[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nadal nie zdradziłeś, czym się zajmujesz - przypomniała mu, popijając drinka.
- Jestem menadżerem. Branża sportowa - odparł rzeczowo.
- Ciekawa robota?
- Czasami.
Clementine stłumiła westchnienie. Było jej przykro, że nie chce jej nic o sobie po-
wiedzieć. Przypominała sobie znajomość sprzed roku z mężczyzną, który zachowywał
się podobnie. Nazywał się Joe Carnegie. Był klientem firmy, w której pracowała jako
piarowiec, co oznaczało, że w normalnych okolicznościach zapewne nigdy by go nie
spotkała; grał w innej lidze, poza jej zasięgiem. Pewnego dnia, zadowolony z jej pracy,
przysłał jej w nagrodę bukiet róż. Potem pojawiły się droższe prezenty. Przed każdym ze
spotkań przysyłał jej przepiękną sukienkę, w której miała się zjawić na kolacji w jakiejś
luksusowej restauracji. Kolacji, która okazywała się romantyczną randką, podczas której
jej opór topniał niczym paląca się na stoliku świeczka...
Boże, była taka naiwna!
L R
T
Traktował ją jak księżniczkę, a ona czuła się taka piękna i adorowana. Pewnego
dnia uznała, że ich relacje powinny się nieco pogłębić - przekroczyć próg sypialni. Car-
negie wkrótce kupił jej mieszkanie, by mógł ją odwiedzać, ilekroć wpadał z wizytą do
Londynu. Dopiero pózniej zdała sobie sprawę, na czym to wszystko tak naprawdę pole-
gało. Po prostu dobrze wyglądała u jego boku - była ładnym dodatkiem. W łóżku też nie-
zle dawała sobie radę. A potem wszystko się posypało. Któregoś dnia dowiedziała się z
prasy, że Joe zaręczył się z francuską gwiazdą pop, która była również córką słynnego
przemysłowca. Innymi słowy, dziewczyna z jego sfer. Clementine zrozumiała, że miała
być tylko jego chwilową rozrywką. Bardzo to przeżyła. Zraziła się do mężczyzn, zwłasz-
cza tych przystojnych i zamożnych. Odgadywała w myślach motywy Siergieja. Co praw-
da zachowywał się jak rasowy dżentelmen, ale przecież Joe Carnegie również był wobec
niej szarmancki. Doszła do wniosku, że po prostu nie zna się na facetach i nigdy nie po-
winna wierzyć w pozory.
Omiotła wzrokiem restaurację. Wnętrze było łagodnie podświetlone i nastrojowe.
Powietrze przesycały aromaty tradycyjnej rosyjskiej kuchni. Przymknęła powieki, rozko-
szując się tym wszystkim... lecz nagle usłyszała głos z tyłu głowy: Opamiętaj się! Nie daj
się wciągnąć w kolejną głupią fantazję. To się skończy łzami, tak jak poprzednim razem.
- Wybacz - mruknęła, wstając z krzesła. - Muszę przypudrować nos.
Lustro w toalecie pokazało jej bladą twarz. Przeklęła rzęsy umalowane zbyt mocno
maskarą. Azy zaszczypały ją w oczy. Tusz lada chwila się rozmyje i pobrudzi jej policz-
ki.
Nie była smutna, tylko wściekła. Na siebie.
Dlaczego, do diabła, pakowała się w tego typu sytuacje? Dlaczego miała wypisane
na czole, że jest łatwą, naiwną, głupią panienką?
Po chwili z kabiny wyszła jakaś kobieta i stanęła przy sąsiedniej umywalce.
Clementine zerknęła na nią i rozpoznała jej twarz. Jedna z kelnerek w restauracji, córka
właściciela, Kamińskiego.
- Sergiej Marinow - powiedziała dziewczyna z ledwo dostrzegalnym uśmiechem. -
Ma pani szczęście.
L R
T
Tak, mam szczęście, powtórzyła w myślach. Przygładziła sukienkę, poprawiła
włosy i westchnęła ciężko. Czuła się jak idiotka. Na sali czekał na nią niesamowicie
przystojny i interesujący mężczyzna, a ona chowała się przed nim w toalecie tylko dlate-
go, że jakiś inny facet kiedyś zle ją potraktował. Może Siergiej był inny? Lepszy? Coś jej
podpowiadało, że jednak nie jest taki jak Carnegie.
Wróciła do stolika. Dostrzegła, że na twarzy Rosjanina odmalowało się coś w ro-
dzaju ulgi. Bał się, że uciekłam? - pomyślała nieco rozbawiona. Poczuła przypływ pew-
ności siebie. Wyprostowała ramiona i nabrała powietrza w płuca.
- Tęskniłeś za mną? - Nie mogła się powstrzymać przed zadaniem tego pytania.
- W każdej minucie.
Uśmiechnęła się pod nosem.
- Jeszcze będziemy jeść?
- Nie. Napijesz siÄ™ kawy?
- Poproszę o herbatę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl