[ Pobierz całość w formacie PDF ]
konkretnego chcesz uczynić, Hanno?
Przecież wiesz, Robercie. Chcę się dowiedzieć,
kim jestem naprawdÄ™.
Myślałaś już, jak to zrobić?
Zastanawiałam się. I wydaje mi się, że tutaj
niewiele można zrobić.
Tutaj?
Tak, tutaj. W Londynie. Przecież mnie podrzuco-
no w Szkocji.
Wydawało jej się, że po jego twarzy przemknął jakiś
cień. Znów się nie odezwał. Podszedł do krzesła, usiadł
wygodnie, przymknÄ…Å‚ oczy.
Graj, Hanno.
Było to polecenie krótkie, ale wypowiedziane głosem
nieskończenie łagodnym. Zaczęła grać. %7ładne z nich nie
odezwało się ani słowem, ona wyczarowując dzwięki
zachwycającej sonaty Beethovena, on zasłuchany.
188 Gail Whitiker
Kiedy skończyła, Robert milczał, dopiero po chwili
usłyszała jego cichy głos.
Hanno, dla tego fortepianu to zaszczyt, że ty na
nim grasz.
Hanna westchnęła.
Nie wiem, Robercie, czy rzeczywiście przynoszę
mu zaszczyt. Ale ja naprawdę sporo ćwiczę, po kilka
godzin dziennie. Robercie... Odwróciła się i spojrzała
na niego. Czy pozwolisz, że zapytam...
Naturalnie. Pytaj, Hanno.
Ja wciąż o tym myślę, o wyjezdzie do Szkocji.
Bardzo chciałabym tam pojechać, Robercie.
Do Szkocji? powtórzył. Proszę bardzo, może-
my to rozważyć.
Chciałabym pojechać do tej wioski, tam, gdzie
znalazła mnie twoja matka. Do Bonnyrigg.
Gdzie siÄ™ zatrzymasz?
W zajezdzie, tym samym, w którym zatrzymała
siÄ™ twoja matka.
Zabierzesz ze sobą kogoś ze służby, może choćby
pokojówkę?
Nie myślałam o tym... Wolałabym, żeby nikt nie
znał moich zamiarów.
Rozumiem. Czyli w tej podróży nikt ci towarzy-
szyć nie będzie, nikt z rodziny, nikt ze służby. Aagodna,
delikatna dama o nienagannych manierach, sama jak
palec, zjawi się nagle w jakimś podłym zajezdzie. I co
dalej?
Będę rozpytywać.
Kogo będziesz pytać?
Skandaliczne zaloty 189
Chociażby... właściciela zajazdu.
A jeśli on ci powie, że nic nie wie o niemowlęciu,
które przed dwudziestoma laty zostało podrzucone na
jego podwórzu do powozu nieznajomej damy? Co
uczynisz potem?
Zdawała sobie doskonale sprawę, że Robert próbuje
jej uzmysłowić, jak ryzykowne może okazać się jej
przedsięwzięcie.
Robercie, ja pojmuję, że z tym, co zamierzam
uczynić, wiąże się wiele trudności. Ale mówiłam ci już,
tłumaczyłam... Ja muszę to zrobić, muszę spróbować
dociec prawdy, bo inaczej do końca życia nie zaznam
spokoju.
Ale czy tobie nie wystarcza to, kim jesteÅ› teraz?
Za kogo wszyscy ciebie uważają? Jesteś Hanną, córką
zmarłej wicehrabiny Winthrop.
Nie, to mi nie wystarcza, Robercie. Bo ja wcale nie
jestem córką wicehrabiny Winthrop.
Jesteś jej córką. Nawet jeśli nie jesteś jej rodzo-
nym dzieckiem.
Robercie, ja proszę. Wiem, że niełatwo ci to pojąć,
ale ja muszę wiedzieć, kim jestem naprawdę. Muszę.
Od tego zależy całe moje przyszłe życie. Pomyśl...
Kiedyś będę chciała wyjść z mąż, mieć... potomstwo...
I jakże to tak...
Głos Hanny załamał się, opuściła głowę. Robert
przez chwilę przypatrywał jej się w milczeniu.
Dobrze, Hanno. Widzę, że nie odstąpisz od swo-
ich zamiarów. Proszę tylko, pozwól, że ja wezmę
sprawę w swoje ręce. Nie będzie to rzecz łatwa, ale
190 Gail Whitiker
obiecuję, że zrobię wszystko, co w mojej mocy. I o jed-
no jeszcze proszę. Nie zapominaj, że ta prawda, której
tak pragniesz, może okazać się bardzo gorzka.
Robercie, ale ty... ty nie musisz tego robić!
Sądzę, Hanno, że powinienem ci pomóc. Skoro ty
tak tego pragniesz... A poza tym... Jestem przecież
jedynym synem wicehrabiny Winthrop i mojÄ… rzeczÄ…
jest rozwikłać to, co stało się z jej udziałem.
Zgodnie ze swym przyrzeczeniem, Robert zaczÄ…Å‚ siÄ™
rozpytywać już następnego dnia, trapiony poczuciem,
że jest to zwykła strata czasu. Formułował pytania
nadzwyczaj ostrożnie, pragnąc chronić osobę, która
była przedmiotem jego pytań. W rezultacie pytania
były tak oględne, że trudno było uzyskać na nie
jakąkolwiek odpowiedz. I prawdę mówiąc, nie spo-
dziewał się żadnej. Któż bowiem w Londynie mógł
wiedzieć cokolwiek o mężczyznie, który dwadzieścia
jeden lat temu spłodził dziecko w Szkocji. Tym bar-
dziej, że ów mężczyzna sam nie wiedział, że Bóg
obdarzył go córką. A nawet jeśli anonimowy autor
listu, znalezionego przy Hannie, skłamał i ów męż-
czyzna wiedział o dziecku, to prawdopodobnie był to
jego kolejny bękart, którym nie miał zamiaru zawracać
sobie głowy.
Rozpytywał się jednak konsekwentnie, obiecał to
przecież Hannie, a kiedy pewnego wieczoru wolnym
krokiem powracał do domu, zdał sobie sprawę, że
dotrzymanie słowa stało się dla niego nagle ogromnie
ważne. Gotów jest wiele uczynić, wiele zaryzykować,
Skandaliczne zaloty 191
byleby tylko ta śliczna ciemnowłosa istota była szczęś-
liwa.
Istota, którą, o ironio losu, ignorował przez tyle lat,
nie spodziewając się zupełnie, że te lata uformowały
cudowną kobietę. Któraż to dama potrafi poruszać się
z taką gracją, potrafi być tak uroczo poważna i tak
zachwycająco wesoła? I w której z pięknych dam kryje
się człowiek wspaniały, prawy i odważny... Ileż tu
zalet mógłby wymienić... A on przez tyle lat stronił od
niej, zamiast cieszyć się jej towarzystwem. Uciekał od
niej, uciekał od matki... Głupi, po stokroć głupi. Sam
sprawił, że dwie najbliższe, najważniejsze istoty w je-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]