[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prawda?
 Mamo!  krzyknęła Anna.
Rip wyciągnął rękę i dotknął jej ramienia.
 Nie zabiłem Toma  powiedział, starając się ukryć ból pod maską stanowczości.
 Mówisz tak samo, jak stary Vidal!  Po twarzy Matyldy pociekły łzy, czarne od
rozpuszczonego tuszu.  ZresztÄ…, kto teraz dojdzie prawdy... Jedno wiem: mojego Toma nie
ma, a ty nadal żyjesz.
Anna wyrwała się Ripowi, obeszła stół i zbliżyła się do matki.
 Teraz już naprawdę przesadziłaś, mamo. Dosyć tego!
 Tak, Matyldo, myślę, że za dużo zostało powiedziane  dodał smutno sędzia, biorąc
kobietę pod rękę. Matylda jeszcze przez chwilę próbowała mu się opierać, w końcu jednak
ustąpiła i pozwoliła się wyprowadzić.
Teraz wszystkie twarze zwróciły się w ich stronę. Anna czuła na sobie ciekawskie
spojrzenia, ale nie chciała rozglądać się po sali. Dusiła się ze wstydu, była wściekła na matkę
za to, że usiłowała poniżyć Ripa publicznie. Pomyślała, że na pewno odebrał to jako powtórkę
sytuacji sprzed lat, kiedy stanął przed sądem, a całe Montrose gapiło się na niego i osądzało,
nie czekajÄ…c na wyrok.
 Przepraszam za to, co się stało  powiedziała łamiącym się głosem.  Od jakiegoś czasu
mama zachowuje siÄ™ trochÄ™ dziwnie.
 Od czasu, kiedy się dowiedziała, że wróciłem, tak? Nie mogła zaprzeczyć, więc nie
odpowiedziała. Wokół jego zaciśniętych ust pojawiła się biała linia.
Trudno było się zorientować, czy jest ona bardziej znakiem upokorzenia, czy wściekłości.
Szybkim ruchem wyjął portfel, z którego wyciągnął kilka banknotów. Rzucił je na blat i
syknÄ…Å‚:
 Chodzmy stÄ…d.
Natychmiast wstała i ruszyła w stronę drzwi, a on za nią, trzymając rękę na jej talii. Ten
gest bardziej był świadectwem zaborczości, niż pomagał jej iść, jednak Anna nie
protestowała.
Kiedy znalezli się na zewnątrz, owionęło ich ciepłe, ale już nie gorące, wieczorne
powietrze. Pozwoliła Johnowi poprowadzić się do jego srebrnego BMW, chociaż w pobliżu
stał zaparkowany jej samochód. Tłumaczyła sobie, że jeżeli po tym, co zaszło, Rip ma jeszcze
ochotę na jej towarzystwo, nie powinna mu odmawiać. Poza tym nie zdążyli przecież omówić
interesów...
Odważyła się na niego spojrzeć dopiero wtedy, gdy wjechali na autostradę. Trudno
jednak było cokolwiek wyczytać z jego twarzy, którą oświetlało tylko zielonkawe światło
tablicy rozdzielczej, zaczęła więc z powrotem patrzeć przez szybę, nie pytając nawet, dokąd
jadÄ….
Rip prowadził szybko i dobrze. Droga otwierała się przed nimi jak czarny dywan
biegnący daleko w noc. Raz czy dwa Anna chciała coś powiedzieć, żeby rozładować napięcie,
ale przychodziły jej do głowy same banały. Przez moment miała nawet zamiar włączyć radio,
lecz z kolei nie była pewna, czy sama będzie mogła znieść hałas.
Po kilku minutach pojawiły się tablice obwieszczające najbliższy zjazd z autostrady. Rip
zwolnił i wziął zakręt. Znalezli się daleko od miasta, wśród pól. Anna już wiedziała, dokąd ją
wiezie.
Blest pokazało się na końcu drogi jak zjawa. Rip zatrzymał auto i nacisnął guzik
otwierający szyby. Opuściły się bezszelestnie, a wtedy przekręcił kluczyk w stacyjce. Silnik
zgasł, zapadła cisza. Zwiatła samochodu wyłączyły się same po kilku sekundach.
Z ciemności dochodziły do nich odgłosy nocy  kumkanie żab, cykanie świerszczy
ukrytych w gęstej trawie, krzyki nocnych ptaków. Kiedy ich oczy przyzwyczaiły się do
mroku, zobaczyli wyraznie masywną sylwetkę domu, który milcząco wznosił się przed nimi.
Rip przesunął do tyłu swoje siedzenie i wyciągnął nogi.
 Tak tu spokojnie... Zawsze uważałem, że to najspokojniejsze miejsce na ziemi 
powiedział z głową opartą o zagłówek.
 Ja też  przyznała cicho.  To był mój azyl, kawałek innego świata. To tu uciekałam...
 Przed czym?  Przekręcił głowę w jej stronę.
 Przed nudnymi obowiÄ…zkami, dobrymi manierami i uczeniem siÄ™ tego wszystkiego,
czego zdaniem mojej matki powinnam była się uczyć, zamiast ganiać nie wiadomo gdzie z
tobą i Tomem  uśmiechnęła się lekko, opierając łokieć na brzegu okna.
 O ile pamiętam, miałaś całkiem skuteczne sposoby na to, żeby się wymykać spod jej
kontroli.
 To prawda. Zwłaszcza wtedy, kiedy mi w tym pomagałeś.
 O, ja tylko pukałem do frontowych drzwi, żeby spytać, czy Tom może wyjść.
 A ja korzystałam z tego, żeby wybiec tylnymi schodami. Musiałam się przeczołgać aż
do kryjówki pod drzewami i dopiero gdy miałam pewność, że nikt nie patrzy przez okna,
uciekałam co sił w nogach.
 Rzeczywiście byłaś bardzo szybka. Zapomniałem o tym  zachichotał.
 Już od dawna nie biegam.
 Dlaczego? Co się stało?
 Straciłam wspólników, szajka się rozpadła  rzuciła lekko, po czym oniemiała, bo
uświadomiła sobie, jak to zabrzmiało.  Przepraszam, nie chciałam...
 Daj spokój. Wiem, co myślałaś  przerwał jej.  Naprawdę nie musisz zważać na każde
swoje słowo, kiedy jesteś ze mną. Naprawdę, Anno. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl