[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wydaje mi się, że w lej chwili nie ma sensu gubić się w rozmaitych
przypuszczeniach, hipotezach. Są trzy pilne sprawy do załatwienia: po pierwsze trzeba
porozumieć się z dyrekcją  Forum , po drugie pojechać do Gdańska do Henryka Krauzera, a
po trzecie należy złożyć wizytę Karolowi Wasickiemu i zorientować się, co oznacza
umieszczone w nawiasach nazwisko Hans Glostetz.
- Czy zawiadamiamy zagranicę? - spytał Downar.
Leśniewski zapalił papierosa. Nie od razu odpowiedział.
- Tym się nie interesujcie. Trzeba to przemyśleć, przedyskutować.
- Rozumiem - Downar wstał. - Chciałbym mieć kopię tej listy.
- Chyba, że sam sobie przepiszesz. Nie mogę tego dać żadnej maszynistce.
- Ja przepiszę - zaoferował się Olszewski. - Zrobię parę odbitek.
Wrócili do swojego pokoju. Olszewski nie tracąc czasu usiadł przy maszynie, ale
Downar nie dał mu spokojnie pracować. Zbyt był podekscytowany. Musiał się z kimś
podzielić myślami.
- Gangsterzy?
Porucznik podniósł głowę.
- WÄ…tpiÄ™.
- Ja też wątpię. Więc może jakaś organizacja polityczna?
- To już prędzej.
- Albo lista osób, które mają być zlikwidowane.
Olszewski skrzywił się sceptycznie.
- Trzydziestu siedmiu facetów rozsianych po całej Europie...? Nie sądzisz, że to trochę
dużo?
Downar niecierpliwymi krokami chodził po pokoju.
- Rzeczywiście sporo, ale nie możemy wykluczyć, że to są ludzie skazani przez jakąś
organizację terrorystyczną na śmierć.
- Nie możemy - zgodził się Olszewski i zaczął stukać na maszynie.
Downar znowu mu przerwał.
- Masz ochotę przejechać się do Gdańska?
- PojadÄ™. Dawno mnie tam nie widzieli. A ty zajmiesz siÄ™ Wasickim?
- Chyba tak. Trzeba ich szybko obskoczyć. zanim się zorientują.
- Myślę, że już się zorientowali - powiedział Olszewski. - Może dałbyś mi to
przepisać?
- Zaraz cię zostawię w spokoju. Czy sądzisz, że człowiek z taką protezą trochę kuleje?
- Nic orientuję się. Zawsze miałem dwie nogi, jedną prawą, drugą lewą, od urodzenia.
Downar machnął ręką.
- Przepisuj. Już ci nie przeszkadzam.
Olszewski energicznie zabrał się do roboty.
Rozdział IV
Akcja  Dwie lewe nogi zaczynała zataczać coraz szersze kręgi. Zwiększono czujność
na lotniskach, w portach i kolejowych punktach granicznych. Pułkownik Leśniewski pojechał
do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, gdzie odbył długą konferencję na temat ewentualnego
nawiązania kontaktu z władzami państw, w których przebywali osobnicy wyszczególnieni w
owym tajemniczym spisie, porucznik Olszewski poleciał samolotem do Gdańska, żeby
sprawdzić Henryka Krauzera, Downar zaś działał na terenie Warszawy.
Zaczął od tego, że wysłał do hotelu  Forum sierżanta Pakułę, który przyniósł
niepocieszające wiadomości, ów ryży blondyn, który obiecał Wiktorowi Bodzickiemu pięć
tysięcy za wykradzenie walizki, przyjechał w sprawach handlowych z Berlina Zachodniego,
jego paszport został wystawiony na nazwisko Emila Steinberga. Opuścił Warszawę na drugi
dzień po nieudanej kradzieży.
Przestraszył się i uciekł - pomyślał Downar. Zabrał się do wertowania akt. Sprawa
wydawała się paskudnie zagmatwana, trudno było znalezć jakiś punkt zaczepienia, który
pozwoliłby na pchnięcie naprzód śledztwa. Właściwie żadnych konkretnych danych. Dwa
buty z lewej nogi, dwa morderstwa i to wszystko. %7ładnych dodatkowych okoliczności,
żadnych świadków, żadnych poszlak. Jedyny człowiek, który mógł być zródłem informacji,
uciekł z Warszawy. Zrobił to bardzo szybko.
Sierżant Kopacz zameldował się dopiero póznym popołudniem.
- No i czego dowiedzieliście się? - spytał niecierpliwie Downar.
- Aadna willa, ogród, taras, owocowe drzewa. Elegancko.
- Karol Wasicki tam mieszka?
- Mieszka. Emeryt. Wczoraj wrócił z Krynicy.
- Sam mieszka?
- Z żoną. Całkiem młoda kobieta. Aadna. Wygląda na jego córkę.
- Czym siÄ™ zajmuje?
- Tego nie wiem. Nie zdążyłem się dowiedzieć.
- Rozmawialiście z nimi?
Sierżant energicznie potrząsnął głową.
- Nie. Nie chciałem ich płoszyć. Przyjrzałem im się tylko z daleka, obszedłem dom,
pogadałem z sąsiadami, to z tym, to z tamtym, ot tak sobie, że to niby nic mnie specjalnie nie
obchodzi.
- Bardzo dobrze - pochwalił go Downar. - A sąsiedzi nie dziwili się, że tak się
interesujecie Wasickimi?
- Co się mieli dziwić? Udawałem hydraulika, a teraz hydraulika każdy wita jak
rodzonego brata, nawet i serdeczniej. W jednym mieszkaniu to mnie koniakiem poczęstowali,
żebym im tylko nowe pakunki założył. Kapało ze wszystkich kranów. Mówili, że spać nie
mogą. Tak ich to denerwowało.
Downar uśmiechnął się.
- Znacie siÄ™ na tej robocie?
- Iiii... A skądże miałbym się znać. Pakunek wymienić umiem i przepchać umywalkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl