[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sukienki, to nie widzÄ™ problemu. Jest bardzo Å‚adna.
WyjÄ…tkowo Å‚acina.
- Ale ona ma zupełnie gołe plecy!
- Zgadza się. Z tyłu sukienka praktycznie istnieje tylko do
połowy - potwierdził Luke, patrząc z przyjemnością na
gładkie plecy Lindsay. - Tak właśnie ubierają się panie w
wieku mojej żony. Przepraszam, Lindsay, nie popisałem się.
Powinienem był kupić ci jakiś naszyjnik.
- Nie szkodzi, mam coś błyszczącego - odparła z
uśmiechem, podnosząc do góry rękę i pokazując obrączkę.
Luke, jakby nagle wzruszony, chwycił jej dłoń i ścisnął
mocno, spoglądając głęboko w oczy. Czyżby przypomniał
sobie ich poranną przysięgę?
- Luke, zdajesz sobie sprawę, że będziesz musiał
przedstawić swoją żonę niejednej osobie? A pózniej tematem
plotek będzie przede wszystkim jej sukienka?
- Przeżyję i to - stwierdził pogodnie Luke. - Mówiłaś, że
Hedley podjechał? A więc ruszamy!
W limuzynie Luke profilaktycznie zajął miejsce w środku,
między obu paniami, które jednak nie podjęły nawet
najmniejszej próby konwersacji. %7ładna z nich nie odezwała
się ani słowem. Limuzyna pokonała piękny Harbour Bridge i
wkrótce potem podjeżdżała pod rozświetlony gmach
Intercontinental Grand Hotel. Lindsay przeżyła dodatkowy
dreszcz emocji, kiedy z Lukiem pod rękę musiała
przeparadować przed tłumkiem gapiów, czatujących na
prominentnych gości. Wielka sala balowa, oświetlona
rzęsiście setkami żarówek w ogromnych, kryształowych
żyrandolach, wzbudziła jej zachwyt. Sala wypełniona już była
tłumem gości. Panowie w ciemnych smokingach, panie w
kreacjach różnego fasonu i koloru. Lindsay z satysfakcją
zauważyła, że śmiałe dekolty z przodu i z tyłu wcale nie
należały do rzadkości.
Orkiestra grała nastrojową melodię i na środku sali kręciło
się już w tańcu kilka par. Pod ścianą, z lewej strony,
ustawiono stoliki i krzesła, z prawej strony stoły z
przekÄ…skami na zimno.
- O, widzę Tailorów - oznajmiła z zadowoleniem
Catherine. - Przyłączę się do nich. Luke, jak umawiamy się na
powrót do domu?
- Najpierw zobaczymy z Lindsay, jak będziemy się bawić.
Umówmy się wstępnie na jedenastą, a w razie czego Hedley
podjedzie dwa razy.
Catherine, nie zaszczyciwszy Lindsay spojrzeniem,
skinęła głową i poszła w kierunku starszej już pary. Lindsay
miała ochotę wydać z siebie dziki okrzyk radości, udało jej się
jednak zachować spokój.
- Ona potrafi zdołować człowieka - mruknął Luke.
- Było nie było, to twoja matka - rzuciła lekko Lindsay,
czując, że ogarnia ją cudowny nastrój do zabawy.
- Napijesz siÄ™ czegoÅ›?
- Tak, wina.
Podeszli do najbliższego barku, wokół którego tłoczyło się
sporo osób.
- Poczekaj tu chwilę - poprosił Luke i wmieszał się w
tłum. Lindsay patrzyła za nim, starając się nie stracić go z
oczu.
Nie było to trudne, bowiem jej małżonek większość
panów przewyższał co najmniej o głowę. Za chwilę był z
powrotem.
- ProszÄ™, oto twoje wino. Jak ci siÄ™ podoba bal?
- Bardzo, Luke! Wszystko jest takie ekscytujÄ…ce. Nie
spodziewałam się, że znajdę się w tak pięknym miejscu.
Powiedz, czy tamten pan to nie jest sam premier? Znam tÄ™
twarz z gazet.
- Zgadza się. Chcesz go poznać? Lindsay omal nie
zakrztusiła się winem.
- Znasz samego premiera? SkÄ…d?
- A stąd, że ja jestem wielki biznes - uśmiechnął się Luke.
- No co, podejdziemy do niego?
- Może nie - bąknęła speszona Lindsay.
- Masz ochotę zatańczyć?
- O, tak - ucieszyła się i ochoczo przyjęła jego ramię.
Melodia była bardzo nastrojowa i Lindsay, kołysząc się
rytmicznie w ramionach męża, zatopiła się w marzeniach,
zupełnie nie licujących z obrączką na palcu. Jest księżniczką,
a Luke księciem, porażonym jej urodą. Będą tańczyć całą noc,
przytuleni do siebie, prowadząc cichą, błyskotliwą rozmowę,
podczas której księżniczka dodatkowo czarować będzie
dowcipem i intelektem. Nie mówiąc o tym, że księżniczki
tańczą jak baletnice... W tym momencie Luke drgnął, czując
obcas wpijajÄ…cy siÄ™ w jego stopÄ™.
- Boże, przepraszam, nie uważałam...
- Nic się nie stało - odparł bohatersko i jeszcze mocniej
przygarnął ją ramieniem. - W tańcu nie musisz uważać, ja
prowadzÄ™.
Przygarnął ją tak mocno, że ich nogi prawie splotły się ze
sobą. Nad głową Lindsay czuła jego gorący oddech, który
zapewne rozwiewał jej kunsztowne loczki. Ale o to
księżniczka nie miała pretensji.
- Lindsay - usłyszała nagle tuż nad uchem.
- Tak? - mruknęła gdzieś z dołu, spod jego ramienia.
- Miałabyś ochotę na mały romansik?
- Nie... nie rozumiem - wyjąkała, potykając się tak
mocno, że gdyby nie Luke, na pewno wylądowałaby na
parkiecie.
- No więc jak? Mały romansik? Oczywiście ze mną!
- Przestań - odpowiedział gdzieś z dołu przytłumiony i
szalenie zdenerwowany damski głos. - Co ci w ogóle
przychodzi do głowy!
- Nie podobam ci siÄ™?
- Luke, przestań! - przytłumiony głos był bardzo
oburzony. - Nigdy nie miałam żadnych romansików!
Luke roześmiał i pogłaskał ją po nagich plecach.
- Domyślam się, że byłaś cnotliwą małżonką... czy tak?
- A tak! - przytaknęła skwapliwie, zastanawiając się, czy
Luke czuje dziką galopadę jej serca. Gotowa już była objąć go
z całej siły, włączył się jednak rozsądek. Może wspomnieć, że
małżonkowie nie miewają ze sobą romansów? Bez sensu.
Luke od razu przypomni, że ich małżeństwo istnieje tylko na
papierze.
- No więc? - zamruczał znów Luke.
- Ja... ja nie wiem dokładnie, o co ci chodzi.
- O ciebie. Chyba domyślasz się, jakie cierpię męki, kiedy
leżę z tobą w jednym łóżku i nie mogę cię dotknąć nawet
jednym palcem?
- Ja... ja nie bardzo mogę to sobie wyobrazić - bąknęła
Lindsay, przyznając w duchu, że Luke ma stalowe nerwy,
skoro podczas tak zasadniczej rozmowy ani razu nie pomylił
kroku.
- Spróbuj! Jesteś śliczna, Lindsay, i nadzwyczaj
pociągająca, a do tego masz bardzo czułe serce. Który
mężczyzna nie chciałby poznać takiej kobiety, hm... bliżej?
- To wszystko? - spytała Lindsay, nieco rozczarowanym
głosem. - Ten romansik to tylko łóżko, tak?
- A skądże! - obruszył się Luke. - To tylko jeden z
aspektów, choć bardzo istotny. Oprócz tego jest się razem,
rozumiesz? Wspólne spędzanie czasu, wymiana myśli, no i tak
w ogóle, zawsze razem.
Lindsay była już z kimś razem. Z Willem. W ich związku
więcej było radości z bycia razem i wzajemnej sympatii niż
burzliwej namiętności. Lindsay sądziła, że taka ona właśnie
jest. Pogodna, przyjacielska i rozsÄ…dna. Teraz jednak, kiedy w
dzień w nocy miała koło siebie dojrzałego mężczyznę, którego
męskość wprost przytłaczała, nie była już taka pewna, czy
rzeczywiście nie jest zdolna do wielkich uniesień. Jej ciało
pragnęło Luke'a, ale serce starała się utrzymać na wodzy. Po
co je oddawać? %7łeby potem cierpiało, kiedy będzie musiała
rozstać się z Lukiem? Przecież ta bajka wkrótce się skończy.
A może... może dać mu wszystko, i kiedy trzeba będzie
odejść, zabrać ze sobą piękne wspomnienie? Wspomnienia też
się liczą, a takiego mężczyzny jak Luke na pewno nigdy już w
swoim życiu nie spotka.
- Lindsay? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl