[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kłopotów.
- Nie sądzę. - We włosach Nicka błysnęły promienie księżyca. - Oddał rolkę bez dyskusji.
Gardenia westchnęła ciężko.
- Nie wolno tak zastraszać ludzi. W ten sposób nie zdobywa się szacunku.
Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- JesteÅ› tego pewna?
Jak to?! Moje zdjęcie w  Synsacjach"? Niemożliwe! - Gardenia zatrzasnęła drzwi i
pospieszyła w stronę konsoli.
- To z pewnością ty. - Na twarzy Byrona malowało się przerażenie. - Chociaż wyglądasz
zupełnie inaczej niż zwykle. - Co się stało? Trenowaliście zapasy czy coś w tym rodzaju?
Clementine wychyliła się zza drzwi swego gabinetu i popatrzyła na Gardenię ponad
ramieniem sekretarza.
- Raczej  coś w tym rodzaju". - Podniosła ponury wzrok na Gardenię. - Już nie będę
udzielać ci rad. Nie wiem, po co w ogóle zawracałam sobie głowę.
Gardenia zrobiła minę urażonej niewinności.
Mówiłam ci przecież, że pan Chastain zatrudnił mnie w charakterze dekoratorki wnętrz.
Mam zrobić projekt wystroju dawnej posiadłości Garretów.
W charakterze dekoratorki, powiadasz? Szczerze mówiąc, nigdy bym na to nie wpadła.
Nie bądz złośliwa. - Zapominając o dumie, Gardenia wy rwała jej brukowca z rąk. - O
Boże!
Zdjęcie nie pozostawiało żadnych złudzeń. Ukazywało Gardenię na schodach. Tuż za nią
stał Nick z właściwą sobie tajemniczą miną.
A ona - ze zmierzwionymi włosami i wypiekami na policzkach - wyglądała niestety jak
kobieta, która uprawiała przed chwilą miłość na podłodze. Jej czerwona suknia, rozpięta
z przodu ukazywała akurat tyle ciała, by doprowadzić ciotkę Wilhelminę do histerii.
Nick Chastam przyjmuje do pracy nową dekoratorkę wnętrz - głosił komentarz.
Gardenia zauważyła, że pod fotografią podpisał się niejaki Cedric Dexter.
Nick twierdził, że wyjął ten film.
Reporterzy pracujący dla  Synsacji" mają niesamowite pomysły - powiedział Byron. W
jego głosie pobrzmiewała wyraznie nutka współczucia. - Ten widocznie miał dwa aparaty.
Chastam nie zauważył drugiego.
Będzie wściekły - powiedziała Gardenia. - Jak się okazuje, nie tak łatwo zdobyć sobie
szacunek społeczny.
Nick wrzucił egzemplarz  Synsacji" do kosza i zerknął na Feathera.
Połącz mnie z wydawcą tego szmatławca.
Jasne, szefie. - Goryl zrobił krok w stronę drzwi. - Skoro już mowa o telefonach, to
dzwonił jakiś Stonebraker. Dosłownie na pięć minut przed pana przyjściem.
Ciekawość zastąpiła irytację.
I co mówił?
Prosił, żeby przekazać panu nazwisko i adres. -Feather wyjął z kieszeni notes. - Alfred
Wilkes. West Old Vashon dwa, mieszkania dwadzieścia trzy.
Nick wahał się przez chwilę, rozdarty między pokusą policzenia się z wydawcą  Synsacji"
i koniecznością rozmowy z fałszerzem.
Wstrzymaj się na razie z wydawcą. Pózniej z nim pogadam. Nie ucieknie.
Tak jest, szefie. Jedzie pan pod ten adres?
Owszem. - Nick okrążył biurko i zdjął marynarkę z oparcia krzesła. - Nie wiem, kiedy
wrócę. Sprawa może się przeciągnąć.
Ochroniarz przyjrzał mu się z namysłem.
- Potrzebuje pan wsparcia?
- Nie, nie tym razem. - Przerzuciwszy sobie marynarkę przez ramię, opuścił gabinet.
Tajemne przejście zamknęło się za nim z sykiem. Chastain przeszedł przez złocony
gabinet i otworzył drzwi.
W korytarzu odezwały się podniesione głosy.
- Przykro mi, ale szef jest teraz zajęty. Chętnie umówię pana na spotkanie.
Przy konsoli w recepcji stał młody człowiek z swetrze i spodniach khaki. Długie włosy
miał związane rzemykiem na karku, a mięśnie ramion napięte, jakby przygotowywał się
do walki.
Jeśli on się tu zaraz nie zjawi, to zejdę na dół do kasyna i zrobię takie piekło, że zlecą się
tu wszystkie gliny z całej dzielnicy. Słyszysz?
Chyba będę musiał poprosić ochronę o interwencję. - Recepcjonista skinął na jednego z
goryli. - I to natychmiast.
Nie wyjdę, dopóki nie porozmawiam z Chastainem. Nick zrobił krok naprzód.
Co siÄ™ tu dzieje?
- Przykro mi, proszę pana. Nic, z czym nie moglibyśmy sobie poradzić.
Młody człowiek podniósł gwałtownie głowę.
Chastain. Do jasnej cholery! Jakim prawem traktujesz mojÄ… siostrÄ™ jak byle dziwkÄ™?
Ty z pewnością nazywasz się Leo.
Nie mylisz się. - Z tymi słowami na ustach chłopak przeskoczył zwinnie przez biurko i
ruszył na Nicka.
Rozdział piętnasty
Chastain zauważył kątem oka, że Feather okrąża konsolę, by powstrzymać szarżującego
młodzieńca. Recepcjonista wstał i przycisnął ukryty guzik alarmu.
Wszystko to trwało nie dłużej niż dwie sekundy, ale wyostrzone zmysły Nicka odbierały
jasno każdy pojedynczy gest. Poukładał je sobie systematycznie na ogólnej matrycy i
powziÄ…Å‚ decyzjÄ™.
- Nie - powiedział cicho.
Wszyscy obecni z wyjątkiem Leo zamarli w bezruchu, jakby utknęli w galaretowatym
lodzie.
Leo wpadł na Chastaina, wymachując energicznie pięściami. Siła uderzenia powaliła ich
obu na podłogę.
- A niech cię! - Młodzieniec podniósł się z trudnością. Oddychając ciężko, patrzył na
Nicka. Twarz miał wykrzywioną gniewem, zaciśnięte pięści. - Nie pozwolę, żebyś ją
wykorzystał, ty draniu. Ona już dostatecznie dużo wycierpiała przez takie szczuro-
skunksy jak ty!
Nick podparł się na łokciu i dotknął delikatnie ust. Na palcach została mu krew. Spojrzał
na Leo.
- Chcesz o tym porozmawiać na osobności? Czy też wolisz dyskutować na temat
reputacji własnej siostry w obecności tych wszystkich miłych ludzi? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl