[ Pobierz całość w formacie PDF ]

syna, bo jeśli żywy dotarłeś aż tutaj, musiał cię prowadzić jakiś bóg, a ja nie chcę sprzeciwiać się
bogom. Ale nie złość mnie, bo jestem również zdolny bogów nie posłuchać". Wtedy stary król
zadrżał z lęku i u-siadł, jak mu kazano. Achilles wyszedł z namiotu ze swoimi ludzmi. Poszedł
wziąć cenne dary, jakie Priam dla
133
niego wybrał. Ale dwie sztuki lnu i jeden chiton zostawił na wozie, by zawinięto w nie ciało
Hektora, gdy będzie gotowe do zabrania. Potem zawołał niewolnice i nakazał im umyć i namaścić
zwłoki bohatera, ale zrobić to w ukryciu, aby nie widziały tego oczy Priama i nie musiały cierpieć.
A gdy ciało było gotowe, Achilles sam wziął je na ręce, podniósł i złożył na marach. Potem wrócił
do namiotu i usiadł naprzeciw Priama.  Zwróciłem ci syna, starcze, tak jak chciałeś. O świcie go
zobaczysz i będziesz go mógł zabrać. A teraz rozkazuję ci spożyć ze mną posiłek". Przygotowano
rodzaj żałobnej uczty, a po skończonym posiłku zostaliśmy przy stole, naprzeciw siebie, prowadząc
w środku nocy rozmowę. Nie mogłem się powstrzymać przed podziwianiem jego urody, wyglądał
jak bóg. A on słuchał mnie w milczeniu, oczarowany moimi słowami. Choć może się to wydać
niemożliwe, spędziliśmy ten czas na podziwianiu się wzajemnym. W końcu, zapominając wręcz,
gdzie jestem i po co, poprosiłem o miejsce do spania, bo od wielu już dni, przybity cierpieniem, nie
spałem: i przygotowano mi łoże z cennych kobierców, okryte purpurą, w kącie namiotu, by nie
widzieli mnie Achajowie. Kiedy wszystko było gotowe, Achilles podszedł do mnie i powiedział:
 Zaprzestaniemy walk, byś miał czas uczcić swego syna, stary królu". A potem ujął moją dłoń i
uścisnął ją, i już się nie bałem.
Obudziłem się w środku nocy, gdy wszyscy wokół mnie spali. Musiałem chyba oszaleć, godząc się
czekać tu do świtu. Wstałem po cichu, poszedłem do wozów, zbudziłem Idajosa, zaprzęgliśmy
konie i, niewidziani przez nikogo, odjechaliśmy. W ciemności przecięliśmy równinę. A gdy złocista
Jutrzenka spłynęła na całą ziemię, dotarliśmy do murów Troi. Z miasta zobaczyły nas kobiety i
zaczęły wołać, że wrócił król Priam z synem Hektorem, i wszyscy wylegli za bramy, biegnąc nam
naprzeciw. Wszyscy chcieli pogładzić piękną głowę zmarłego, płacząc i głucho zawodząc. Z trudem
udało się staremu królowi wprowadzić wozy do miasta i wjechać do pałacu.
134
Podnieśli Hektora i złożyli na pokrytym intarsjami łożu. Wokół niego podniósł się żałobny lament.
A kobiety, jed-j na po drugiej, podchodziły i żegnały się z nim, ujmując-w dłonie jego głowę.
Pierwsza Andromacha, która była jego żoną.  Hektorze, umierasz młodo i zostawiasz mnie wdową
w naszym domu, z małym dzieckiem, które nigdy nie dorośnie. To miasto będzie zniszczone, bo
zginąłeś ty, jego obrońca. Szlachetne małżonki zawleczone zostaną na okręty, a ja będę jedną z
nich. Twojego syna któryś z Achajów chwyci i rzuci na dół z wysokiej wieży, zadając mu straszną
śmierć, z nienawiści i pogardy dla ciebie, który zabiłeś tylu achajskich synów, braci i przyjaciół.
Dzisiaj opłakują cię twoi rodzice, opłakuje cię całe miasto, ale nikt nie płacze nad tobą z takim
bólem, jak twoja żona, która nigdy nie zapomni, że poszedłeś umrzeć z dala od niej".
Potem opłakiwała go matka, Hekabe.  Hektorze, spośród wszystkich synów najmilszy memu sercu.
Bogowie, którzy tak cię kochali za życia, po śmierci też cię nie opuścili. Achilles włóczył cię po
ziemi, by uszczęśliwić swego ukochanego Patroklosa, ale teraz jesteś tutaj, piękny, świeży i
nietknięty. Przecięła twoje życie włócznia Achillesa, ale wydajesz się zmarły łagodną śmiercią, mój
synu".
W końcu zapłakała Helena z Argos.  Hektorze, przyjacielu mój. Dwadzieścia lat minęło, odkąd
Parys uwiózł mnie z mojej ziemi. I przez dwadzieścia lat nie usłyszałam od ciebie nigdy złego
słowa, zniewagi. A jeśli ktoś mi złorzeczył, tu, w tym pałacu, ty zawsze mnie brałeś w o-bronę.
Płacząc nad tobą, opłakuję jedynego przyjaciela, jakiego miałam. Odszedłeś, rzucając mnie na
pastwę o-gólnej nienawiści".
Tak płakały przez całą noc kobiety trojańskie, i płakali mężczyzni wokół ciała Hektora,
poskramiacza koni. Następnego dnia wznieśli na jego cześć stos, który buchnął wysokim
płomieniem w różowym świetle brzasku. Jego białe kości złożyli w złotej urnie, owiniętej
purpurową tkaniną. Spoczywają teraz głęboko w ziemi, gdzie żaden achajski wojownik nie zakłóci
im już spokoju.
Demodokos
Wiele czasu po tych wydarzeniach, gdy byłem na dworze Feaków, pojawił się tam rozbitek
wyrzucony przez morze, człowiek tajemniczy i bezimienny. Został przyjęty jak król i ugoszczony z
całym należnym ceremoniałem. Podczas wystawnej uczty, którą wydano na jego cześć, ja
opiewałem przygody bohaterów, bo jestem aojdą i śpiewanie jest moim zawodem. Ten człowiek
słuchał, siedząc na honorowym miejscu, słuchał mnie w milczeniu, poruszony. A gdy skończyłem,
ukroił dla mnie kawałek mięsa, podał mi go i powiedział:  Demodokosie, któraś Muza, córka
Zeusa, musiała cię uczyć, bo opiewasz z niedościgłą maestrią dzieje achajskich bohaterów.
Chciałbym posłuchać opowiedzianej twoim głosem historii drewnianego konia, pułapki, którą boski
Ulisses wymyślił, by zniszczyć Ilion. Zaśpiewaj o tym, a ja powiem wszystkim, że jakiś bóg
nauczył cię śpiewać". O to mnie poprosił człowiek bezimienny. I oto, co zaśpiewałem dla niego i
dla wszystkich.
Minął już dziesiąty rok, a wciąż trwała wojna między Achajami a Trojanami. Włócznie miały już [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl