[ Pobierz całość w formacie PDF ]

świetle latarki.
Zapach wieprzowego tłuszczu kojarzył się Maynardowi z niedzielnymi porankami w
dzieciństwie, kiedy to jego ojciec przyrządzał bekon i kiełbasę, a na resztkach smażył jajka.
 Gdzie jest mój syn?
 Razem z innymi chłopcami.
 Dużo ich tu jest?
 Nie, tylko dwóch i dziewczynka, Mary.  Usiadła i wcierała tłuszcz po wewnętrznej stronie
ud.
 Co oni z nimi zrobiÄ…?
 Zrobią? Nic. Nauczą go, jak sobie radzić samemu.
 Czy sÄ… tutaj tacy jak ja?
 Ty jesteś jedyny. Jedyny obcy, który został żywy.
 Dlaczego?
 Nasz Pakt mówi, że dorosły człowiek, dorosła osoba jest zepsuta. Tylko młodzi są czyści.
 O jakim Pakcie mówisz?
 Dowiesz się... jeśli dożyjesz.  Nabrała trochę tłuszczu i zaczęła delikatnie wcierać go w
twarz Maynarda. Nasmarowała mu szyję, klatkę piersiową, nogi, stopy i miejsca między palcami u
nóg. Niczego nie ominęła. Jej palce poruszały się łagodnie, a kiedy delikatnie ugniatała mu uda,
zaczął zapadać w sen. Zachrapał.
Wierzchem dłoni klepnęła go w usta. Spierzchnięte wargi popękały. Napotkała zdziwione
spojrzenie Maynarda, nabrała więcej tłuszczu i nałożyła warstwę na jego genitalia.
 Nie będziesz jeszcze spał.
 Ale... ja nie mogÄ™!
 Ależ możesz. Pokażę ci jak.
 Czy jesteÅ› teraz...?
 Płodna? Nie. Ale musimy przygotować się na ten dzień.
11
 To wygląda jak kleik  powiedział, zaglądając do glinianej miski.
 Bo to jest kleik z korzenia kasawy i bananów. Dobrze ci zrobi.
 Nie jestem bardzo...  przerwał, bo zobaczył, że kobieta odkłada szycie i sięga za siebie po
pompę do lewatywy. Zaczął jeść. Uśmiechnęła się i na nowo podjęła szycie.
Kasawa była biała, ciastowata i bez smaku; banany całkiem przejrzałe, prawie sam cukier.
Jedyny wyczuwalny smak pochodził ze zmielonej gałki muszkatołowej.
O ile kleik był smaczny, to szycie przyprawiało o mdłości. Za pomocą mocnej, żeglarskiej igły,
kobieta zszywała kawałki nie wyprawionej skóry ze świeżo zabitego zwierzęcia, które wydzielały
nieznośny smród.
 Co szyjesz?
 Spodnie. Dla ciebie. Nie chcę, żebyś świecił gołym tyłkiem.
 Nie suszycie skór?
 Po co? Słońce i woda je suszą. Kiedy wyschną na tobie, będą lepiej pasowały.  Zcisnęła
dwa brzegi skóry razem i po jej palcach zaczął ściekać sok.
 Cuchnie jak śmierć.  Maynard skrzywił się.
 Aha  podniosła głowę.  I co jeszcze.
Skóra wisząca w drzwiach została odciągnięta i do szałasu pochylając się, wszedł Nau. Niósł ze
sobą drewnianą skrzynkę, z mosiężnymi uchwytami po bokach. Na wierzchu skrzynki leżał długi,
gruby na półtora centymetra łańcuch. Nau postawił skrzynkę na ziemi i pchnął łańcuch kobiecie.
Spojrzała na łańcuch, potem na Nau. Maynardowi wydawało się, że chce zaprotestować, ale
powiedziała tylko:
 Jak chcesz.
 Nie będę narażał na niebezpieczeństwo sześćdziesięciu ludzi  powiedział Nau  żebyś
mogła dogadzać swemu... pupilkowi.  Odwrócił się do Maynarda i poklepał skrzynkę.  Tutaj,
skrybo. Zrób z tym porządek. Nasi spadkobiercy będą ci wdzięczni.
 Gdzie jest mój syn?
 Nie masz syna. Nic już nie masz. Wkrótce sam będziesz niczym, przynajmniej na tym świecie.
 Oczy Nau były zimne, bezwzględne, nakazywały Maynardowi kapitulację.
 Chcę się z nim zobaczyć.  Nie poddał się.
 Może kiedyś, jeśli będzie chciał. Zapytam go.  Zawrócił w stronę drzwi i powiedział do
kobiety:  Bierz się do pracy, Goody. Kiedy będziesz dziwką, będziesz mogła żyć jak dziwka. Ale
dopóki jesteś kobietą, będziesz pracować jak kobieta.  Wyszedł.
Maynard zauważył, że kobiecie trzęsły się ręce, kiedy robiła ostatni szew. Gniewnie rzuciła
skóry na ziemię.
Chciał powiedzieć jej coś na pocieszenie, ale nie wiedział co.
 Goody to Å‚adne imiÄ™.
 Goody to nie imię  wyjaśniła.  To taka nazwa z dawnych czasów:  Dobra żona . Na imię
mam Beth.  Podniosła koniec łańcucha.  Chodz tu.
Okręciła łańcuch dwa razy dookoła jego szyi, wstała, przeciągnęła wolny koniec nad główną
podporą dachu szałasu i oba końce połączyła nową, błyszczącą kłódką z cyfrowym zamkiem.
Zatrzasnęła kabłąk kłódki i przekręciła trzy małe kółka z cyferkami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl