[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiadała na jego pieszczoty, odgadywała pragnienia, od�
krywając radość płynącą z poznawania i dawania, a jej
pragnienie uczenia się dorównywało jego nienasyceniu.
Zwit wkradł się przez otwarte okno i sir Owain mógł
na nowo przekonać się, jak hojną zapłatą został nagro�
dzony.
- Płakałaś? - zapytał ze skruchą, dotykając jej powiek.
- Azy? Kochana, dlaczego? Czy sprawiłem ci ból? Ależ
byłem egoistyczny.
- Nie, Owain, to nie to. Kiedy spałeś... To już prze�
szło.
Pochylony nad nią, patrzył w piwne oczy, błyszczące
w świetle poranka, okolone czarnymi rzęsami, podkrą�
żone ze zmęczenia.
- Przychodzi czas - powiedział cicho, dotykając jej
policzka - kiedy los nudzi się grą, którą prowadzi. Z ja�
kiegokolwiek powodu płakałaś, kochanie, a wydaje mi
się, że wiem z jakiego, daj już temu spokój. Dopóki je�
steś ze mną, nic ci nie grozi. Zdobyłem cię i nie zamie�
rzam oddać nikomu. Zapomnij o tym, co się zdarzyło.
To już przeszłość. Dzisiaj, tak jak król rozkazał, złoży�
my sobie obietnicę małżeństwa. Za rok o tej samej porze
wciąż będziemy mieli siebie nawzajem. Również dziecko.
Uwierz w to.
- Czy są jakieś bastardy, Owain?
Zamrugał powiekami, zdumiony jej bezpośredniością.
218
- Kochanie, przypisujesz mi niezwykłą aktywność,
której, jak się obawiam, nie mógłbym sprostać. Wielu
mężczyzn ma nieprawych potomków, jednego, czasem
więcej, to prawda, ale o ile nie utrzymuje się kochan�
ki, co jest dość kosztowne, trudno uzyskać pewność co
do ojcostwa. Nie utrzymuję kochanki, nie miałem też
żadnej kobiety dłużej niż kilka tygodni. Jesteś jedyną,
o którą się ubiegałem. Dwukrotnie, zechciej pamiętać.
I o tym, że walczyłem o ciebie zażarcie. Te łzy wczoraj
płynęły z radości, a może się mylę?
- Z radości, dumy i ulgi.
- W takim razie kontynuujmy. Czy możesz? - Roze�
śmiał się. - Wykorzystałem cię bezlitośnie w nocy, wy�
bacz mi, skarbie.
Odkrywanie, jak bardzo są znużeni, rozbawiło ich.
Podejrzewali, że nie pozostanie to niezauważone. Saskia
była pierwszą osobą, która potwierdziła ich przypusz�
czenia. Weszła z tacą zapełnioną jedzeniem, postawiła ją
i patrząc na łóżko, powiedziała:
- No, no. Wygląda jak pole bitwy. Biedne moje róża�
ne płatki...
- Zwłaszcza przy dwojgu o takim jak my tempera�
mencie - zauważyła przekornie Eloise.
- To prawda - dodał sir Owain, przesuwając wzro�
kiem po prześcieradłach. - Crecy to przy tym pestka.
Wczorajszej nocy było zbyt pózno, by Eloise zwróci�
ła uwagę na otoczenie, nie to ją najbardziej interesowa�
ło, ale dzisiaj nic nie stało na przeszkodzie, by zaspokoić
219
ciekawość. Londyńskie apartamenty sir Owaina w Cold
Harbour były położone w pobliżu Tamizy i aby przeko�
nać się, jak blisko stąd do rzeki, musiała pójść na koniec
ogrodu ograniczonego wysokimi murami i drzewami.
Za oplecioną różami kratownicą rozciągała się szeroka
rzeka, na której wrzało życie. Duże i małe łodzie, a także
wielkie towarowe statki płynęły do miejsca przeznacze�
nia albo kierowały się do nabrzeża, bogato wyposażone
barki przewoziły szlachetnie urodzonych lub miejskich
urzędników.
- To jest port, prawda? - zapytała.
- Nazywa się Dowgate. A tam - sir Owain wska�
zał na lewy brzeg rzeki poniżej - jest Ebgate, widzisz?
Dalej most, a za nim Billingsgate. Jeśli wytężysz
wzrok, tam, ponad wierzchołkami drzew, może doj�
rzysz Tower.
- A naprzeciwko? Czy to Southwark?
- Tak, w Surrey. Widać wieże kościoła Najświętszej
Marii Panny. Patrz, jaki piękny sad.
Rzeczywiście, wszędzie wokół kompleksu budynków
rozciągały się sady i ogrody, zmiękczające surową linię
budowli, zielone, dobrze utrzymane i dające schronienie
od zgiełku miasta, jak ten, w którym teraz stali.
Dołączył do nich ojciec Janos.
- Powiedziano mi, że tu jesteście. - Uśmiechnął się
ciepło do Eloise. - Czy spodobał ci się ogród, pani? Ile�
kroć tu jesteśmy, osobiście doglądam ziół, ale chętnie za�
sięgnę twojej rady, pani.
Przyjrzał się pobieżnie niewielkiemu herbarium, ale
220
Eloise wiedziała, że to tylko pretekst, by zacząć rozmowę
na inny temat, i postanowiła mu to ułatwić.
- Ziółko na strapione serca? Czy takie też tutaj rośnie,
ojcze? - zapytała z uśmiechem, przechylając głowę.
Nie pozostał obojętny na jej wdzięk, podobnie jak
każdy mężczyzna, uciekł więc wzrokiem w bok.
- Na strapione serca? Tak, pani. A czy tobie jest już
lżej na sercu? Bije nieco spokojniej? Bardziej pogodzo�
ne z losem?
- Czas rozejmów dobiegł końca, ojcze, i teraz oboje
musimy pomyśleć o trwałym pokoju. Nie ma sensu, bym
się temu sprzeciwiała. Próbowałam i tylko przysporzyło
nam to kłopotów. Dla naszego wspólnego bezpieczeń�
stwa muszę być posłuszna królowi.
- Zatem jesteście gotowi na zaręczyny?
Sir Owain, stojący za Eloise, szybciej niż ona zrozu�
miał, że było to oficjalne zapytanie. Ostatecznie któż le�
piej niż jego spowiednik i lekarz mógł się orientować, jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl