[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Laura, bez względu na to, ile wysiłku i czaru osobistego będzie wymagać
nakłonienie go do tego. W skupieniu i stanowczo podeszła do Zane'a, żeby
przedyskutować sprawę pacjentki. Nawet nie spojrzała na Jasona, który nie mógł
oderwać od niej wzroku.
Gdy Jason dostrzegł, że Laura zbliża się do Zane'a, poczuł, jak ciśnienie krwi
rozrywa mu tętnice. Specjalnie mnie prowokuje, pomyślał z wściekłością. Chciała
wyprowadzić go z równowagi. Co gorsza, udało jej się to doskonale. Był tak
pochłonięty doprowadzającym go do szału widokiem Laury rozmawiającej z
Zane'em, że nie zauważył zbliżającego się ordynatora.
- A więc to tak? Montrose nie jest jedynym mężczyzną mającym chętkę na
pannę Novak! - Stan wydawał się rozbawiony. - Widziałem was na pikniku, ale nie
przyszło mi nawet do głowy, że między wami coś jest. Wydawało mi się, że ta
dziewczyna nie jest w twoim typie.
- Bo nie jest. I niczego między nami nie ma.
- No pewnie! Zawsze dokonujesz cudów, żeby odwrócić uwagę pielęgniarek
od młodych lekarzy. Widzieliśmy waszą gorącą sprzeczkę. Wszyscy widzieli!
- To była jedynie różnica zdań w sprawach zawodowych.
Dlaczego, u licha, nie powiedział Stanowi, że po prostu przespał się z nią po
pikniku? Mogliby się przynajmniej po przyjacielsku pośmiać. Od razu jednak
odrzucił ten pomysł.
Chociaż wcale nie chciał, czuł się za Laurę odpowiedzialny. Pragnął jej, a to,
co między nimi zaszło, było zbyt piękne, żeby się z kimś dzielić.
Zobaczyli, że Laura i Zane idą w stronę sali chorych. Stan przeniósł wzrok z
oddalającej się pary na posępne oblicze Jasona.
- No cóż, Fletch, sprawy się komplikują!
- Nie mówmy o tym!
Jason otrząsnął się. Stan nie ma racji, Laura wcale go nie obchodzi, starał się
wmówić sobie. Gdy tylko będzie pewien, że dziewczyna nie jest w ciąży, nawet o
niej nie pomyśli. Zresztą najwyższy czas, żeby rozpocząć normalne życie
towarzyskie. Po sześciotygodniowym pobycie za granicą ma sporo zaległości do
nadrobienia. Do kogo zadzwonią na początku, zastanawiał się z drapieżnym
uśmiechem na ustach. Do Eleny? Do Caryn? A może powinien zacząć
alfabetycznie - Aneta?!
Rozdział 7
Wieczorem Jason niespokojnie przemierzał puste pokoje swojego
mieszkania. Po raz pierwszy, odkąd pamiętał, czuł się tak samotny. Na każdym
kroku nachodziły go wspomnienia chwil spędzonych z Laurą. Przyznał niechętnie,
że nie zadowoliłaby go teraz obecność innej kobiety. Obok telefonu, przy łóżku,
nadal spoczywał nie tknięty skórzany notes z telefonami.
Stał w holu i patrzył w stronę sypialni, przypominając sobie Laurę i pragnąc,
by znowu tutaj była. Potem nagle skierował się w stronę drugiego pokoju, który
przekształcił się w super nowoczesne centrum audio-video z najlepszym sprzętem.
Ponieważ w tej chwili nie miał najmniejszej ochoty na słuchanie muzyki, wszedł
do trzeciego pokoju, który służył gościom. Nie był zbyt ładnie urządzony, ale za to
funkcjonalny, a ponadto dość duży. Jeśli zaszłaby taka potrzeba, łatwo można by
go przekształcić na pokój dziecinny. Dziwne, ale tym razem myśl o dziecku nie
przyprawiła Jasona o palpitacje. W końcu to tylko jeden pokój. Nic poza tym nie
trzeba by zmieniać. Bez kłopotu zmieściłyby się tu wszystkie rzeczy dla
niemowlęcia,
Jason nie był już biednym, zmagającym się z życiem studentem, który
musiał pracować po nocach, żeby zarobić na utrzymanie dziecka i czesne. Obecnie
miał dostatecznie duże dochody, by zapewnić dziecku należyte wychowanie. Mógł
też pozwolić sobie na różne luksusy, łącznie z opłatą za ewentualne studia w
przyszłości.
Jason lubił myśleć o tym, że byłby w stanie zapewnić byt swojej rodzinie,
Pomyślał o własnych rodzicach, którym niewypowiedzianą radość sprawiało
spełnianie wszystkich jego życzeń. Gdyby mieli wnuczka, pewnie by oszaleli z
radości. Nigdy wprawdzie nie starali się nakłaniać go do ojcostwa, ale przypomniał
sobie wczorajszy telefon od matki, która zadzwoniła z życzeniami urodzinowymi.
Prawie cały czas mówiła o tym, jak urocze i kochane są wnuczęta sąsiadów.
Rozumiało się samo przez się, że ich własne - dzieci Jasona - byłyby
najśliczniejsze i najukochańsze ze wszystkich.
Kierowany nagłym impulsem, Jason sięgnął po telefon.
Przez ostatnie pół godziny telefon dzwonił dziesięć razy.
- Lauro, nie odbierasz? - Lianna krążyła po obitym boazerią pokoju jak
tygrys w klatce.
Laura podniosła głowę znad powieści historycznej, którą usiłowała czytać.
- Wiesz, że to Ted. Dzwoni średnio co trzy minuty. Dlaczego nie odbierzesz?
W razie czego, będziesz mogła odłożyć słuchawkę!
- Dlatego, że do niego nic nie dociera. Nie chcę z nim rozmawiać i mam
nadzieję, że przestanie do mnie wydzwaniać. Powiedz mu to, Lauro. Użyj swojego
poważnego, przekonywającego głosu. Może wtedy uwierzy.
- Niech więc dzwoni. Być może wreszcie pomyśli, że wyszłaś i da sobie
spokój - powiedziała Laura z nadzieją w głosie.
- Na pewno nie. To ciągle dzwonienie doprowadza mnie do szaleństwa.
BÅ‚agam ciÄ™, siostro!
Laura z westchnieniem odłożyła książkę i weszła do kuchni, żeby podnieść
słuchawkę. Nie lubiła mieszać się w sprawy sercowe Lianny, ale być może tym
razem powinna przekonać Teda, żeby przestał telefonować. Ustawiczne
dzwonienie stało się już bardzo dokuczliwe.
- Słucham? - powiedziała, mając nadzieję, że jej głos brzmi dostatecznie
groznie.
- Myślałem już, że nikogo nie ma.
Laura omalże nie wypuściła z rąk słuchawki. To nie był nieszczęsny Ted,
rozmawiała z Jasonem Fletcherem! Minęła długa chwila, zanim przyszła do siebie.
Serce waliło jej dziko. W końcu wydusiła słabo:
- O co chodzi?
- Myślałem o weekendzie - zabrzmiał niski, ciepły głos Jasona.
Przypomniała sobie jego namiętny szept w ciemności tamtej nocy i zadrżała.
Szybko jednak odzyskała kontrolę nad sobą. Zapewne myślał o tamtej nocy z
obrzydzeniem i żalem.
- Lauro, zastanawiałem się właśnie&
- Wiem, nad czym się zastanawiałeś - przerwała mu chłodno. - Nie musisz
się martwić, bez względu na to, co się stanie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl