła się z kanapy.
- A ja chętnie dołączę - oznajmiła, kryjąc dłonią ziewnięcie. - Ale na dziś odpadam. Dobranoc
wszystkim!
Nie zatrzymywali jej, pomachali na pożegnanie. Odmachała skwapliwie i poszła do swojego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl