[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wierszynin
Skończyłem te same szkoły, co pan, nie byłem w akademii. Czytam dużo, ale nie umiem
wybierać sobie lektury, może nawet czytam całkiem nie to, co trzeba, a tymczasem im dłużej
żyję, tym więcej chciałbym wiedzieć. Włosy mi siwieją, jestem już niemal stary, mimo to
jakże niewiele wiem, ach, jak niewiele! Ale wydaje mi się, że to, co najważniejsze,
najprawdziwsze, jednak wiem, wiem dobrze. I tak bym chciał przekonać pana, że szczęścia
dla nas nie ma, nie będzie i nie powinno być... Bo my musimy pracować, tylko pracować, a
szczęście przypadnie w udziale dopiero naszym dalekim potomkom. (pauza) Jeśli nie ja, to
choć potomkowie potomków moich.
(Fiedotik i Rode ukazujÄ… siÄ™ w sali jadalnej; siadajÄ… i cicho nucÄ… brzdÄ…kajÄ…c na gitarze)
Tuzenbach
Pan twierdzi, że nie wolno nawet marzyć o szczęściu. A jeżeli jestem szczęśliwy?
Wierszynin
Nie.
Tuzenbach
(klasnąwszy w dłonie śmieje się) Nie rozumiemy się widocznie. Jak mam pana przekonać?
(Masza cicho śmieje się)
Tuzenbach
(pokazuje jej palec)
Proszę, może pani się śmiać. (do Wierszynina) Nie tylko za dwieście czy trzysta, ale nawet za
milion lat życie będzie takie jak było. %7łycie jest wciąż takie samo, pozostaje niezmienne, a
rządzi się własnymi prawami, które nas niewiele obchodzą, bo chyba nigdy nie poznamy ich
do głębi. Wędrowne ptaki, na przykład żurawie, lecą sobie i lecą i gdyby nawet były zdolne
do jakichkolwiek myśli, obojętnie, wielkich czy małych, to i tak muszą lecić, nie wiedząc,
dokąd i po co. Ptaki lecą i będą lecieć, choćby nawet wśród nich roiło się od Bóg wie jakich
filozofów. Niech filozofują, ile chcą, byle tylko leciały...
Masza
A sens?
Tuzenbach
Sens... Proszę, śnieg pada. Jaki w tym sens? (pauza)
Masza
Mnie się zdaje, że człowiek powinien być wierzący, przynajmniej powinien szukać wiary, bo
inaczej pustka, pustka... %7łyć i nie wiedzieć, po co lecą żurawie, po co rodzą się dzieci, po co
są gwiazdy na niebie... Albo trzeba wiedzieć, po co się żyje, albo wszystko to fraszka, funta
kłaków niewarte. (pauza)
Wierszynin
A jednak szkoda, że młodość minęła...
Masza
Gogol mówi: jak nudno żyć na tym świecie, proszę państwa!
Tuzenbach
A ja powiem: jak trudno z wami dyskutować, proszę państwa! Niech was nie znam...
Czebutykin
(czytając gazetę) Balzac brał ślub w Berdyczowie.
(Irina nuci)
Czebutykin
Muszę to nawet zapisać sobie w notesie. (zapisuje) Balzac brał ślub w Berdyczowie. (czyta
gazetÄ™)
Irina
(zamyślona nad pasjansem) Balzac brał ślub w Berdyczowie.
Tuzenbach
Kości rzucone: Pani Maszo, podałem się do dymisji.
Masza
Wiem. I nie widzę w tym nic dobrego. Nie lubię cywilów.
Tuzenbach
Wszystko jedno... (wstaje) Jestem brzydki, czyż nadaję się do wojska? Wszystko jedno
zresztą... Będę pracował. Ach, choć jeden dzień w życiu przepracować, ale tak, żeby
wieczorem przyjść do domu, zwalić się na łóżko i natychmiast zasnąć! (idąc do sali jadalnej)
Robotnicy chyba śpią mocno.
Fiedotik
(do Iriny)
Dzisiaj na Moskiewskiej i Pyżykowa kupiłem dla pani kolorowe kredki. I ten scyzoryczek...
Irina
Ciągle traktuje mnie pan jak dziecko, a ja przecież już wyrosłam... (bierze kredki i scyzoryk; z
zachwytem) Jakie śliczne!
Fiedotik
Sobie też kupiłem scyzoryk... proszę zobaczyć... ostrze, tu drugie ostrze, tu trzecie, żeby
dłubać w uchu, to nożyczki, to do czyszczenia paznokci...
Rode
(głośno) Doktorku, ile pan ma lat?
Czebutykin
Ja? Trzydzieści dwa. (śmiech)
Fiedotik
Zaraz nauczę panią innego pasjansa... (rozkłada karty)
(przynoszą samowar; przy samowarze krząta się Anfisa; po chwili wchodzi Natasza i też
krząta się koło stołu; wchodzi Solony, wita się i siada przy stole)
Wierszynin
Jaki wiatr!
Masza
Tak. Obrzydła mi ta zima. Prawie zapomniałam, jak wygląda lato.
Irina
Pasjans wyjdzie, już widać. Jedziemy do Moskwy.
Fiedotik
Właśnie, że nie wyjdzie. Niech pani zobaczy, ósemka padła na dwójkę pik (śmieje się) To
znaczy, że nie pojedzie pani do Moskwy.
Czebutykin
(czyta gazetÄ™)
Cycykar... Tam szaleje ospa.
Anfisa
(podchodzi do Maszy)
Maszo, córuchno, herbata podana. (do Wierszynina) Panie pułkowniku, dobrodzieju, prosimy,
jeśli łaska.
Masza
Przynieś tu herbatę, nianiu. Ja tam nie pójdę.
Irina
Nianiu!
Anfisa
I-idÄ™!
Natasza
(do Solonego)
Niemowlęta rozumieją wszystko.  Dzień dobry, Bobusiu, powiadam. Dzień dobry,
najmilszy! A on spojrzał na mnie tak mądrze. Pan myśli, że przeze mnie przemawia tylko
matka, ale tak nie jest, zapewniam pana. To niezwykłe dziecko.
Solony [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl