[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyobrazni widzę jakiegoś roztargnionego króla, jak zwraca się do nadwornego
architekta:  Przyjeżdża stryjaszek z rodziną, więc dobuduj szybko jakieś dodatko-
we skrzydło. A jak się nie da, to wstaw coś w jakieś puste miejsce, byle daleko od
mojej sypialni .
Jak pisałem wyżej, trudno jest ulokować ośmiu magów tak, żeby zadowolić ab-
solutnie wszystkich. Kiedy stanęliśmy w progu oferowanej kwatery, najpierw za-
parło mi dech, a potem natychmiast przyszła myśl, jak w ogóle da się w czymś ta-
kim żyć? Malutkie okna wpuszczały niewiele światła. W powietrzu unosił się zasta-
rzały zapach pachnideł. Jedną ze ścian zajmował gigantyczny gobelin przedsta-
wiający jakiegoś miejscowego bohatera znęcającego się nad wielkim jaszczurem.
Na innych wisiały duże, ponure portrety sprawiające dość starożytne wrażenie.
Umeblowanie składało się z pewnej liczby twardych krzeseł, zaprojektowanych
niezgodnie z ludzką anatomią, kilku stoliczków, które dałoby się nakryć w całości
96
tabliczką do notatek, oraz paru innych sprzętów o niesprecyzowanym przeznacze-
niu. Ani jednej półki na książki! Poza tym wytwórca tych mebli miał skłonność
do nadużywania złotej farby i kanciastych ornamentów. Boczne drzwi zaprojek-
tował najwyrazniej jego bliski kuzyn. Zajrzeliśmy za nie i naszym oczom ukaza-
ła się sypialnia z wyeksponowanym pośrodku monstrualnym łożem. Do samego
łóżka w zasadzie nie miałbym zastrzeżeń (choć sprawiało wrażenie samodzielnej
budowli  może namiotu, z powodu brokatowych zasłon) ani do obciągniętych
ozdobną tkaniną parawanów. Problem stanowił szereg pilastrów, wspierających
strop, a zwieńczonych obnażonymi kobiecymi torsami bez rąk. Może zamysłem
rzezbiarza było nadanie wnętrzu atmosfery zmysłowości, efekt jednak walił mię-
dzy oczy nieokreśloną grozą, zwłaszcza że wszystkie te alabastrowe twarze o cięż-
kich podbródkach miały jednakowo trupie spojrzenie. Kilka minut w tym pomiesz-
czeniu i nawet prawdziwemu mężczyznie jądra chowały się w żołądku. W dodatku
okazało się, że w tych komnatach miało zamieszkać tylko dwóch z nas, a co naj-
wyżej trzech (tylu zmieściłoby się na tym wielgachnym łożu). Inni mieliby zająć
podobne apartamenty rozrzucone na kilku piętrach. Nie chcieliśmy się rozdzie-
lać za żadną cenę ani zostać razem w tym miejscu. Było bezsensownie urządzone
i zupełnie dla nas nieprzydatne  nie było tu miejsca do pracy ani nawet do
przechowania osobistych rzeczy. Pewnie gdzieś istniały osobne izby, gdzie składo-
wano ubrania szlachetnie urodzonych, buty, naczynia do herbaty, szczotki i różne
temu podobne drobiazgi, ale tym zajmowała się służba. My nie mieliśmy służby,
na wszelkie demony! A gdyby nam jakąś przydzielono, to NIGDY nie pozwolimy
obcym na grzebanie w naszych bagażach.
Obejrzeliśmy jeszcze dwa apartamenty  oba równie bezsensownie urządzo-
ne i nieprzydatne. Oprowadzający nas rządca był już chyba bliski obgryzania pa-
znokci. Promień, który najlepiej ze wszystkich mówi po northlandzku, wyliczył mu
na palcach nasze wymagania. Biedny zarządca wzniósł oczy do powały, jakby szu-
kał pomocy przychylnego bóstwa, po czym poczłapał korytarzem. My za nim, a za
nami para osiłków, obarczona najcięższymi z naszych tłumoków. Celem wędrówki
okazała się część zamku mniej okazała i nieco zaniedbana. Nasz przewodnik otwo-
rzył potężnym kluczem masywne drzwi z czarnego drewna, i cofnął się, puszczając
nas przodem. Rozłożył bezradnie ramiona, a dolna warga zwisła mu posępnie,
jakby chciał okazać, że osiągnął właśnie kres swoich możliwości i niczego innego
już nie jest w stanie zaproponować.
* * *
To była wysoka, długa komnata, wyposażona w cztery dość spore okna z wi-
trażowych szybek w kolorze bladozielonym, bladoróżowym i niezdecydowanie
cytrynowym. Na jednej z węższych ścian panoszył się gigantyczny kominek
97
z czerwonego granitu (przynajmniej tam, gdzie nie był okopcony), na drugiej
wisiał duży portret podstarzałej damy o czujnym spojrzeniu malowanych zrenic.
Tynk na murach aż do wysokości wyciągniętego ramienia był pokryty setkami za-
drapań, jakby szalało tu stado rozwścieczonych kocurów. Powyżej zniszczeń wił [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl