[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pełne zaufanie, ale nie pozwolę, żebyś przez swoją spontaniczność napytała sobie
nowej biedy.
- Stajesz się coraz bardziej apodyktyczny - mruknęła, przyglądając mu się spod
półprzymkniętych powiek.
Torr tylko się uśmiechnął, po czym, wyjąwszy z wazonika jedną stokrotkę, położył
ją sobie na dłoni i wyciągnął rękę do Abby.
Było to oczywiste przypomnienie tamtej pamiętnej nocy, kiedy przyjęła z jego dłoni
żółtą różę i zaraz potem znalazła się razem z nim w łóżku. Abby poczuła w sercu
drżenie.
- Myślisz, że kwiatami zdobędziesz wszystko, na co masz ochotę? - wyszeptała
przez ściśnięte gardło.
- Mam ochotę tylko na ciebie. Abby szybko chwyciła stokrotkę i położyła ją sobie
na kolanach.
Przez długą chwilę siedziała ze spuszczoną głową, nie chcąc ujrzeć w
bursztynowych oczach błysku czysto męskiego zadowolenia i pewności siebie.
Rozmowa z przysłanym przez agencję detektywem była dla Abby jednym wielkim
zawodem.
Naczytała się dosyć kryminalnych powieści, by wyrobić sobie pojęcie o tym, jak
powinien wyglądać prawdziwy detektyw, a tymczasem człowiek z agencji w
niczym go nie przypominał. Nosił się jak urzędnik, zachowywał się i mówił jak
człowiek wykształcony, a zadawane jej pytania i odpowiedzi rejestrował na
magnetofonie. Mimo że nagrywanie trochę ją denerwowało, niekonwencjonalny
detektyw zdołał z niej wyciągnąć wszystko, co wiedziała bądz czego się domyślała.
Podczas gdy ona odpowiadała niepewnie i z wahaniem, Torr i Ward udzielali
jasnych i wyczerpujÄ…cych odpowiedzi.
Ważniacy! - myślała o nich z urazą. Nie tylko są rzeczowi, opanowani i dobrze
zorganizowani, ale do tego potrafią bez skrępowania relacjonować najbardziej
niezręczne aspekty całej sprawy.
- A czego oczekiwałaś? - zdziwił się Torr, kiedy po skończonej rozmowie dała
wyraz swemu rozczarowaniu.
- Facet najwyrazniej nie czytał Chandlera.
- A może czytał i uznał, że trzeba unowocześnić wizerunek detektywa - żartobliwie
zasugerował Ward. - Tak czy inaczej, ta agencja ma znakomitą opinię.
- Czy dobrze zrozumiałem, że tej samej agencji zlecił pan zbadanie, kto wykupuje
akcje firmy? - spytał Torr.
- Tak. A poza tym mają ustalić, skąd wyszła wiadomość o planowanym wejściu
firmy na giełdę.
- Wykupujący musi mieć w firmie swojego informatora - zauważył Torr.
- Wszystko na to wskazuje.
- Szpieg? W naszej firmie? - oburzyła się Abby.
- Ot, nierzetelny pracownik, który dla paru dolarów wynosi z firmy jej sekrety - z
westchnieniem wyjaśnił Ward. - Dzisiaj to dosyć powszechne zjawisko.
- Co za obrzydliwość! Na szczęście w moim witaminowym biznesie nie mam z
niczym podobnym do czynienia.
- Praca na własny rachunek ma jednak swoje zalety - uśmiechnął się Torr.
- Widzę, że wiele was łączy - wesoło zauważył Ward.
- Nie zgadnie pan, jak wiele - przytaknÄ…Å‚ Torr.
- A jak twoje interesy, Abby? - zagadnął Ward, zwracając się z uśmiechem do
swojej szwagierki.
- Sądząc po ilości witamin, jakie sama codziennie połyka, biznes musi kwitnąć
-wtrącił Torr, nim zdążyła otworzyć usta.
- Możesz się śmiać, ale dzięki witaminom od roku nie miałam nawet kataru.
Ward puścił do Torra oko.
- Czeka pana długie i zdrowe życie - mruknął. Abby poczuła, że się rumieni. Ona i
Torr niczego sobie na dłuższą metę nie obiecywali, wolała jednak nie poruszać
wobec Warda tego tematu. Natomiast Torr przyjÄ…Å‚ uwagÄ™ Warda za dobrÄ… monetÄ™.
- Dla Abby warto się poświęcić - odparł.
- Wielkie dzięki - mruknęła pogardliwie Abby, wstając z krzesła. - Jeżeli
skończyliście bawić się w detektywów, to pozwólcie, że ja teraz udam się na
zakupy.
- Uprzedzę Cynthię, że przyjdziecie dzisiaj do nas na kolację - powiedział Ward,
sięgając po telefon.
- Ward, nie! - gwałtownie zaprotestowała Abby. - Bardzo cię proszę, może innym
razem! Dzisiaj nie czuję się na siłach. Czułabym się głupio. Zresztą Cynthia ma
dosyć roboty z dzieckiem... a w ogóle to...
- Uspokój się, kochanie - łagodnie poprosił Torr, ujmując ją za rękę. - Nie słyszałaś,
co mówił Ward? Cynthia wie o wszystkim, niczego nie musisz jej tłumaczyć.
- Ale ja nie wiedziałam, że ona wie.
- Jesteście sobie bliskie jak siostry - wtrącił Ward, podnosząc słuchawkę. - Gdyby
Cynthia żywiła do ciebie bodaj cień urazy, nie mogłabyś tego nie zauważyć.
To prawda, przyznała w duchu Abby. Ale czy oni nie rozumieją, jak będzie się
czuła, siedząc koło Cynthii przy stole ze świadomością, że jej ukochana kuzynka od
początku wiedziała o tamtym idiotycznym weekendzie?
Przebiegając w pamięci ich niezliczone rozmowy telefoniczne przed i po urodzeniu
dziecka, a także swoje wizyty u Cynthii w szpitalu, zdała sobie sprawę, że nigdy nie
odczuła z jej strony cienia rezerwy. Jej stosunek do Abby nic a nic się nie zmienił.
- Abby, przestań się dręczyć - łagodnie zgromił ją Torr. - Nie jesteś niczemu winna i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl