[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chcąc się nią popisać, poprowadziła ją po sali przedstawiając
różnym osobom.
Potakiwali, kiedy powiedziała, że chce wrócić do
Londynu. Prawdą było, iż wszyscy mieszkali niedaleko, w
wiejskich posiadłościach, albo też w promieniu mniej więcej
mili od zaniku.
Martwiła się coraz bardziej. Tymczasem lord Sylwester
znowu wszedł do jadalni.
- Lady Anna z przyjemnością panią zobaczy - powiedział.
- Znajdzie ją pani na górze w buduarze, ale nie czuje się na
tyle dobrze, aby spotkać się ze wszystkimi gośćmi. Jest bardzo
przygnębiona śmiercią brata.
- Rozumiem - odrzekła Pandia. Ramię w ramię wyszli do
holu. Już na schodach Pandia zwróciła się do głównego
lokaja:
- Proszę sprowadzić mój powóz! Chcę wyjechać zaraz po
wizycie u jej wysokości.
Wspinała się na górę, świadoma obecności mężczyzny,
który szedł obok. Jednocześnie z zainteresowaniem rozglądała
się wokół, ponieważ była to jedyna okazja, aby zobaczyć
zamek.
- Niech pan mi opowie o obrazach - zwróciła się do lorda
Sylwestra, kiedy dotarli do długiego korytarza na szczycie
schodów.
- Przydałoby się je odkurzyć! - odparł. Pandia roześmiała
się i rzekła:
- Nie o taką odpowiedz mi chodziło. Proszę, jestem
naprawdÄ™ ciekawa!
- Chciałbym pokazać pani miniatury Rajput w Udaripur.
Widziałem je po raz pierwszy podczas ostatniej podróży, są
niezwykle piękne.
- Papa opowiadał mi o nich - odrzekła Pandia - jak też o
cudownych ruinach w Karnaku, Pompejach i oczywiście,
Delfach, ale to miejsca, o których zawsze będę marzyła, a
nigdy ich nie zobaczÄ™.
Gdy podniosła wzrok, zobaczyła zdumienie w oczach
lorda i wiedziała już, że popełniła kolejny błąd.
- Dlaczego nie? - zapytał. - Mąż z pewnością zabierze
paniÄ… za granicÄ™. A wszystkie te miejsca sÄ… znacznie bardziej
dostępne niż kiedyś.
Bojąc się powiedzieć znów coś niemądrego, Pandia
milczała. Ku jej uldze lord Sylwester zatrzymał się przed
jakimiÅ› drzwiami.
- Muszę się spieszyć - stwierdziła. - W przeciwnym
wypadku nigdy nie dostanÄ™ siÄ™ do Londynu.
Otworzył drzwi i znalazła się w buduarze zupełnie innym
niż Seleny.
Na sofie, przy jasno płonącym kominku, siedziała lady
Anna, plecami wsparta o satynowe poduszki, równie spłowiałe
jak wszystko w tym pokoju i równie stare jak ona.
Zdjęła czarny toczek z welonem z krepy i jej rzadkie
włosy rozsypały się w nieładzie.
Na ramionach miała gruby szal w nietwarzowym, szarym
kolorze i wyglądała jak jedna z tych staruszek, które Pandia
regularnie odwiedzała na wsi.
Pandia wyciągnęła rękę, a kiedy dotknęła pokrytej
błękitnymi żyłkami dłoni lady Anny, poczuła, że jest chłodna.
- Bardzo miło, że przyjechałaś, moja droga - odezwała się
lady Anna. - To kawał drogi z Londynu, a pogoda jest
okropna.
- Mąż przeprasza, ale musiał wyjechać do Paryża -
powiedziała Pandia łagodnie.
- Przykro mi, że nie zobaczyłam George'a - odrzekła lady
Anna - ale wiem, jaką ważną i odpowiedzialną ma pracę. Poza
tym jest coraz starszy. Musisz się nim opiekować.
- Spróbuję.
- Sylwester mówił, że wracasz do Londynu. Mam
nadzieję, że drogi będą przejezdne, chociaż może mądrzej
byłoby zostać na noc.
- Och, nie - zaprotestowała Pandia. - To bardzo
Uprzejmie z pani strony, ale nie mogę tego zrobić.
- Jeżeli nie uda wam się przejechać, zawróćcie i
przenocujcie tutaj. Jest mnóstwo miejsca.
- Jest pani naprawdę miła - powtórzyła Pandia - Ale
myślę, że nie będzie aż tak zle. Do widzenia i dziękuję za
znakomity lunch.
- Cieszę się, że ci smakował - odrzekła lady Anna. -
Kucharze ciężko pracowali, bo większość ludzi lubi coś
dobrego dla podniesienia nastroju po pogrzebie.
- To prawda, kuzynko Anno - lord Sylwester odezwał się
po raz pierwszy. - Powiem im pózniej, jak bardzo smakowało
nam to, co przyrzÄ…dzili.
- Uczyń tak, drogi chłopcze - zgodziła się lady Anna. -
Wiem, że to docenią. Ostatnio trudno nam było interesować
się ich pracą. Biedny Rudolf był taki chory, nie mieliśmy
ochoty na rozrywki.
Pandia wzruszyła się słysząc te słowa. Podczas rozmowy
zauważyła, że w nieoświetlonym pokoju jest coraz ciemniej.
Znieg na dworze gęstniał.
- Naprawdę muszę już jechać - powiedziała szybko. - Do
widzenia, lady Anno i jeszcze raz dziękuję.
- Do widzenia, moja droga. Bądz ostrożna i nie wahaj się
wrócić, jeśli pogoda się zepsuje.
Idąc w stronę drzwi Pandia usłyszała głos lorda Sylwestra:
- Odprowadzę hrabinę, kuzynko Anno, ale przyjdę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl