[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Mniej więcej tak było. Tylko pomnóż to
jeszcze przez dziesięć. No i rzecz
najważniejsza, musieli się spotkać z tym
kimś, kto pilnował reszty skarbów barona i
to spotkać tak, żeby on sam nie podpadł. A
zatem w tajemnicy.
- No to rzeczywiście nawet niezle zgadłam.
Za drugim razem chcieli robić to samo?
- A jak ci siÄ™ zdaje?
- Osobiście jestem zdania, że raczej
chcieli prysnąć. Odpracować jeszcze trochę
i już nie wracać do domu, tylko zmyć się w
siną dal. Ciągle pewni, że nikt się nimi
nie zajmuje, a milicja siedzi w zaroślach
i gapi się na fałszywego męża i fałszywą
żonę. Tak było?
- No widzisz, jak to łatwo się domyślać,
jak się człowiek przez chwilę zastanowi...
- Czekaj. Znów mi zaczyna nie pasować. Czy
ja się dobrze domyślam, że ich komoda ma
jakiÅ› zwiÄ…zek z mitycznym szefem?
- Możliwe, że dobrze.
- A mityczny szef ma zwiÄ…zek z zaginionymi
brylantami?
- Nie wiem, też możliwe.
- W takim razie coÅ› tu jest bez sensu. Co
ja w tym robię? Chyba, że to chodzi o
ciebie. Jeżeli nie jesteś szefem, być może
załatwiłeś wymianę brylantów. Przerażony
ciążącym na mnie podejrzeniem, czym
prędzej polecisz i przyznasz się, żeby
mnie oczyścić. W każdą stronę wychodzi mi,
że jesteś w to wszystko jakoś zamieszany i
nie wiem, co ja tu mam stanowić, pułapkę,
przynętę czy wyrzut sumienia.
- Może jeszcze coś innego? Na przykład
doping.
- Jak to? Dla kogo?
- Dla ciebie. Doping do myślenia. Nie masz
ochoty być podejrzana, zaczniesz się
zastanawiać...
- I akurat dużo wymyślę, tyle, co kot
napłakał. Tego, co do tej pory wymyśliłam,
on jakoÅ› pod uwagÄ™ nie bierze. Po jakiego
diabła miałabym sama sobie podrzucać
kluczyk do herbaty?
- Wyjęłaś go przecież i nikt go w tej
herbacie nie widział.
- A, to dlatego kapitan tak siÄ™
rozwścieczył?
- Możliwe....
- No dobrze, a włamywacz? Stali tam w
końcu ludzie pod tym domem czy nie? Skoro
stali, musieli go widzieć! Nie dość na
tym, ten kluczyk do herbaty też musiał
ktoś podrzucić, i to w ostatniej chwili,
bo puszka była cały czas używana. Nie bez
powodu kapitan zrobił mi awanturę za
otwarte okno! Dlaczego nie było mowy o
tym, czy ktoś przez to okno wlazł, czy
nie? Przestali pilnować?
- Bardzo możliwe, że przestali. Nie o was
przecież chodziło, tylko o prawdziwych
Maciejaków.
- I to znaczy, że ja nie mam żadnego
dowodu, że ktoś wlazł i podrzucił? I można
mnie straszyć posądzeniami do upojenia?
- Owszem, można.
Zamilkłam na chwilę, starając się ochłonąć
z wrażenia.
- No to ja siÄ™ na to nie zgadzam -
oświadczyłam stanowczo. - Wypraszam sobie.
Zrób coś!
Marek zaczął się śmiać..
- No i sama popatrz, jak pięknie spełniłaś
życzenie pułkownika, cały czas nie
wiedzÄ…c, o co mu chodzi...
Wracając do miasta, pełna podejrzeń i
wątpliwości, pełna żywej niechęci do
wszelkich brylantów świata, ciężko urażona
ustawicznym robieniem mnie w konia,
powiedziałam:
- Jedzmy do tego Sopotu. Najlepiej jedzmy
już pojutrze. Skoro pułkownik z takim
zapałem udzielił mi zezwolenia, możliwe,
że tam się coś przytrafi.
Do wypowiadania rozmaitych słów w złą
godzinę zawsze byłam szczególnie
utalentowana...
*
Sama wybrałam pokój od strony ulicy z
uwagi na widok na morze. Kiedy
przypomniałam sobie o hałasie, jaki robią
w nocy samochody podjeżdżające naprzeciwko
pod Grand Hotel i usiłowałam zamienić go
na pokój w oficynie, okazało się, że
wszystko zajęte. Przepadło zatem,
musieliśmy pogodzić się z hałasem.
Dziewczynę, która mieszkała obok, ujrzałam
pierwszy raz czwartego dnia sielanki
wszechczasów. Znalazłam się na korytarzu w
chwili, kiedy zamykała swoje drzwi.
Zamknęła, spojrzała na mnie i oddaliła się
ku schodom. Przyjrzałam się jej oczywiście
i doznałam wyraznej ulgi na myśl, że tym
razem mam do czynienia nie z żadnym
dziwkarzem, tylko z porządnym człowiekiem,
dla którego sama uroda, to jeszcze nie
wszystko.
Dziewczyna była bardzo piękna. Należałoby
raczej określić ją mianem kobiety, bo
mogła mieć nawet 35 lat, czego, rzecz
jasna, nie było po niej widać i czego nie
odgadłby żaden mężczyzna. Wyglądała na 25,
miała kunsztowny maquillage i asymetryczne
brwi, które dodawały jej wdzięku. Miała
także piękne włosy i piękną figurę, była
bardzo szczupła, giętka, jakaś szalenie
zręczna i sprężysta. Doznałam wrażenia, że
jest w niej coÅ› znajomego, co mi nasuwa
jakieś nieprzyjemne skojarzenia, chociaż z
całą pewnością nie widziałam jej nigdy w
życiu. Zostało mi jeszcze tyle oleju w
głowie, żeby o niej nie mówić.
Ponownie zobaczyłam ją tego samego dnia
wieczorem, kiedy schodziliśmy na kolację,
jak zwykle nieco spóznieni. Szła na górę i
zetknęliśmy się z nią akurat na podeście
klatki schodowej. Nie zhańbiłam się
sprawdzaniem, jakie wrażenie zrobiła na
Marku, wystarczyło mi wrażenie, jakie on
zrobił na niej. Ten rzut oka na niego i od
razu rzut oka na mnie... Nie ma na świecie
kobiety, która by nie wiedziała, co to
znaczy, i w środku zalęgły mi się mieszane
uczucia.
- Miała ciekawie zrobione oczy -
powiedział, siadając przy stoliku. -
Zauważyłaś? Czy to teraz jest taka moda?
Kiwnęłam głową, pełna błogiej satysfakcji.
Gdyby nic nie powiedział, poczułabym
niepokój, dziewczyna rzucała się w oczy, a
on zauważał wszystko.
- Ma asymetryczne brwi i słusznie to
podkreśla - odparłam. - Dodaje sobie
wyrazu twarzy. Oczy ma rzeczywiście dobrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl